Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Śmierć, pogrzeb i nagrobek grafa Gustawa Adolfa Henckla v. Donnersmarcka

Stary tekst...

Trędowate pruskością żeliwo Gustawa Adolfa H. v D. Stan z 1997 r.

        Na cmentarzu w Gręboszowie – nekropolii Hencklów Donnersmarcków - znajduje się najciekawszy, ale nie najpiękniejszy, żeliwny nagrobek Gustawa Adolfa Henckla von Donnersmarcka. Ten generał pruski zginął jako dowódca całej śląskiej kawalerii landwehry podczas oblężenia Głogowa. Tej twierdzy śląskiej dowodzonej przez gubernatora generała Laplane'a broniło 9000 żołnierzy Wielkiej Armii. 10 listopada o godz. 9.00 generał-gubernator Laplane wydał rozkaz, a kapitan Ruta ze swoim oddziałem i saperami uderzył na transzeje znajdujące się przed  fortem Gwiazda. Rosjanie i Prusacy byli zaskoczeni. Rozgorzała zacięta walka – w trakcie  której Gustaw Adolf H. v D. otrzymał 16 ran ciętych i dwie postrzałowe. Razem z generałem z podnamysłowskiego Gręboszowa zginęło lub zostało ciężko rannych 300 oblegających.
        Pogrzeb odbył się dopiero 6 grudnia 1813 r. Ciało wodza skremowano, a w Gliwicach odlano żeliwno-pancerny nagrobek. Pierwotnie wieńczyła go metalowa urna prochowa, która wg obserwacji ostatniego żyjącego męskiego potomka gręboszowskich Hencklów, Petera - emerytowanego nauczyciela  ekonomii w szkole średniej,  została skradziona ok. 1976 r. Obecnie w jej miejscu tkwi dospawany metalowy krzyż – dzieło byłego proboszcza Tadeusza Rusnaka. Data zniknięcia dziwnie pokrywa się z datą ekshumacji Clausewitza pochowanego niegdyś we Wrocławiu i przewiezieniem go do prusko-enerdowskiego panteonu bohaterów narodowych Wschodnich Niemiec. Czyżby żeliwna „trumienka” wyparowała, by znaleźć się również po latach w nowym panteonie starych Niemiec?

Stan nagrobka sprzed wojny.

       Pogrzeb był uroczysty i chyba koszmarny. Do Gręboszowa w orszaku żałobnym podążył prawie cały Namysłów. Przez 9 km namslauerom towarzyszyła muzyka marszowa i żałobna pułkowej orkiestry, kompania mieszczańska landwehry w czarnych mundurach w kaszkietach z trupią główką i bractwo kurkowe. Na nagrobku odlano piękne inskrypcje i symbole żołnierskie i ziemiańskie. Pan był nie tylko generałem, ale i "kochanym grafem i gospodarzem ziemskim".
      W 1997 r. podczas rajdu „Klanu Zerwanych z Uwięzi” Ala Dziadak (dziś germanistka) dokładnie spisała te nagrobne inskrypcje. Oto one w wolnym tłumaczeniu:

Gustaw Adolf Henckel v. Donnersmarck
Landdrv: Divis Chef d. Roch: Rr: Roth Adler
dral: Orosstr: Ritt: eisern Kreuze [?]
regierend: Standesh Freier zu Beuten, in Schlesien
Erbh. auf Tarnowitz-Neudeck, Voischnick[?]
geb. d. 31. Aug. 1764. geffalen v: Glogau im
Kriege fure deutsche unabhaengikeit, am 10. Nowbr 1813

[wolne tłumaczenie]

Dowódca dywizji pospolitego ruszenia (landwehry),
odznaczony orderem czerwonego orła, wolny pan Bytomia
na Śląsku, dziedzic Tarnowskich Gór i Świerklańca. ur. 31. 08. 1764 r.,
poległ pod Głogowem na wojnie o niemiecką niezawisłość,
dnia 10 listopada 1813 r.

Boczna ściana

Heil Ihm
Erkaempft Er auch mit seinem
Schr[v?]oedte N[R]ichts als dies Grab
in freier Erde.

Cześć(Chwała) Mu!
Wywalczył sobie ...........[?]
………………[?] grób w wolnej ziemi.

