Jeśli nie powstałaby koalicja PO z SLD, to najprawdopodobniej doszłoby do ponownych wyborów - twierdzi starosta Julian Kruszyński w rozmowie z Namyslowianie.pl. Wywiadem z nowym szefem powiatu zamykamy tematykę związana z wyborami samorządowymi.
Jakie są Pana dotychczasowe doświadczenia polityczne oraz w działalności publicznej?
- Polityką rozumianą dosłownie zajmuję się od ponad czterech lat, pełniąc funkcję wiceprzewodniczącego namysłowskiego koła powiatowego Platformy Obywatelskiej. Może bardziej jestem znany w kręgach lekarzy weterynarii stricte z protestu lekarzy weterynarii wolnej praktyki w 2004 roku, kiedy byłem przewodniczącym komitetu protestacyjnego w kraju, a później z kadencji w Krajowej Radzie Lekarsko-Weterynaryjnej gdzie pełniłem funkcję wieceprezesa Rady do spraw lekarzy wolnej praktyki
A prywatnie?
- Prywatnie jestem lekarzem weterynarii. Wraz z żoną, córką i zięciem do niedawna prowadziliśmy praktykę weterynaryjną. Syn i jego partnerka życiowa kończą studia weterynaryjne. Można powiedzieć, że jesteśmy klanem weterynaryjnym.
Zaledwie od dwóch tygodni jest Pan Starostą Namysłowskim. Jak wyglądał Pana pierwszy dzień na tym stanowisku?
- Pierwszy dzień był zaskakujący i stresujący. Nie byłem pewien w jaki sposób zachowa się mój poprzednik, który opuścił przecież obrady rady powiatu i który tak naprawdę nie przekazał mi tego urzędu do końca w sposób taki, jak to zwykliśmy rozumieć i przyjmować. Gabinet zastałem pusty z gołymi ścianami i ze sterczącymi w ścianach gwoździami, biurka były wysprzątane. Nie było żadnych problemów z wejściem do biura. Pierwszego dnia tuż po przejęciu gabinetu pani sekretarz oprowadziła mnie po wszystkich wydziałach. Czasu zaledwie wystarczyło na krótkie spotkania z pracownikami w ich gabinetach i pracowniach. Złożyliśmy sobie świąteczne życzenia. Kilka dni po moim wprowadzeniu się do gabinetu odbyło się spotkanie z panem Michałem Ilnickim , w trakcie którego przekazał mi najważniejsze sprawy do realizacji w tym roku. Po spokojnej rozmowie rozstaliśmy się normalnie.
Pamiętamy, w jakich okolicznościach został Pan wybrany na stanowisko szefa powiatu. Pana poprzednik negował zgodność z prawem procedury tego wyboru. Czy z niepokojem czeka Pan na rozstrzygnięcie nadzoru wojewody w tej sprawie?
- Nie, niepokoję się o to. Jestem przekonany, wraz z grupą kolegów radnych, którzy przyjęli to rozwiązanie za całkiem oczywiste, że procedury były prawidłowe i zgodne z przepisami prawa. Każda uchwała może zostać zaskarżona do nadzoru wojewody. Pan Michał Ilnicki zapowiadał takie zaskarżenia.
Przejęliście władze z hasłem wprowadzenia nowych standardów w urzędzie i w powiecie. Na czym będzie polegała różnica w odniesieniu do poprzedniej kadencji?
- Ja wiem, że w tej chwili są to tylko słowa, w które można uwierzyć lub nie. Czym się tak naprawdę będzie różniła praca urzędu i postawa starosty, jaka będzie różnica w owocach tej pracy – będzie można ocenić dopiero po czasie. Na pewno zaistnieją zmiany w samym starostwie i w samej strukturze organizacyjnej urzędu. Na pewno będą też pewne zmiany osobowe, o których w tej chwili nie chciałbym jeszcze głośno mówić. Diametralnie zmienią się standardy sposobu zarządzania powiatem. Przykładowo: wystąpiłem z propozycją, którą przedstawiłem na forum Rady Miejskiej Namysłowa. Propozycja ta dotyczyła dopuszczenia kolegów z obecnej opozycji, czyli głównie skupionych wokół PSL do współrządzenia powiatem. Proponujemy oddanie kierownictwa dwóch kluczowych i prestiżowych komisji rady powiatu - są to komisje: Ochrony Środowiska i Rolnictwa oraz Komisja Rewizyjna.
