Namysłów, 24. października 2006 r.
Szanowna Pani Konsul!
Proszę mi wybaczyć tak długie milczenie i moją nieobecność[…] w momencie zaskakującej wizyty Pani Konsul w Namysłowie. Przed nią zdołałem jednak zredagować kierowane do burmistrza Namysłowa pismo przewodnie dla Towarzystwa Miłośników Ziemi Namysłowskiej o potrzebie upamiętnienia tablicą żołnierzy Wielkiej Armii więzionych i pochowanych w Namysłowie – wraz z uzasadnieniem historycznym. Wybranie tego rozwiązania, mimo moich początkowych osobistych wątpliwości, było, jak się okazuje, najskuteczniejszym i najrozsądniejszym organizacyjnym rozwiązaniem.
Racje miał poinformowany przeze mnie o mogiłach w Namysłowie nieoceniony Jan Kowalik, wieloletni współpracownik L'Association pour la Conservation des Monuments Napoleonniens, że tylko Pani kobieca energia, stanowczość i konsekwencja mogły przezwy-ciężyć wieloletni opór różnych instytucji[…] Jestem Pani bardzo wdzięczny za przyjazd do Namysłowa i wyznaczenie terminu odsłonięcia tablicy na lipiec 2007 r. Z ubiegłorocznej korespondencji z Janem Kowalikiem mogę tylko przypuszczać, że problemem masowych mogił francuskich, dzięki informacji p. Alaina Chappeta i działaniom prezydenta ACMN, p. Chenier, zainteresowała się również być może druga francuska fundacja - Le Souvenir Francis.
Ale możliwe, że o powodzeniu całego przedsięwzięcia zadecydowała tylko energia Pani Konsul? Za co jestem w imieniu zwykłych namysłowian Pani serdecznie wdzięczny![…]
Jakby nie patrzyć na moje kontrowersyjne[pierwszy list wysłany do Konsulatu w 2006 r. był niezwykle ostry w tonie, bo nawiązywał do niezrealizowanych projektów Konsulatu jeszcze z 1997 r.] działanie […],to płyną z niego dla popularyzacji kultury francuskiej na Śląsku i przyszłych kontaktów polsko-francuskich w Namysłowie następujące pożytki.
Po pierwsze, dzięki uprzejmości i pracowitości p. Włodzimierza Nabywańca udało się opublikować na renomowanej witrynie www. napoleon. gery. pl mój ciekawy tekst „Jeńcy Wielkiej Armii w Namysłowie”( http://napoleon.gery.pl/polska/namslau.php). Zainteresowało się nim również wydawany w Chicago polonijny miesięcznik „Kontra”[publikacja całości tekstu – nr 12 (grudzień) 2005 r.]. Opracowany przez Włodzimierza Nabywańca, głównego moderatora witryny napoleon.gery.pl, powyższy tekst został następnie skopiowany i zawieszony na stronie dolnośląskich poszukiwaczy skarbów „FranSer Eksploracja” - http://www.buszowanie.republika.pl/ - zakładka „Francuzi”. Choć tu nadmieniam, że stało się to bez wiedzy i zgody autora i redaktora pierwotnego tekstu. Problem mogił i polsko-irlandzko-francuskiego braterstwa broni został więc wstępnie spopularyzowany.
Po drugie, przy okazji tropienia lokalizacji pochówku zbiorowych mogił żołnierzy Wielkiej Armii w Namysłowie okazało się, że najstarszy czynny w Namysłowie cmentarz przy ul. Jana Pawła II ma nie dwudziestowieczną i pruską genezę, ale napoleońską i dziewiętnasto-wieczną. Sądząc po rozmiarach (4 hektary), znacznym oddaleniu od centrum miasta(1,5 km) oraz dacie położenia kamienia węgielnego (3 maja 1811 r. – 20 rocznica uchwalenia Konsty-tucji 3 Maja) miał on być on w swych założeniach nowoczesnym cmentarzem komunalnym, przypieczętowującym rodzące się u boku Napoleona antymoskiewskie przymierze polsko-sasko-pruskie. I tu pierwotnie powinny były być zlokalizowane w 1813 r. masowe mogiły żołnierskie, ale administrujący bodajże do 1819 r. miastem „Prusacy w rosyjskich mundurach” zadecydowali wówczas o innej lokalizacji wojskowych mogił.
