Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Świat ocalany zenitem - cz.2 (cdn - w wydaniu książkowym)

Ten najpiękniejszy i jednocześnie chyba najciekawszy pomnik nagrobny ziemi namysłowskiej poświecony jest Johanesowi Edgarowi grafowi Henckel v. Donnersmarkowi. Nie spoczął on w gotowym  grobowcu rodzinnym, ale w ziemi przed pomnikiem wykutym w piaskowcu. Podobnie zresztą jak jego ojciec - Georg Friedrich H.v.D., którego nagrobek również znajduje się na gręboszowskim cmentarzu. Fater Johanesa będzie zresztą pierwszym z Henckli Donnersmarcków, który przejdzie w 1856 r. na katolicyzm. Włodarzący wcześniej w Gręboszowie grafowie niemieccy to luteranie. Ojciec naszego Jana E. H.v.D. był budowniczym pięknego kościoła neogotyckiego w Kowalowicach. Data zmiany wyznania pokrywa się z datą ślubu z Eleonorą Frankenberg. I to prawdopodobnie pod wpływem żony przyjął wyznanie rzymsko-katolickie. Ojciec zmarł w Kowalowicach, ale pochowany został w Gręboszowie. Był on kawalerem krzyża maltańskiego, a więc człowiekiem zasłużonym dla Kościoła. Pewnie też przyjechał w 1863 roku do sąsiedniego Smogorzowa na konsekrację "neogotyckiej smogorzowskiej katedry". Być może też był współfundatorem budowy tej ważnej dla Polaków świątyni. Do niedawna w kościele w Kowalowicach to przywiąznie do Kościoła przypominał krzyż maltański na kutym elemencie herbowym, który podtrzymywał światło wiecznej obecności Ducha Świetęgo w prezbiterium kowalowickiego kościoła. Ostatnio ten element został zlikwidowany. Nie mnie sądzić, czy słusznie.

Johanes Edgar przyszedł na świat w Kowalowicach w 1861 roku. Bardzo dziwne są jego daty narodzin, ożenku i śmierci. Tak dziwne, że ktoś skuł na dacie ślubu cyfrę 1. Jej na nagrobku brakuje. Urodził się w 1861 roku, w 190_1 ożenił się z Zofią Stolberg-Stolberg, a i zmarł w 1911 roku. Dlaczego komuś zależało, abyśmy nie znali daty jego ślubu? Ożenił się - jak na arystokratę - bardzo późno(40 lat), a tak szybko zmarł(50 lat)?

"Czy powstała na nagrobku liczba 190 ma ukryte dla nas  znaczenie? Czy jest to symbol 173 poległych w styczniu 1945 roku pod Smarchowicami Ślaskimi żołnierzy Wehramachtu i Volkssturmu ? Na cmentarzu w Namysłowie pochowano ich niegdyś 186. Czy może jest to liczba zakatowanych przez namysłowskie gestapo AK-owców? Czy może liczba pracujących w Kowalowicach, Rychnowie i Gręboszowie (włości w ordynacji Hencklów-Donnersmarcków) żołnierzy września i AK, którzy decydując się dobrowolnie na pracę mogli mieszkać i żyć bardziej swobodnie niż w oflagu czy stalagu?"

