O godzinie szóstej wieczorem przy dźwiękach wszystkich dzwonów przez Namysłów podróżowała z Rosji owdowiała cesarzowa.
Kim była cesarzowa w żałobie? To urodzona w Szczecinie ks. Zofia Dorota Wirtemberska, która po przejściu na prawosławie przyjęła imię Maria Fidorowna. Ta znana niegdyś w całej Europie nieszczęśliwa monarchinii została w 1776 r. żoną wielkiego księcia Pawła – od 1796 do 1801 r. cara Rosji. Ta kolejna Niemka na tronie rosyjskim urodziła Moskwie dziesięcioro dzieci. – m. in. cara Aleksandra I, wielkiego księcia Konstanego, cara Mikołaja I (tzw. "Pałkina"). Była właściwie nieszczęśliwą matką i żoną. Jej teściowa, również Niemka ze Szczecina, słynna caryca Katarzyna Wielka, odsunęła ją od wychowywania synów – Aleksandra i Konstantego – szykowanych na następców tronu, by pominąć w dziedziczeniu ich ojca, Pawła.
Maria Fiodorowna (vel. Zofia Dorota Wirtemberska)
W 1796 r. wielka księżna Maria Fiodorowna była świadkiem tajemniczej i jednak przedwczesnej śmierci 67-letniej teściowej Katarzyny. Tytułem cesarzowej-żony cieszyła się i szczyciła się tylko pięć lat , bo już w marcu 1801 r. dane było jej zobaczyć trupa zmasakrowanego i uduszonego szarfą cesarską męża. Zresztą kompletnie zdezorientowany i osaczony Paweł I, podejrzewając ją o udział w spisku, miał zamiar zamknąć pruską księżnę-carycę w monasterze. Po carobójstwie inspirowanym przez Piotra von Pahlena (tego, o którym jest mowa aluzyjnie w mściwej pieśni młodych więźniów w "Dziadach cz. III" : Może w moim pokoleniu/ Zrodzi się Palen dla cara) i wstąpieniu na tron Aleksandra „nasza” wdowa ponownie znalazł się w niełasce - syn zamknął ją w monasterze.
Zofia Dorota Wirtemberska była wyjątkowo ambitną osobą i liczyła, że podobnie jak teściowa stanie się carycą-regentką
Dzięki staraniom cesarzowej Marii Fiodorowny jej bratanek, ks. Eugeniusz Wirtemberski (od 1822 r. trzeci w kolejności dziedzic Oleśnicy i Pokoju) o mały włos nie został carem Rosji. Paweł I, przeczuwając grożące mu niebezpieczeństwo, planował wydziedziczenie z praw do tronu wychowanych przez carycę Katarzynę synów. Książę Eugeniusz z podnamysłowskiego Pokoju miał poślubić swoją kuzynkę i stworzyć nową linię dynastyczną carów rosyjskich. Wtedy "nasz nastoletni ziomek" ledwo uszedł z życiem, bo wszystko w swoje rece wziął Piotr von Pahlen, który dowodził grupą oficerów mordujących cara.
W październiku 1818 r. Maria Fidorowna zmierzała do siedziby Wirtembergów w Oleśnicy, a gdyby podróżowała latem pewnie zatrzymałaby się w letniej rezydencji oleśnickich książąt w Pokoju. Wdowa-cesarzowa to również matka cara Mikołaja I – a wiec tego cesarza, którego nie udało się zamordować w spisku podchorążemu (grafowi) Kordianowi.
Trzeba jednak powiedzieć, że przejeżdżająca przez Namysłów „owdowiała cesarzowa” była – w przeciwieństwie do rozpustnej i cynicznej teściowej Katarzyny – jednostka "prawą i szlachetną".
Na dworze petersburskim broniła interesów dynastycznych Wirtembergów i Niemiec. To wokół jej fraucymeru (dworu) skupili się po klęsce pod Tylżą (1807) pruscy emigranci – arystokraci, wyżsi oficerowie. Oni to wymusili na niedołężnym i marionetkowym królu Fryderyku Wilhelmie III ogłoszenie we Wrocławiu antynapoleońskiego powstania 1813 r. Ocaliło ono niepodległość Prus, ale nie zapewniło jednak suwerenności zewnętrznej wobec Rosji. Moskale ze swoimi wieloma dywizjami kozaków i jegrów wkroczyli już w 1813 r. do Berlina - a towarzyszaca im jedna dywizja gen. Hansa Yorcka Wartenberga tuszowała tylko kompletne uzależnienie Prus od Rosji.
Gdyby Prusy pozostały - tak ks. Józef Poniatowski - wierne Napoleonowi, Śląsk wróciłby po Kongresie Wiedeńskim do Austrii, a Prusy Wschodnie przypadłyby nam, czyli Królestwu Kongresowemu - rządzonemu wówczas przez wielkiego księcia Konstantego.
Prusy powinny były być już wtedy poddane procesowi rozbiorów - tak jak I Rzeczypospolita. Pozbawione Śląska nie miałyby jak zyskać cywilizacyjnej siły i rozmachu, zjednoczyć Niemiec, a potem wywołać w przyszłości dwóch światowych wojen.
Obdarowani Śląskiem Habsburgowie i mający jednak mentalność dominatorów naród niemiecki eksplodowaliby pewnie w I Austriackiej Rzeszy. I tego obawiali się Rosjanie. Woleli dać jeszcze raz władzę pruskim marionetkom - pociąganym za sznurki w Moskwie. Najlepszym tego przykładem jest los "owdowiałej cesarzowej", która do końca życia pozostawała pod policyjnym dozorem Kremla. Na "samodzielną" przepustkę z wizyta u krewnych została wypuszczona dopiero w październiku 1818 r., dlatego z taką radościa i honorami witali ją w Namysłowie Prusacy. Była to zapowiedź końca powojennej rosyjskiej okupacji. Sygnał, że zaczyna się przecinanie i przecieranie kremlowskich sznurków.