Po trzecie, okazało się, że w poczet tzw. wybitnych namysłowian należałoby zaliczyć również francuskiego emigranta, Hugona von Garnier. Według specjalistycznych niemieckich witryn piwowarskich warzył przez kilkadziesiąt lat piwo w Namysłowie i Biestrzykowicach jeszcze przed Haselbachem – uznanym za wybitnego namysłowianina . Widziałem przed kilku laty jeszcze niezdewastowany nagrobek generała Garniera, chyba ojca Hugona - w chaszczach parku pałacowego w Biestrzykowicach k. Namysłowa.
Po czwarte, anglosaskie witryny internetowe i inne niezbyt pewne pruskie źródła historyczne powielają informacje o całkowitej zagładzie w bitwie pod Lwówkiem Śląskim 17 Dywizji Puthoda i tzw. Legionu Irlandzkiego. Tymczasem pozycja Mariusza Olczaka „Kampania 1813. Ślask i Łużyce”, a szczególnie wskazane przeze mnie źródło namysłowskie podkreśla, że z pogromu nad rzeką Bóbr ocalało 1000 szeregowców i podoficerów oraz 22 oficerów. Jak na razie Namysłów to ostatnie odnalezione w źródłach historycznych znane miejsce pobytu 1022 żołnierzy 17 Dywizji Puthoda.
Po piąte, okazało się, że ziemia namysłowska to ostoja kierujących antynapoleońskim powstaniem najważniejszych pruskich arystokratów. W Namysłowie rozpoczynał karierę w pruskim wojsku przywódca antynapoleońskiego buntu, późniejszy marszałek Yorck Wartenberg. Z Gręboszowa k. Namysłowa pochodzi dca całej kawalerii śląskiej landwehry Gustaw Adolf Henckel-Donnersmarck – tu zresztą z wielką pompą został pochowany zimą 1813 r. Z Pokoju k. Namysłowa pochodzi również faworyt Pawła I i niedoszły car Rosji, ks. Eugeniusz Wirtemberski, który od 1806 r. dowodził rosyjskimi korpusami walczącymi z wojskami napoleońskimi. Dlatego też oddziały namysłowskiej Landwehry wkroczyły do Wrocławia jako pierwsze dobrze zorganizowane pruskie oddziały wojskowe, gdzie przecież ogłoszono antynapoleońską wojnę powstańczą. Do zmilitaryzowanych majątków namysłowskich prorosyjskich pruskich arystokratów powinni byli trafiać w pierwszej kolejności namysłowscy jeńcy Wielkiej Armii [lub do kopalń tarnogórskich i bytomskich Hencklów Donnersmarcków].
Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Namysłowskiej, p. Tadeusz Wincewicz, który z bliżej nieznanych mi powodów nie zdecydował się na udział w spotkaniu z Panią Konsul w Namysłowie[nie został na spotkanie zaproszony], namawia mnie do przygotowania pamiątkowego wydawnictwa związanego z odsłonięciem w Namysłowie tablicy. Z pewnością znowu nie poradzę sobie sam. Ponieważ na polskim rynku wydawniczym pojawiła się nowa ciekawa anglosaska publikacja poświęcona m. in. Legionowi Irlandzkiemu, o którym już pisałem w artykule „Jeńcy Wielkiej Armii w Namysłowie”, książka Guy C. Dempsey’a „U boku Napoleona . Jednostki cudzoziemskie w armii francuskiej w czasach Konsulatu i Cesarstwa 1799-1814”, możliwe jest dotarcie dzięki przypisom i dobrej bibliografii do bardzo ciekawych historycznych źródeł francusko-języcznych. Szczególnie ciekawe powinny być opracowania historyczne Pierra Carlesa:
1) Le Corps Irlandais au Service de la France sous le Konsulat et l’Empire, „Revue Historique de l’Armee”, nr 2, 1976, s. 25-54.
oraz 2) Les Derniers Jour des Regiments Etrangers Au Service de Napoleon, „Revue Historique de l’Armee”, nr 4, 1972, s. 55-74.
