Dnia 11 lipca 2014 r. minęła 71 rocznica rzezi wołyńskiej. Aby uczcić pamięć naszych rodaków, którzy oddali życie na Kresach Wschodnich II RP członkowie Stowarzyszenia Pamięci Armii Krajowej w Namysłowie wraz z przybyłymi gośćmi złożyli zapalone znicze przy obelisku ku czci pomordowanym na Wschodzie. Przy pomniku pomodliliśmy się w intencji wszystkich, którzy oddali życie za Polskę i dla Polski. Wspólne odśpiewanie „Roty” zakończyło tę podniosłą uroczystość. Ale rozmowy o Kresach i mogiłach tam pozostawionych trwały jeszcze długo…
Zdjęcia : https://plus.google.com/u/0/photos/115187110416204711456/albums/6034860967839010721
Martyrologia ludności polskiej na Wołyniu w latach II wojny światowej.
W swoich rozważaniach skoncentruje się na przedstawieniu rysu historycznego rzezi wołyńskiej – największego zorganizowanego ludobójstwa ludności polskiej na Kresach Wschodnich. I choć historycy wciąż spierają się o liczby – to trzeba jasno powiedzieć, że nie jest ważne czy będą one większe czy mniejsze. Ważne jest, że po raz kolejny Polacy stali się ofiarami morderczego procederu przeciw nim skierowanego i ginęli bez względu na wiek czy płeć. Ginęli tylko dlatego, że byli Polakami i według ideologów „samostijnej Ukrainy” bli najważniejszą przeszkodą dla powstania niepodległej Ukrainy. Trzeba też zaznaczyć, że ukraiński nacjonalizm niczym nie różnił się od faszystowskich czy komunistycznych totalitaryzmów.
- Województwo wołyńskie w granicach II Rzeczypospolitej było jednym z sześciu województw pasa wschodniego zwanego potocznie "Kresami wschodnimi". Graniczyło ono od zachodu z województwem lubelskim, na północy z województwem poleskim, wschodnią jego granicę stanowiła granica państwowa z ZSRR (Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich), na południu zaś leżało województwo tarnopolskie.
Powierzchnia województwa wynosiła 35.754 km2 z ludnością liczącą 2.085,6 tys. osób (według spisu z 1931 r.), dając średni wskaźnik zamieszkania 58 osób na 1 km2 (średnia krajowa - 83 osoby na 1 km2). Tereny województwa w większości zamieszkiwała ludność ukraińska w liczbie 1.418,3 tys. (68,0%); w miastach 40,6 tys., na wsi 1.377,7 tys.). Drugą narodowością pod względem liczebności byli tam Polacy w liczbie 346,6 tys. (16,6%); w miastach 69,5 tys., na wsi 277,1 tys. Reszta to Żydzi (9,9%) i inne niewielkie grupy narodowościowe. - Na terenie województwa było 11 powiatów, 22 miasta, 103 gminy wiejskie oraz 2.743 gromady wiejskie (sołectwa). Do dziś zdołano ustalić, że na terenie województwa wołyńskiego rzezie ludności polskiej dokonane w latach 1939-1944 przez nacjonalistów ukraińskich pochłonęły co najmniej 30.000 osób. Według naszych ocen, stanowi to zaledwie około 45% ogólnej liczby Polaków wymordowanych na Wołyniu. Liczbę tę ocenia się na 60-70 tys. osób.
Wołyń na mocy Unii Lubelskiej przyłączono do Korony Królestwa Polskiego, a wszystkie jego ziemie należały do panów ruskich. Ci szybko się polonizowali – zyskiwali indygenat, przechodzili na katolicyzm, zawierali małżeństwa z polską szlachtą. Stąd też u schyłku Rzeczypospolitej szlacheckiej niemal wszystkie majątki na Wołyniu stanowiły własność polską.
Podczas zaborów władze rosyjskie /bo cały Wołyń leżał w zaborze rosyjskim, za wyjątkiem ziemi zbaraskiej, która przypadła Austrii/ dyskryminowały Polaków, szczególnie szlachtę, a popierały osadnictwo czeskie, niemieckie i rosyjskie. Także popowstaniowe represje dotykały przede wszystkim Polaków.