Niemiecki Jan poślubił 27-letnią kobietę. Tyle lat miała w chwili śmierci moja mama. Czy Johanes i Zofia byli szczęśliwym małzeństwem? Musieli być ze sobą bardzo związani, bo rzadko zdarza sie na nagrobkach, aby prócz daty narodzin i śmierci umieszczać datę ślubu. To przywiązanie podkreśla także puste miejsce, które przez 50 lat od chwili śmierci Zofii Stolberg-Stolberg czekało na kamieniarza. Inskrypcja nagrobna żony Johanesa pojawiła się dopiero w 1995 roku. Nakazał ją wykuć wnuk Peter - odwiedzający w tamtym czasie Gręboszów i Namysłów. Babcia emerytowanego gimnazjalnego nauczyciela ekonomii, ubogiego grafa, Petera H.v.D., zmarła podczas niemieckiej ewakuacji ludności cywilnej w styczniu 1945 roku w okolicach Kamiennej Góry w drodze do Jeleniej Góry. Ojciec Petrusa zmarł w 1973 roku i nie zdołał wykonać ostatniej woli zmarłej, która marzyła o tym, aby spocząć obok męża. Testament mógł dopiero wykonać wnuk. Ale i on przez długie lata miał watpliwości, czy jest sens to czynić. W rozmowie wyjaśnił mi kiedyś, że w pewnym momencie chciał wszystkie gręboszowskie nagrobki wrzucić do betonowego sarkofagu i zalać żelbetową płytą i raz na zawsze zasypać gruba warstwą ziemi. Od tego kroku odżegnał go jednak proboszcz Tadeusz Rusnak. Dwaj ludzie - katolicki polski ksiądz i zubożały niemiecki graf  - ocalili więc - jak mogli - wspólną pracą resztę nagrobków, uporządkowali sprofanowane szczątki luterańskich przodków z grobowca. Doprowadzili zresztą w 1999? do wielkich uroczystości pojednania  polsko-niemieckiego na szczeblu nie tylko lokalnym. Zdołali tylko zniszczyć przepiękny neogotycki dach grobowca. Aby mnie uspokoić, kiedy go ścinali mechanicznym piłami, mówili, że jedzie on do konserwacji. Po latach dowiedziałem się, że został on wywieziony na złom. Dlaczego został on zniszczony? Mogę snuć tylko przypuszczenia. Na pewno była to wola Petrusa.

"Usunąć dominujący w przestrzeni cmentarza  element architektoniczny, który pomniejszał ukrzyżowanego kamiennego Chrystusa. Tego na  nagrobku dziadka Jan Edgara, a przede wszystkim babci Zofii - która po wykuciu nowego napisu stała się ofiarą wypędzenia, rodzinną ikoną. Nie spoczywa co prawda w tej ziemi, ale symbolicznie może przecież być pogrzebana w tym miejscu.Ten neogotycki dach to znak wielkości i dominacji Hencklów na tej ziemi. On to przecież prowokował do kradzieży lub profanacji. Tak, trzeba go usunąć. Nową ikoną polsko-niemieckiego pojednania będzie więc dziadek -  katolik i fundatorator kościoła oraz babcia - ofiara sowieckiego brabarzyństwa" - tak prawdopodobnie myślał graf Petrus.

Czy jednak nie jest to bardzo fragmentaryczna i uproszczona wizja rodzinnej historii. Czy nie jest to budowanie mitu na fałszywych założeniach. Co począć przecież z Donnersmarckami - hakatystami, Polakożercami - takim choćby jak Gustaw Adolf lub Łazarz Karol. Co począć z ojcem, który był przecież członkiem NSDAP i korzystał z niewolniczej pracy więźniów. Każdy cmentarz jest tekstem kultury. Jak dalece mamy prawo ingerować w jego przebudowę? - zwłaszcza, że neogotycki dach był arcydziełem ślaskiej sztuki kowalskiej i tworzył niezwykły cmentarny klimat.

Zadumę może też budzić ten dospawany przez księdza Tadeusza Rusnaka na nagrobku Gustawa Adolfa metalowy surowy krzyż, który zastępuje zaginioną w latach siedemdziesiatych urnę. Może Gustaw Adolf w czyścu lub w momencie śmierci przestał być ateuszem?

Nasz bohater - z pewnością pozytywny - nim spoczął w gręboszowskiej ziemi zdołał ufundować neoromański i bardzo ciekawy - szczególnie we wnętrzu - kościół. Dlaczego pod wezwaniem św. Katarzyny - tak jak imię mojej pochodzącej się z zaboru rosyjskiego babci? Tę fundację przypominają witraże greboszowskiego kościoła, które - podobnie jak w Kowalowicach - sąsiadują z herbem stroruskiego zgermanizowanego rodu Pretwiczów(Pritwitzów).