Poza tym chciałbym, by koledzy z opozycji brali czynny udział w pracy każdej z komisji. Pod rozwagę radnych koalicyjnych poddam pomysł oddania jednego ze stanowisk wiceprzewodniczącego rady powiatu przedstawicielowi opozycji. Będzie to istotna różnica w stosunku do tego co miało miejsce dotychczas.
Jakie decyzje nowy starosta powinien podjąć w pierwszej kolejności?
- Jest sporo spraw większej i mniejszej wagi. Wiele z nich jest pilnych. Te mniejszej rangi rozwiązujemy na bieżąco, natomiast poważniejsze, obrosły już legendami w powiecie. Są to kwestie np. naprawy stanu prawnego tej osławionej drogi Głuszyna-Brzezinka, czy też problemy związane z namysłowskim szpitalem, spółki w której jako starosta jestem większościowym akcjonariuszem. Są to poważane sprawy, których prawne rozwiązanie wymaga czasu i rozsądku. Niestety każda możliwa decyzja pociągnie za sobą skutki finansowe dla powiatu.
Wymienione problemy odbiły się szerokim echem, nawet poza granicami powiatu namysłowskiego. Wiele kontrowersji wywołała sprawa drogi Głuszyna – Brzezinka, która stała się zarzewiem konfliktu między byłym starostą, a wojewodą opolskim. Czy nowy starosta również będzie protestował przeciwko decyzji wojewody Ryszarda Wilczyńskiego?
- Nie. Tutaj się bardzo różnimy z moim poprzednikiem w podejściu do tej kwestii. Właśnie trafiło do mnie pismo z MSWiA z Departamentu Administracji Publicznej, w którym czytam, zacytuję : nawiązując do skargi z 6 października 2010r. na działalność Wojewody Opolskiego w związku z przeprowadzoną kontrolą inwestycji drogowej zlokalizowanej przez Powiat pragnę poinformować iż po przeanalizowaniu akt sprawy zgodnie z kompetencjami Ministra właściwego ds. Administracji Publicznej przedmiotową skargę należy uznać za niezasadną. Wobec tego Ministerstwo oddala skargę byłego starosty na postępowanie wojewody opolskiego. Myślę, że bardzo nam to ułatwia zadanie w sanacji całego procesu. Rzecz musi być rozwiązana dużym staraniem, tak żeby przywrócić właściwy stan prawny tej inwestycji i nie stracic dotacji Unijnych.
A co będzie się działo w tzw. „sprawie płotu wojewody”?
- Jest to paradoks. To jest chyba najdroższy płot świata. Myślę, że w krótkim czasie kwestia powinna absolutnie ulec rozwiązaniu na korzyść państwa Wilczyńskich. Niesłychaną rzeczą jest, żeby uwikłać urząd w kwestię sporu osobowego, tak naprawdę o podłożu politycznym. Sankcje jakie zastosowano noszą znamiona zemsty i to tej z najczarniejszych kryminałów. Absolutnie rzecz jest nie do pomyślenia, żeby polskie prawo sankcjonowało takie rozwiązania, jakie Michał Ilnicki przyjął za standardowe.
Kiedy Piotr Rogalski wróci na stanowisko prezesa szpitala?