Stąd też u progu II Rzeczypospolitej na Wołyniu istniała cała mozaika narodowościowa: Polacy, Ukraińcy, Żydzi, tzw. „swoi’, 50 tys. Czechów, 60 tys. Niemców, 35 tys. Rosjan, a także niewielkie grupy narodowościowe i etniczne: Ormianie, Tatarzy, Białorusini. W dwudziestoleciu osadzono także tzw. „osadników wojskowych” w liczbie ok. 3500.
Wojna polsko – bolszewicka zakończona traktatem ryskim nie przyniosła uspokojenia sytuacji. Inspirowane z ZSRR krwawe napady terroryzowały ludność tych terenów, szczególnym celem tych ataków byli przedstawiciele polskiej administracji i inteligencji. Uspokojenie sytuacji przyniosła dopiero działalność KOP (od 1924 r.).
Lata dwudzieste i trzydzieste to także czas, kiedy kształtuje się ukraiński nacjonalizm, w którym tkwią główne przyczyny zła. Gdzie szukać genezy tego zjawiska. Trzeba cofnąć się do XIX wieku, kiedy w pełni rodzą się pojęcia naród, nacjonalizm, świadomość narodowa. Podczas zaborów wszyscy zaborcy, a szczególnie Austro - Węgry wygrywali konflikt polsko – ukraiński dla swoich partykularnych interesów. Zarówno Rosja, jak i Austria uważając, że Polacy są dla nich groźniejsi, zdecydowanie bardziej wspierali Ukraińców w ich dążeniach. Upadek mocarstw zaborczych w trakcie I wojny spowodował, że Ukraińcy podjęli próby tworzenia „samostijnej” Ukrainy:
- 22 stycznia 1917r. powstaje Ukraińska Republika Ludowa w Kijowie, którą rok później obalają Niemcy wkraczając na Wołyń, Podole i Ukrainę oddając władze hetmanowi Skoropadzkiemu, którego obala Petlura.
- pod koniec 1918 klęska państw centralnych, Austryjacy wycofując się ze Lwowa oddają władzę Ukraińcom powstaje Zachodnia Ukraińska republika Ludowa co powoduje wybuch walk polsko – ukraińskich Lwów i dalej o Ukrainę wschodnią. Niemcy wycofują się z Kresów w grudniu 1918 i przekazują władzę Petlurze,
w 1919 r. te tereny zajmuje Armia Polska.
- 25.04. 1920 – umowa między Piłsudskim, a Petlurą – sojusz przeciwko bolszewikom, mający na celu stworzenie Naddnieprzańskiej Ukrainy.
- 8. 05. 1920 – zajęcie Kijowa
- wojna polsko-bolszewicka, bitwa warszawska (1920), traktat ryski 18. 03. 1921.
Dla Ukraińców oznaczał traktat ryski kres marzeń o wolnej Ukrainie, o własnym państwie. Cała Ukraina naddnieprzańska znalazła się w granicach USRR. Wśród zawiedzionych takim finałem wojny oficerach armii Pelury zrodziło się uczucie pretensji do Piłsudskiego, zarzucano mu wręcz zdradę, a cała nienawiść wzbudzona przegraną ideą ustanowienia wolnego państwa ukraińskiego skierowała się przeciw Polsce i Polakom. Pośród kadry oficerskiej powstała UWO (Ukraińska Organizacja Wojskowa), na czele której stanął Jewhen Konowalec. To na jego polecenie dr. Dymitro Doncew opracował „Dekalog” ideologiczną postawę ukraińskiego nacjonalizmu wzorowanego na niemieckiej ideologii nazistowskiej. Oto jego przykazania:
- Zdobędziesz państwo ukraińskie, albo zginiesz w walce o nie.
- Nie pozwolisz nikomu plamić chwały ani czci twego narodu.
- Pamiętaj o wielkich dniach naszych walk wyzwoleńczych.
- Bądź dumny z tego, że jesteś spadkobiercą walk o chwałę Włodzimierzowego Tryzuba.
- Pomścić śmierć wielkich rycerzy.