Jednak właściwa tablica fundacyjna znajduje się w zewnetrznej ścianie prezbiterium kościoła:

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

Dises Gotteshaus gemeiht der Heiligen Catharina murde erbaut von Johanes Edgar Graf Henckel von Donnersmarck in den Jahren 1897-1899.

Ta świątynia pod wezwaniem świętej Katarzyny została wybudowana przez Johanesa Edgara H.v.D w latach 1897-1899.

 

Najpiekniejszy pomnik nagrobny ziemi namysłowskiej znajduje się na starym cmentarzu przykościelnym w Gręboszowie. Skrywa wiele tajemnic. Nikt jeszcze o nim nie pisał i nie zgłębiał jego fascynującej historii i symboliki. Fotografia została wykonana jeszcze przed 1995 rokiem. Co stało się z przepięknym neogotyckim dachem drugiej mogiły? Dlaczego Chrystus zawisł na drugim krzyżu celtyckim ziemi namyslowskiej? - pierwszy znajduje się w portalu drzwi wejściowych powiatowego szpitala w Namysłowie. Czy jest to wyraz ekspiacji Hencklów-Donnersmarcków za popełnioną w 1813 r. zbrodnię na żołnierzach 17 ("Bretońskiej"?) Dywizji Puthod i V Korpusu szkockiego hrabiego Jacquesa Aleksandra Law Laurristona? Czy zachował się testament Johana Edgara Henckla- Donnersmarcka, który był najprawdopodobnie głównym fundatorem "Kruepelheimu Braci Bonifratrów" w Namysłowie?

Na wcześniejszej fotografii tego pomnika miejsce po prawej stronie było jeszcze puste. Niezanny mi z imienia i nazwiska kamieniarz z Sycowa wykuwa w 1995 r. na polecenie ostatniego męskiego potomka greboszowskich Hencklów Donnersmarcków, Petera,  napis nagrobny dla grafinii Zofii Stolberg-Stolberg. Była ona babcią Petera H.v.D. i żoną Jana Edgara H.v.D. Dlaczego napis wykuto dopiero po 50 latach od jej śmierci? Odpowiedź znajdziecie w artykule.

Dodanych komentarzy: 11

Rzeczywiście dziwne i pełne tajemnic są dzieje nagrobków von Donnersmarków. Czy wszystkie te tajemnice da się tłumaczyć niechęcią miejscowych do poniemieckich nekropolii?

Trudno mówić o niechęci miejscowej ludności do nagrobka Johana Edgara Henckla Donnersmarcka. Wrecz przeciwnie. Na jego grobie lub wokół jego grobu zawsze znajdują sie zadbane kwiaty. Gręboszowianie potrafią być wdzięczni szlachetnemu fundatorowi kościoła.

Niechęć do luterańskich grafów to jednak przeszłość. Choć trzeba dodać, że tablicę nagrobną Łazarza Karola wywieziono aż do lasu pod Rychnowem. Tam roztrzaskano. Zemsta dotknęła prawdopododnie twardego hakatystę. A miejsce też było nieprzypadkowe. Tu prawdopodobnie dokonano w styczniu 1945 roku masowych egzekucji na jeńcach wojennych - patrz artykuł "Testament Kazimierza Kulińskiego".

Zważywszy na wszystko, co się działo na tych ziemiach z Polakami w przeszłości, Gręboszowianie potrafią być wielcy, miłosierni i szlachetni.

Zresztą od 1613 roku towarzyszą im w codziennym  życiu słowa wybijane przez dzwon ufundowany jeszcze przez Annę Kotulińską z domu Galisch (po polsku Golec - od szlachty gołoty, ale zachowującej się godniej niż bokser Andrew):

PULSANDO   AUDITUM   VERBI   REVENTER  HONORO !!!

DZWON POCHODZI JESZCZE Z DREWNIANEGO KOŚCIOŁA UFUNDOWANEGO PRZEZ SŁYNNY RÓD KOTULIŃSKICH - ZAWSZE WSPIERANYCH PRZEZ JAGIELLONÓW, NAPOLEONA I JEGO AGENTÓW.

