A on wrócił do swojego domu...

,,Mam jeszcze w oczach noc mojego pierwszego lotu do Argentyny, ciemną noc, w której migotały tylko- niczym gwiazdy- nieliczne światła rozrzucone na równinie.W oceanie ciemności każdą z nich oznaczała cud-swiadomość ludzką. W tym domu ktoś czytał, rozmyślał, lub otwierał przed kimś serce. w tamtym usiłował może zbadać przestrzeń, trudził się nad obliczeniami mgławicowej Andromedy. Tam znowu kochano. Światła płonęły tu i ówdzie na równinie i żądały należnego im pokarmu. Nawet najdyskretniejsze- światła w domu poety, nauczyciela, cieśli. Ale wśród tych żywych gwiazd ileś okien zamkniętych, ileś gwiazd wygasłych, ludzi uśpionych... Starajmy się zbliżyc nawzajem. Szukajmy rozrzuconych na równinie" ( Antoine de Saint- Exupery ,,Ziemia, planeta ludzi"). Takie moje noworoczne postanowienie. To może dotyczyć wszystkich , choć odkrywa smutną prawdę o nas samych... o tym, że zbyt często nie zauważamy ludzi, którym możemy pomóc, kryjąc twarz za zimnymi szkłami okularów- różowych, bo przez nie widać tylko to, co miłe dla oka. Szkoda, że nie widzimy tych, którzy czekają aż wyciągniemy do nich rękę, aż pomożemy im wyjść z kałuży koło drzwi wejściowych do naszych mieszkań- ciepłych, pełnych miłości, sytych, rodzinnych... Oni mijają tylko swoją kałużę... Nie chcę mijać obojętnie świateł na równinie. Jeśli coś nie świeci, nie znaczy, że tego nie ma. Spójrz na lampę w swoim pokoju w ciągu dnia, kiedy promienie słońca wkradają się do pokoju, a ona jest zgaszona, czeka aż nadejdzie zmrok i włączysz prąd, żeby rozgrzał pręcik w żarówce. Ona może mieć nadzieję, bo normalnie jest tak, że po dniu przychodzi wieczór, a po wieczorze dzień. Ludzie nie zawsze mają nadzieję, że poranek. Czasem chcieliby się nie obudzić, tylko umrzeć tam, pod drzwiami.Wtedy zauważasz, że ktoś pod nimi lezy, bo nie będziesz mógł przejść, żeby nie kopnąć tego martwego ciała. Ale wtedy będzie za późno, żeby pomóc. Rób co chcesz. Ja wiem, że nie pozwolę, żeby ktoś umierał obok mnie. Nawet jeśli nie mam nic... Raz pozwoliłam, tłumacząc się młodym wiekiem, brakiem możliwości i innymi przeszkodami. teraz wciąż mam przed oczami smutne oczy tego dziecka, które musiało wrócić do wilgotnego pokoju z zimnym piecem, szklanymi butelkami na stole i pijanymi rodzicami. Wtedy zdjęłam moje dziecięce różowe okulary.Szkoda, że nie mogłam ich oddać temu chłopcu. Tylko szłam i patrzyłam jak odchodzi. Powstrzymując się od płaczu nie powiedziałam mu ani jednego miłego słowa. Może wtedy uwierzyłby, że na świecie są jeszcze życzliwi ludzie. Powiedzcie, że są, bo sama zaczynam w to wątpić...

Dodanych komentarzy: 2

 Są, ale tak samo przestraszeni i bezradni jak ty czy ja. Ludzie boją się pomagać innym, bo wtedy tak naprawdę muszę otworzyć oczy na problem. Nie mogą mu, jak zwykle to robią, zaprzeczyć, nie mogą odwrócić wzroku ani przejść obok bez słowa. Kiedy decydują się pomóc, to bezpośrednio ich to dotyka. A kazdy czlowiek mimo woli broni się przed cierpieniem. Dlatego ludzie wolą zamknąć się w swoich czterech ścianach i zająć się czymś, co odciągnie ich umysł od tych problemów, które się widzi na ulicy czy choćby w klatce obok. Taka jest nasza natura, ze chcemy by te problemy nie dotykały bezpośrednio nas. Ale dopiero gdy człowiek wyciągnie białą flagę i wreszcie zdecyduje się, by COŚ ZROBIĆ, nadchodzi pewne wspaniałe uczucie, które daje niesamowitą satyskacje. Nie tylko dlatego, ze pomogliśmy komuś innemu, bo tak naprawdę, to NASZE zycie staje się wtedy bardziej wartościowe. Sama przez pewien czas przychodziłam do domu dziecka. Dopiero po spędzeniu tam kilku godzin, czlowiek doceniał to, co ma, a jednocześnie był wdzięczny całemu światu wokół. Uświadamiamy sobie ze to tak naprawde bujda, ze nie mozna zmienic swiata. Gdzieś usłyszałam cytat 

Kto ratuje jedno życie, ten jakby ratował cały świat. 

 

 

 

I jest to prawda. 

Chyba najważniejsze jest to, żeby nie nurzać sie we wziosłych ideach, nie szukać poklasaku, nie ogladac sie na innych, czy widzą i czy też chca pomóc, a życ takim życiem na codzień. Nie trzeba działać na duzą skalę, żeby być skutecznym. Nikt nie musi wiedzieć, że byłeś w tym roku św Mikołajem albo że twoje niepotrzebne już buty, szaliki i kurtki teraz nosi jakieś dziecko i jest mu ciepło. Świata się nie uratuje, ale to jedno życie - można.