Druga ściana boczna

Tapfer und gechert
Menschenfreundich und gelibt ruht
Er hier im kresie derer denen
Er Vater vohlthoeter und Beglucker war

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

Dzielny i poważany, życzliwy ludziom
i kochany. Spoczywa tu w gronie tych,
których On Ojciec był dobroczyńcą uszczęśliwiającym.

Podaję te napisy nagrobne, bo po nieudolnej konserwacji związanej z Jubileuszem Setnej Rocznicy Konsekracji kościoła neoromańskiego pw. św Katarzyny w Gręboszowie, jest on dzisiaj raczej nieczytelny. Co ciekawe, w tej wyprawie przed laty brała również udział Anna Zychowicz (później absolwentka polonistki i historii sztuki) i Magda Podeszwa (absolwentka anglistyki), która wówczas, za pozwoleniem proboszcza Tadeusz Rusnaka,  grała na organach firmy „Berschdorf”.

Po proboszczu Tadeuszu Rusnaku pozostało również dobre wspomnienie. Uporządkował on z Peterem Hencklem v. Donnersmarckiem sprofanowane grobowce rodzinne i doprowadził do jubileuszowych uroczystości, na które przyjechała cała żyjąca grafowska rodzina z jej odnogi gręboszowskiej. Zresztą uroczystości zaszczycili wówczas wojewoda opolski Adam Pęzioł i biskup pomocniczy Jan Tyrawa. Na pamiątkę tych działań proboszcza Tadeusza Rusnaka niemieccy arystokraci  posadzili dąb o imieniu "Tadeusz". Rośnie on na środku starego cmentarz ogrodzony ozdobnym płotkiem. Jestem winien ksiedzu pamięć o jego działaniu w Gręboszowie, bo jako jedyny zapamiętał, kto dał impuls do uporządkowania przestrzeni starego cmentarza. Po spotkaniu z Peterem Hencklem Donnersmarckiem w Greboszowie i zaaranżowanym przez mnie spotkaniu z burmistrzem Maciągiem, gdzie w imieniu namysłowian przeprosiłem za profanację rodzinnych grobów - przeprosiny te komentowała, jak mówił mi prof. Tadeusz Harjasz, niemiecka stacja telewizyjna - był on jedynym człowiekiem, kóry pamiętał, kto napisał reportaż pod prowokacyjnym tytułem "Jechać do Gręboszowa"  i przysłał zaproszenie na jubileuszowe uroczystości. Tytuł  reportażu uderzał w mit kresowy i był jakąś tam formą polemiki z Adamem Zagajewskim. Formulował on przekorny nakaz odbudowy mitu śląskiego - nakaz powrotu do jego śląsko-niemieckich źrodeł i korzeni, nawet wtedy, kiedy nie pojawia się w tym świecie Polska.

Ale już wtedy, znając sarkazm Wilhema Szewczyka zawarty w jego "Skarbie Donnersmarcków", zadawałem sobie pytanie, jaki był stosunek Donnersmarcków z Gręboszowa do polskości? Kim był ojciec Petera H. v D. w czasie okupacji, że nie odwiedzał swojego rodzinnego Gręboszowa i Polski? I ciągle miałem przed oczyma ohydne PRL-owskie nagrobne lastriko upamiętniajace pochowanych za płotem starego cmentarza zmarłych tu serbskich jeńców.

Przy okazji rozsupływania kłębka zwiazanego z "Jeńcami Wielkiej Armii w Namysłowie"  otrzeźwiałem. Uznałem tradycję pruską za zdecydowanie negatywną  i w 2005 r. w  liście do Mariusza Olczaka, autora monografii "Kampania 1813, Ślask i Łużyce" już z należnym krytycyzmem pisałem:

