Przeciwnicy polityki oszczędności, efektów globalizacji i “dyktatury” Brukseli – już się mobilizują.
Europolitolodzy przewidują w związku z tym nawet większą frekwencję wyborczą… Czy to oznacza zdominowanie Parlamentu Europejskiego przez eurosceptyków? Wiele wskazuje na to, że w nadchodzących wyborach europejskich w 2014 r. skrajne ugrupowania polityczne mogą zdobyć rekordowe poparcie. Jak kryzys odbije się na wyborach? Ilu Europejczyków pójdzie głosować? Czy Unia Europejska jest zagrożona?*
W 2004 r. w Parlamencie było ok. 70 antyunijnych wojowników, z czego prawie połowa z Polski (LPR, Samoobrona, PiS).
W 2009 r. siła eurosceptyków urosła do 120.
Dodawszy do tej tendencji nastroje kryzysowe można oczekiwać, że w 2014 r. przeciwnicy Unii mogą podwoić swoją siłę, a to oznaczałoby włączenie hamulca dla integracji i koniec marzeń o UEtopii.
Cofnijmy się parę miesięcy wstecz.
Walcząc z kryzysem Trojka (KE, MFW, EBC) przedstawiła plan ratunkowy dla zadłużonego południa Europy stawiając ostre warunki „zaciskania pasa”: reforma finansów publicznych, cięcia wydatków, zmniejszenie deficytu budżetowego. Gdy rządy zaczęły wprowadzać drastyczne oszczędności: Grecy dali poparcie antyunijnym radykalistom, Włosi zagłosowali na komika Beppe Grillo, Brytyjczycy na ultraprawicową Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, we wszystkich pozostałych krajach znacznie wzrosło poparcie dla partii niechętnych europejskiemu projektowi. W Polsce dodatkowe poparcie zyskało PiS.
Zdobycze wspólnego rynku w dobie kryzysu zaczęły… dzielić społeczeństwa. Za dużo przybyszów z innych krajów pobudziło brunatne demony.
W tej atmosferze media szczególnie w „starej” Europie szokują:
- statystykami bezrobocia, gdyż „nowi” odbierają pracę Brytyjczykom, Francuzom, Niemcom…
- sumami „socjalnych” wyłudzeń przybyszów – nierobów... np. z Polski
- przestępczością „napłyniętą” ze wschodu.
Kryzys zaglądnął w rodzinne budżety – trzeba było znaleźć winnych.
Nic dziwnego, że na tym gruncie kwitną ruchy populistyczne i radykalne.
Jak wyglądają nastroje przedwyborcze w grupach politycznych „rozdających karty” w PE?