- O sprawie nie mówić z tym, z kim można, lecz z tym z kim trzeba.
- Nie zawahasz się wykonać największego przestępstwa, jeśli tego będzie wymagać dobro sprawy.
- Nienawiścią i podstępem będziesz przyjmował wroga Twojej Nacji.
- Ani prośby, ani groźby, ani śmierć nie przymuszą ciebie do wyjawienia tajemnicy.
- Będziesz dążył do poszerzenia siły, chwały, bogactwa i przestrzeni państwa ukraińskiego.
Kiedy w 1928r. w Wiedniu powstało O.U.N. (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów)
Tezy „Dekalogu” stały się wytycznymi działania. Działania, które w latach II wojny światowej były niczym innym tylko mordowaniem bezbronnej polskiej ludności Wołynia.
Ideologia O.U.N. i U.P.A. swe krwawe żniwo przyniosła już w latach 30 – tych /np. zamordowanie ministra Pierackiego/ czy mordy na Polakach podczas walk września 1939.
Zajęcie Wołynia przez Sowietów zahamowało co prawda terror ukraiński, ale dla Polaków oznaczało deportacje w głąb ZSRR i wyniszczenie inteligencji.
23.06.1945 r. Niemcy wkroczyli na Wołyń całą władzę terenową oddając w ręce Ukraińców, którzy mieli już swe oddziały zbrojne. Bataliony „Nachtigal” i „Roland”, a także zorganizowana nieco później osławiona zbrodnicza dywizja SS „Hałyczyna”. Przekazanie im władzy miało wielkie znaczenie, gdyż policja ukraińska i administracja zyskały niemal wolną rękę w prześladowaniu Polaków i Żydów. To wszystko spowodowało, że stopniowo zaczęła się zmieniać, powoli przekonywali się, że są celem starannie zaplanowanej akcji mającej na celu ich eksterminację.
To ukraińscy wójtowie, sołtysi (hołowy) i urzędnicy gminni wyznaczali kontyngenty zbożowe i mięsne, to oni wyznaczali ludzi do robót publicznych i szarwarków, to oni typowali ludzi na roboty przymusowe w Reichu. Policja ukraińska wykorzystywała swoją uprzywilejowana pozycję szerząc terror, aresztując i mordując Polaków z byle powodów, a często nawet bez powodu. Terror ten w miarę przedłużania się okupacji rósł, coraz bardziej wzrasta ich samowola. Niemała tu rolę odgrywała tu akcja, nazwijmy ją „szkoleniową”, w trakcie likwidacji wołyńskich Żydów, której największe nasilenie przypada na rok 1942. Ukraińska policja brała w tej akcji czynny udział. Niemcy chętnie wyręczali się tą policją, szczególnie przy tak zwanej „brudnej robocie”. W czasie tym ukraińscy policjanci przekonali się, jak można, praktycznie bezkarnie, mordować ludzi indywidualnie i zbiorowo. Uczniowie byli pojętni. Obarczeni przez Niemców zadaniem wyszukiwania zbiegłych z gett Żydów, wykorzystywali tę sytuację do mordowania również polskich rodzin i to zarówno tych które Żydów ukrywały lub udzielały im czynnej pomocy, jak również i takich których oskarżenie było tylko pretekstem. Bezkarność i samowola ukraińskiej policji stała się nieograniczona
Po wymordowaniu wołyńskich Żydów, bandyci spod znaku „Tryzuba’ zaczęli mordować Polaków. Początkowo dokonywali tego poprzez bandyckie mordy pod różnymi pozorami oraz przy pomocy donosów do Niemców o współpracy polskich wsi z sowiecką partyzantką. Niemcy do czasu porażek na froncie wschodnim reagowali na nie chętnie, szybko i energicznie przeprowadzając przy pomocy Ukrinischehilfspolizei krwawe akcje pacyfikacyjne /np. 13.11.1942 r. Obórki zabito 52 osoby/, luty 1943 r. masakra w 11 polskich wsiach w województwie kostopolskim/.
Po klęsce stalingradzkiej /2.02.1943 r./ Niemcy co raz bardziej tracili ochotę na samodzielne pacyfikacje przekazując całą inicjatywę w ręce ukraińskiej policji.