- To tak na prawdę nie zależy wyłącznie ode mnie. Pan Piotr Rogalski wciąż pozostaje na stanowisku dyrektora ds. medycznych. Cały czas pracuje. Ja natomiast wystąpiłem do nowo powołanego prezesa spółki o zwołanie w trybie nadzwyczajnym walnego zgromadzenia akcjonariuszy. Jego celem byłoby odwołanie powołanej niedawno w akcie desperackiej zemsty rady nadzorczej. Nowa rada nadzorcza zadecyduje o powołaniu prezesa. Myślę, że ten proces będzie trwał. Apelowałem tylko do prezesa Andrzeja Galli i do przewodniczącego obecnej rady nadzorczej, Artura Masiowskiego, żeby ten okres przebiegł w miarę szybko ponieważ tutaj czas gra bardzo istotną rolę. Im szybciej ten proces zostanie zakończony tym będzie mniej bolesny.
Bolesny dla budżetu szpitala?
- Na pewno będzie bardzo bolesny dla budżetu Namysłowskiego Centrum Zdrowia. W tej materii prawnicy badają, czy nie było działań na szkodę spółki. Zabezpieczenia przed odwołaniem nowo powołanego prezesa są niewiarygodnie wysokie. Rzeczywiście nosi to znamiona aktu desperacji i zemsty, które można uważać za działania na szkodę spółki.
Czy koalicja PO-SLD przetrwa? Czy chęć odwołania byłego starosty to wystarczające spoiwo?
- Absolutnie nie wyłącznie chęć odsunięcia dotychczasowego starosty padła u podstaw zawiązania porozumienia. Powiedzieliśmy sobie na początku, odkładamy legitymacje partyjne i nie patrzymy z jakiej opcji politycznej kto przychodzi. Dla mnie istotne są wartości, które koledzy radni sobą reprezentują. Wywodzimy się z różnych środowisk i to jest naszą siłą, bo możemy realizować oczekiwania pełnego przekroju społecznego. Uważam, ze przy pełnym szacunki dla wszystkich koalicjantów i równym traktowaniu wszystkich mamy szanse pokazać, że taka „kolorowa koalicja” nie tylko że przetrwa, ale będzie miała swój bardzo poważny wpływ w budowie i kształtowaniu przyszłości powiatu.
Wrócę do sprawy planowanych zmian personalnych w starostwie, bowiem rodzi ona wiele kontrowersji i plotek. Czy i jakich zmian możemy oczekiwać w przypadku czołowych stanowisk?
- W przypadku sekretarza powiatu – tak. Jest to wynik postawy dotychczasowej pani sekretarz. Nie mam planów zmian za wszelką cenę, zmian dla zmian. W tej chwili wykonujemy przegląd kadr, odbywa się to na zasadzie rozmów z przygotowanym kierownikiem danego wydziału. Kierownik prezentuje własną osobę, swoje dokonania, wykształcenie, bieżące kursy, szkolenia i prezentuje grono swoich współpracowników. Odbywa się to na zasadzie: pochwal się z kim pracujesz. Do tej pory zrobiliśmy przegląd pięciu wydziałów. W większości przypadków jestem zadowolony z tego w jaki sposób nasi urzędnicy podnoszą swoje kwalifikacje. Jeszcze jest zbyt wcześnie na inne konkretne deklaracje z mojej strony.
Czy nie boi się Pan dominacji SLD w urzędzie?
- Szanuję kolegów z SLD, ponieważ ich postawa wymagała kompromisu. W ustaleniach koalicyjnych musieli się cofnąć o krok. Jeżeli byli zdolni do takiego gestu, to znaczy że z czegoś to wypływało. Planujemy współrządzic na zasadach partnerskich. To dotyczy wszystkich uczestników porozumienia „ponad podziałami”. Jestem pewien, ze każdy z nas zna tu swoje miejsce i tak pozostanie.
Proszę dokończyć zdanie: jeśliby nie doszłoby do zawiązania koalicji PO z SLD przy wsparciu Piotra Rogalskiego i Andrzeja Zielonki to…?
- …to prawdopodobnie byłyby ponowne wybory. Zresztą taki był zamysł radnych z PSL, to wydłużanie w nieskończoność sesji, przerywanie jej na okrągło. Chodziło o doprowadzenie do sytuacji kiedy po trzech miesiącach od wyborów nie będziemy mieli zarządu powiatu. Wówczas konieczne byłyby dodatkowe wybory.