Guy C. Dempsey w pozycji „U boku Napoleona” (s.222), powołując się na opracowania Pierra Carlesa, pisze o zachowanym spisie personalnym żołnierzy 1. i 2. batalionu Legionu Irlandzkiego (!), który wyruszył w 1813 r. w kierunku Saksonii, Łużyc i Śląska. Na podstawie tego spisu podaje na przykład, że w 2 . batalionie Legionu Irlandzkiego (właściwie 3 Pułku Cudzoziemskiego) służyło 163 Polaków i 124 Austriaków - przy zaledwie 9 Irlandczy-kach. W 1 batalionie służyli natomiast żołnierze aż 25 narodowości, m. in. 99 Węgrów, 77 Niemców, 65 Irlandczyków, 57 Francuzów, 52 Austriaków, 42 Prusaków, 40 Polaków, 29 Ślązaków, 21 Saksończyków,19 Westfalczyków, 17 Bawarczyków…
Czy zatem możliwe byłoby dotarcie do tego personalnego spisu, który wykorzystał Pierre Carles na s. 50 swojego 1) opracowania (Le Corps…) oraz na s. 64-65 2) opracowania (Les Derniers…). Francuski historyk powołuje się najpewniej na ten spis żołnierzy jako wykorzystany do tej narodowej statystyki dokument źródłowy. Ale czy możliwe byłoby dotarcie do skanu oryginalnego spisu osobowego tego dokumentu – on musi być precyzyjnie zlokalizowany w przypisie francuskiego artykułu, aby opublikować go w tym wspomnianym przeze mnie pamiątkowym wydawnictwie?
Dotychczasowe moje wypowiedzi publicystyczne były jednak albo polonocentryczne, albo irlandzkocentryczne, aby tego uniknąć potrzebowałbym dotrzeć do podstawowych informacji o pozostałych pułkach 17 Dywizji Puthoda 134, 146, 147, 148 Pułkach Piechoty Liniowej. Co nieco znajdziemy tych informacji u Mariusza Olczaka. Ale przydałoby się więcej wieści o walczących na Śląsku Francuzach ze wspomnianych powyżej pułków. Informacji o samym generale Puthodzie znalazłem już sporo.
Tej polonocentryczności lub irlandzkocentryczności winien jest jednak sam Napoleon i Francuzi, którzy Legion Irlandzki, a potem 3 Pułk Cudzoziemski, traktowali jako broń psycho-logiczną w walce przeciw Brytyjskiemu i Rosyjskiemu Imperium. Sądzę, że pomysł wzbogacenia uroczystości o zaproponowaną przez pana Tadeusza Wincewicza, prezesa Towarzystwa Miłośników Ziemi Namysłowskiej, okazjonalną broszurę związaną z wmurowaniem tablicy przy kaplicy Św. Trójcy jest ciekawy. Myślę, że powinna w niej znaleźć się obszerna wypowiedź Pani Konsul. Wydawnictwo byłoby oczywiście samofinansującym się przedsięwzięciem, bo p. Tadeusz Wincewicz jest dobrym edytorem i jednocześnie właścicielem wydawnictwa „Namislavia”.
Proszę mi wierzyć, że Pani osobiste zaangażowanie w batalię o tablicę pamiątkową w Namysłowie znacznie poprawiło mój nastrój i zbudowało na nowo wiarę w sens podejmowanych przeze mnie działań. Dzięki takim osobom jak Pani odzyskuje się wiarę, że warto było się starać o coś, co ma tylko, niezrozumiany przez wszystkich, duchowy wymiar.