Standardowy problem - od czego zacząć. Przecież nie będę przedstawiał Tymona Tymańskiego i Transistorsów. Nie będę opisywał muzyki yassowej, ani jakiejkolwiek innej. Chyba wystarczy, że zrelacjonuję sobotni koncert w pubie „Pod Aniołami” z cyklu „Anielski Live”. A było wunderbar.
Tymon i Transistors już po raz drugi przyjechali do Namysłowa, co więcej, podobno sam zespół zaproponował swój występ. Absolutnie nie mam pojęcia, czy Tymonowi tak posmakował domowy bigos, czy też tak bardzo polubił naszą publikę, że postanowił przyjechać tutaj po raz drugi. Ale to w sumie i tak jest nieważne.
Zaczęło się od tego, że na scenę weszło dwóch jegomości, z kartonowymi wzmacniaczami na głowie, zabawiających publikę absurdalnymi dowcipami. Niedługo potem wszedł zespół i sam Tymon, którzy nie pozostając poprzednikom dłużni, opowiadali kolejne jeszcze bardziej osobliwe dowcipy. Udało mi się zapamiętać tylko ten o Szwajcarach, ale go nie przytoczę, bo pewnie spalę. Jeszcze Tymon zaprezentował swoją twórczość poetycką i zaczęli grać.
Wybrałem się na koncert T&T znając może pięć piosenek (te z MySpace) i kilka kawałków zespołu Kury. Ponadto nie jestem aż takim fanem muzyki bluesowej i jazzowej, czyli tej, która jest głównie serwowana na koncertach „Pod Aniołami”. Mimo to, szybko odkryłem, że T&T to genialne połączenie wielu istniejących gatunków. Od jazzowych improwizacji, poprzez bluesowe pochody, dodając do tego progresywnego rocka w stylu Led Zepellin, post-grunge’owe piosenki, reggae’owe klimaty, czy też po prostu hardrock otrzymujemy prawdziwą bombę muzyczną i to w najlepszym wydaniu. Trzeba koniecznie napisać o technicznym warsztacie muzyków. Solówki obu gitarzystów, a zwłaszcza Tymona, przynajmniej mnie, wgniatały w ziemię. Sekcja rytmiczna też miała się czym pochwalić, bo zarówno basista, jak i perkusista sprawdzali się swoich rolach doskonale.
Ale i tak wśród wszystkich najważniejszy jest wokal Tymańskiego, który jest wybitny. Sam artysta potrafi zaśpiewać chyba wszystko, ale żeby się o tym dowiedzieć, to już trzeba przyjść na koncert, bądź posłuchać płyty. Podobała mi się także dwukrotna zamiana z perkusistą Filipem Gałązką oraz wspólne śpiewanie piosenki z Moniką Biczysko. Bardzo ucieszyłem się z zagranych przez zespół „Help me out”, „Bigos Heart”, coveru „Heart Shaped Box” Nirvany (wokal Tymańskiego był w tej piosence nieziemski, a nie każdy potrafi zaśpiewać Cobaina) i oczywiście hitu zespołu Kury „Szatan”. A cóż mógł zagrać T&T na bis? Oczywiśćie swoją wersję „Białego misia”.
Na koniec napiszę tylko, że sam koncert należy zaliczyć do wyjątkowo udanych. Przyczynił się do tego nie tylko wspaniały zespół, ale także świetna publika i niesamowity klimat „Aniołów”. Cieszy mnie fakt, że w Namysłowie też mogą zagrać takie gwiazdy jak Tymon & The Transistors. Wystarczy tylko powiedzieć: więcej takich koncertów!
Sevil
>>aby zobaczyć więcej fotografii, kliknij tutaj<<