W Pana książce wśród szwoleżerów - oficerów leczących swoje kontuzje w uzdrowiskach dolnośląskich znalazłem nazwisko Kotuliński. To bardzo ciekawy ród.  Należał do nich Świerczów – dziś siedziba gminy. Zostali oni wyparci ze swoich włości przez Pritwitzów- Gaffronów i Hencklów Donnersmarcków. Mieli nadany jeszcze przez króla Władysława Jagiellończyka przywilej warzenia piwa. Wg legend receptura warzenia piwa „Kaltenberg” jest oparta na wypracowanej jeszcze w średniowieczu recepturze z browaru Kotulińskich w Świerczowie.
Została ona zawłaszczona przez Niemców, jak wiele rzeczy w Namysłowie. Na przykład  namysłowski kościół ewangelicki został wybudowany z cegły polskiego klasztoru Wizytek, posadzkę i dzwony zrabowano z polskiego kościoła Franciszkańskiego. Do klucza dóbr Kotulińskich należały w przeszłości również: Dąbrowa, Biestrzykowice, Miodary, Gola.  Z tego, co wiem kościół drewniany z Gręboszowa ufundowali również Kotulińscy. Dzwony przedstawiające ich herb ze starego drewnianego kościółka z Gręboszowa znajdują się pono w Strzelcach lub w Miejscu. Jakby ktoś chciał zacierać ślady obecności Kotulińskich na tych ziemiach. [W latach siedemdziesiatych przeniesiono kościółek św. Katarzyny do skansenu w Bierkowicach i oderwano go jego historycznych korzeni - i wygląda to jakby Pretwiczowie (Pritwitzowie), zgermanizowany staroruski ród, i Donnersmarckowie zbudowali Gręboszów].

Zaniedbany jeszcze przed 1939 r. drewniany kościółek z Gręboszowa przeniesiono w połowie lat siedemdziesiątych do skansenu w Bierkowicach. Po remoncie nie wrócił on już na swoje pierwotne miejsce.

W przeszłości Kotulińscy prowadzili regularne wojny piwne z mieszczanami namysłowskimi popieranymi przez Luksemburgów i Habsburgów. Dodać należy, że Żydzi z Pokoju Eugeniusza Wirtemberskiego są pochowani na kirkucie w  Świerczowie - pochówki obejmują zdaje się i czasy napoleońskie. Część  macew zapisana jest po jednej stronie  w hebrajskim, a po drugiej w jidysz. Dlaczego tam? Chodziło chyba o zachowanie tradycji. To dowodzi również, że Kotulińscy  jeszcze przed Wirtembergami osadzali tu rzemieślników i kupców żydowskich. Gdzie zatem modlili się Żydzi Wirtembergów, skoro ich synagogę w Pokoju zbudowano dopiero w 1860 roku? Pewnie w drewnianej synagodze zbudowanej w Świerczowie-Miejscu - za przyzwoleniem Kotulińskich.

Po latach, wspominając jublleuszowe uroczystości, trzeba jednak podkreślić, że zapomniano, zapomnieliśmy wtedy o modlitwie za dusze pracujących w Gręboszowie Hencklów Donnersmarcków - przymusowo i z konieczności ekonomicznej robotników. Pracowników różnej narodowości . Mojej uwadze nie umknęło chyba to przeprosin słowo - podczas uroczystej mszy pracowało trzech najlepszych namysłowskich tłumaczy-germanistów...

Gdy przegląda się książkę adresową Gręboszowa z lat okupacji - aż roi sie w niej od nazwisk polskich. No właśnie - "Ubi sunt?" Gdzie oni są?

temat / lokalizacja

Dodanych komentarzy: 2

W głogowskim "Wehikule Czasu" - takiej reminiscencji z historii miasta znajdujemy kilka ciekawych informacji o Gustawie Adolfie Hencklu Donnersmarcku - po datą 10 listopada 1813 r. Dostrzegam nieco stylistycznych zapożyczeń ze swojego opisu i tłumaczenia napisu nagrobnego autorstwa mojego Ś.P. Teścia. Nawet polemikę z moimi ironicznym epitetem "pancerno-żeliwny nagrobek", która została adresowana do sympatyków ziemi tarnogórskiej. Dużo nieporozumień i historycznych pomyłek. Ale bardzo ciekawy jest ten rysunek Knoetla pokazujacy śmierć Gustawa Adolfa H. v. D. I fakt, że w kalendarium Głogowa to ważna data.

http://www.glogow.pl/tzg/wehikul%202009_2011/listopad11.html

Przyganiał kocioł garnkowi.  Ja sam dzieki temu tekstowi z Głogowa musiałem skorygować swój błąd. Sprawdziłem we wszystkich dostępnych mi źródłach - Gustaw Adolf H.v.D nie był jednak generałem (jak pisałem) a tylko dcą dywizji landwehry w randze podpułkownika. Skąd wziął mi się ten generał?