Policja starała się początkowo przeprowadzać takie akcje w obecności Niemców, ale szybko rozpoczęli samodzielne napady /np. Parośle – 173 ofiary/. Po tym jak cała policja ukraińska przeszła do lasu /4,5 tys. dobrze uzbrojonych morderców/ w połowie marca 1943 r. rozpoczęły się regularne rzezie Polaków. Tylko w drugiej połowie marca 1943 r. odnotowano kilkadziesiąt napadów /przeważnie nocą na śpiących, zaskoczonych ludzi/. Ten czas nosi nazwę „mordów wielkanocnych”.
Te mordy, w których zginęło jednorazowo od 18 do 180 osób pobudziły Polaków do czynnej obrony, zmobilizowania się.
Zmobilizowanie się Polaków do akcji obronnej wymagało w pierwszym rzędzie przełamania pewnej bariery psychicznej. Ludzie ci żyli od lat wśród miejscowych chłopów Rusinów, powiązani z nimi dobrymi stosunkami sąsiedzkimi musieli w swojej świadomości przełamać stereotyp przyjaznego, gotowego do współpracy sąsiada, przyjaciela czy powinowatego, tak aby ujrzeć w nim wroga niosącego śmiertelne zagrożenie.
To nie było ani łatwe, ani proste. Wielu Wołyniaków do takiej przemiany świadomości nie doszło, nie starczyło im czasu, konali zdumieni i przerażeni, że śmierć ich spotyka z ręki sąsiada, dobrego znajomego, kuma czy nawet krewniaka.
Liczenie na powiązania rodzinne z miejscowymi Rusinami było złudne, pozbawione wszelkich racjonalnych podstaw. Już niebawem okazało się, że upowcy mordowali nie tylko Polaków, ale i Rusinów związanych małżeńskim węzłem z Polakami, o ile oni odmawiali mordowania własnych żon Polek i własnych dzieci z mieszanych małżeństw. Upowcy posuwali się nawet do mordowania swoich współmałżonków za sprzyjanie lub nawet okazywanie sympatii Polakom.
Zdarzenia te wykazywały że na podstawie pokrewieństwa żaden Polak nie mógł liczyć na przeżycie, zrozumiało to też wielu Ukraińców z mieszanych małżeństw szukających szans przeżycia wśród Polaków, a po wojnie często na terenie Polski.
Przełamanie tej bariery psychicznej umożliwiło stworzenie wołyńskiej samoobrony Polaków – fenomenu, którego nie zna historia świata.
Polacy mieszkający w wioskach ukraińskich lub mieszanych z przewagą prawosławnych, nie mieli więcej niż dwie drogi wyjścia: albo porzucić dorobek często całego życia i uciekać narażając się na biedę i poniewierkę, albo czekać na to, że im nic nie grozi, bowiem nikomu w życiu się nie narazili, nikogo nie skrzywdzili, a co więcej żyją w pobliżu dobrych sąsiadów, kumów, krewniaków. Zresztą i ci sąsiedzi często, jak myślę często zgodnie ze swym przekonaniem, starali się ich utwierdzić w przekonaniu że rzeczywiście nic im nie grozi. Prędzej czy później rzeczywistość okazywała się dla tych ludzi tragiczna. Ginęli często w okrutnych męczarniach zadawanych im przez zwyrodniałych zbrodniarzy
Jak organizowano samoobronę Polaków
Samoobrona mogła powstać i utrzymać się jedynie w wioskach polskich. W wioskach o mieszanej ludności ryzyko było zbyt duże ze względu na donosy kierowane przez miejscowych Ukraińców do władz niemieckich, że Polacy mają broń, że tworzą oddziały partyzanckie itp. Wstępna faza organizacji samoobrony polegała głównie na zorganizowaniu patroli nocnych oraz dalszej fazie noclegów pod ochroną dla kobiet i dzieci. Obawa przed donosami powodowała, że ta wstępna faza organizacji samoobrony przeprowadzana była w głębokiej konspiracji, stąd ograniczenia do patroli nocnych. Posiadana broń palna na dzień była starannie chowana itp.