Jeśli groby znalazły opiekunów w postaci mieszkańców Gręboszowa, to dlaczego Peter H.v.D. nosił się z zamiarem unicestwienia nagrobków?

To bardzo dobre pytanie. Ale trzeba by było je zadać Petrusowi. Ja tylko mogę snuć rozważania na temat małostkowego charakteru i zmaterializowanej mentalności Niemców. Odpowiem takim przykładem. Niegdyś miałem taką przygodę z niemiecka przyjaciółką. Po zapaleniu papierosa jej plastikowa jednorazówką schowałem odruchowo zaplniczkę do kieszeni. Ona po krótkim czasie o nią się upomniała. Oddałem ją i przeprosiłem za kleptomański automatyzm. Nazajutrz moja Karla zrobiła mi prezent. Kupiła mi lazurową plastikową zapalniczkę. To był taka lekcja. Oświeceniowy i małostkowy, luterański dydaktyzm. Prezencik wołał: Polaku, nie kradnij! Wziąłem ten pedagogiczny prezent i nawet przez jakiś czas był mi bliski. Swojej przyjaciółce odpowiedziałem wierszem, który opublikowałem, kiedy po gazowym i rurowym romansie Putina ze Schroederem zaczęły psuć się tak dobre po 1991 roku stosunki polsko-niemieckie. Wiersz jest trochę pikantny i dwuznaczny. Nie będę go cytował.

Podobnie jest z Petrusem. Dla niego każda strata jakiegokolwiek elementu cmentarza - na przykład urny Gustawa Adolfa to pretekst do całkowitego zerwania więzi. On myślał wtedy, że Gustawa Adolfka zniszczyli mu Gręboszowianie. Kiedy przyjeżdżał do Polski, skrzętnie notował, co znowu ukradli mu Polacy. Podświadomie czuł jednak, ze to jego własność. Nie skompensował mu jej rząd niemiecki. Tak jak to uczynił przynajmniej w ograniczonej formie rząd polski dla zabużan." Zakopać, aby nic nie ukradli i nie sprofanowali. Zakopać, aby nie przeżywać przykrości".

Żeliwna trumienkę z prochami napoleońskiego Adolfa najprawdopodobniej wywieziono w latach siedemdziesiątych do "Enerdowa". Może jednak była to zemsta bardzo świadomego historycznie "agenta obcego wywiadu"? Petrus za mało wie o swoich przodkach. Pogłębiona refleksja historyczna jest jakby w Niemczech zablokowana. Oni nigdy się nie przyznają do tego, że byli wasalami i niewolnikami Rosjan. Gdzieżby to naród o takiej kulturze mógł być manipulowany i kreowany przez Moskwę? Spychają w podświadomość ten kompleks niższości politycznej wobec Rosji. Potem oczywiście nadymaja się i prawie pękają - maszerują, by zdobyć Moskwę. Taka huśtawka, sinusoida emocjonalna. Wcześniej jednak bratają się z silnym "Wielkim Bratem". Dzielą się i żerują na trupie Europy i Polski. A potem posileni przystępują do "braterskiej ogólnoświatowej bójki".

P>S>

Chciałem użyć w tej relacji czasu przeszłego, ale nie pozwala mi na to wiedza historyczna i polityczna. Poza tym stary proboszcz Kowalowic przehandlował kuty element z herbem Donnersmarcków i krzyżem maltańskim. Było nie było - świętość wyposażenia świątyni. Czy wybaczy nam to Petrus? Czy znowu to my będziemy musieli przepraszać? Dzieje nikczemności są uniwersalne - ani polskie, ani niemieckie. Polaku, zanim ukradniesz lub zniszczysz cokolwiek z poniemieckiego mienia - pięć razy się zastanów. Nie stać nas przecież na taki europejski i kosmopolityczny bilans. Jak zresztą na szali odmierzyć winę nazistowskiej rzeźni - odległą w czasie - i kradzież kościelnego mienia, ale mającego dzisiaj wymiar święty i symboliczny.

... skrywa  swoje tajemnice. Może warto odwiedzić 1 listopada Gęboszów i zobaczyć dwie najciekawsze mogiły ziemi namysłowskiej. O tej drugiej ... idąc śladem linku:

http://www.namyslowianie.pl/blog/entedy/%C5%9Bmier%C4%87_pogrzeb_i_nagrobek_grafa_i_genera%C5%82_gustawa_adolfa_henckla_v_donnersmarcka

Entedy czy masz dużo takich perełek w postaci zdjęć z minionych dekad robionych analogiem?
Bo te zdjęcia są niesamowite - chodzi mi o klimat i wartość jakie niosą "zatrzymały czas" i w realu się tego nie zobaczy.

Fajnie byłoby, żeby powstał taki dział "namysłów z minionych lat" i użytkownicy mogli w jednym miejscu wrzucać swoje prywatne zdjęcia z minionych lat. Powstałby ciekawy zarys rozwoju miasta uwieczniony na fotach.
Gdzieś już coś takiego w sieci widziałem, tylko nie mogę przypomnieć jakie to było miasto.
Tylko pozostaje pytanie czy namysłowianie by się w to zaangażowali?
Bo zdjęć takich chyba jest sporo.

Trochę tych zdjęć robionych analogiem znalazłoby się. Z dwadzieścia dobrych starych fotografii wisi na I pietrze korytarza LO, przy gabinetach historycznych. Nieco tych analogowych fotek mam na kliszach. Ale to chyba taką galerię "Namysłów z minionych lat" musiałby założyć RedNacz. Namysłowianie, myślę, chętnie by się zaangażowali.

                                 entedy

Entedy!Z prawdziwą przyjemnością czytam Twoje historyczne teksty.Ostatnio
zaintrygowało mnię zdanie dotyczące proboszcza z Kowalowic,który "przehandlował"
celtycki krzyż.Czy chodzi o ks.A.P.,z którym "rozstano się"w nieprzyjemnych
okolicznościach.Pytam,bowiem spotkałem się a A.P.na zjeżdzie LO Sobieskiego
w Oławie ,który odbył się w ubiegłym miesiącu.
kuba48

Kubo48,   z prezbiterium kościoła w Kowalowicach, przy wejściu do zakrystii, zginął nie celtycki, ale maltański krzyż z herbem Donnersmarcków (groźny gryf i trzy różyczki), swoisty "święty klinkiet", na którym płonęło światło Opatrzności Bożej. Przehandlował go stary proboszcz, nie wiem czy A.P. - to nieistotne. Takie bliźniacze kute święte świeczniki znajdują sie jeszcze w Rychnowie i Gręboszowie, gdzie opiekę nad tymi światyniami sprawował Johann Edgar von Donnersmarck - zresztą fundator kościoła w Gręboszowie. To ślad ordynacji Hencklów-Donnersmarcków nad tymi wsiami i ich świątyniami. Przed wojna byli oni największymi ziemianami-posesjonatami ziemi namysłowskiej. O zniknięciu tego herbowego świecznika i innych wartościowych zabytkowych rzeczy z kościoła dowiedziałem sie od dobrze poinformowanej parafianki z Kowalowic.

Dzięki,Entedy.Wybieram się do miejsc przez Ciebie wskazanych w przyszłym tygodniu.
A jednak będę drążył sprawę maltańskiego krzyża i osoby proboszcza.Nie jestem
zajadłym antyklerykałem,ale ten proboszcz/tak przypuszczam/jest moim byłym maturalnym kolegą z "matury tysiąclecia"/1966/ w L.O.im.JanaIII Sobieskiego w Oławie.
Kuba48

Kubo48, kościoły filialne - Rychnów, Greboszów i inne - najlepiej zwiedzać w sobotę. Wtedy są otwarte i sprzątane przez parafian - najczęściej do południa. Można zwiedzać je i w innych dniach, ale trzeba dowiedzieć się, która rodzina  ma porządkowy dyżur i klucze do kościoła. Nie zapomnij wtedy o jakimś datku - następnym będzie łatwiej o otwarcie kościoła. Pozdrawiam;)