Dowódca placówki w pierwszym rzędzie musiał tak ją zorganizować, aby nie dać się zaskoczyć. To było pierwszym i zasadniczej wagi zadaniem: zorganizowanie służby patrolowej nocnej i obserwacji dziennej, a ponadto zorganizowanie wywiadu na terenie sąsiednich ukraińskich wiosek.
Następne zadanie dowódcy placówki samoobrony polegało na przygotowaniu i zorganizowaniu czynnej obrony na wypadek napadu. Polegało to na zgromadzeniu broni i amunicji oraz na zorganizowaniu punktów obrony.
Zorganizowanie punktów obrony polegać musiało na możliwie dobrym wykorzystaniu murów, wałów, rowów, płotów oraz w miarę możliwości uzupełnienie ich dodatkowymi rowami strzeleckimi czy zasiekami.
Przed jakim zagrożeniem ze strony Ukraińców musieli się bronić Polacy na Wołyniu:
- ataki upowców o świcie i nocą /ulubiony, najczęstszy sposób atakowania przez banderowców/
Atakowali z zaskoczenia, kiedy po ściągnięciu nocnych patroli wioska pozostawała bez dozoru /np. atak na Hutę Antonowiecką - 600 ofiar/
- napady na ludność zebraną w kościołach
Wiadomo o co najmniej 17 takich napadach, najczęściej podczas niedzielnej sumy /np. 11 lipca 1943 r. upowcy zaatakowali 12 kościołów – Kisielin, Poryck /501 ofiar/, Chynów /250 ofiar/ Swojczów /kilkaset ofiar/, Korytnica /ks. Karol Baran przecięty piłą na pół/ i inne. Tylko w 2 przypadkach wierni zdołali się obronić.
- zwoływanie zebrań, wezwanie do władz itp.
Pod pozorem administracyjnych poczynań gromadzono mężczyzn, których upowcy podstępnie mordowali, a następnie bestialsko zabijali bezbronne kobiety i dzieci /np. w Ostrówkach – 438 ofiar, Woli Ostrowieckiej – 529 ofiar/
- napady świąteczne /Wigilijne/
stosowane pod koniec 1943 r. atak na ludzi, którzy gromadzili się wokół wigilijnego stołu, lub w pierwszy dzień świąt kiedy spotykali się z rodzinami.
- zasadzki na drogach
Mordowanie Polaków przemieszczających się w choćby w celu oddania kontyngentu Niemcom. Ofiary najczęściej ginęły w wyszukanych mękach. Były tysiące takich wypadków.
Największe nasilenie mordów przypada na okres marzec – sierpień 1943 r., kiedy po ucieczce policji ukraińskiej do lasu bandy UPA zyskały ponad 4 tysiące dobrze uzbrojonych bandytów wyćwiczonych w masowych Żydów i Polaków. Ocenia się, że zginęło w tym czasie od 45 tys. do 60 tys. Polaków. Od połowy 1943 r. Polacy organizują w swoich wioskach samoobronę – około 300 znanych placówek oraz lotne oddziały partyzanckie /ok. 15 takich oddziałów/.
Jakie formy działań oprócz wspomnianych wcześniej podejmowały placówki samoobrony.
Były to:
- tzw. wyprawy na odsiecz – placówki silniejsze udzielały pomocy innym wioskom podczas napadu /np. pomoc Przebraża dla Rafałówki czy Ołyki/.
- wyprawy celem ewakuacji ludności zagrożonych wiosek – udawano się po ludność tych wsi, w których nie było możliwości obrony przed bandytami
- wyprawy „ratunkowe” – celem odszukania i ratowania niedobitków i uciekinierów z mordowanych wiosek /uratowano w ten sposób życie tysiącom rannych, chorych, porzuconych, zagłodzonych, szczególnie dzieci/
- prewencyjne wyprawy przeciw ubowcom – nie było ich wiele, mogły ich dokonywać tylko najsilniejsze ośrodki /np. wyprawa z Przebraża na szkołę podoficerską UPA w Trościańcu/ Większość takich wypadów organizowały lotne oddziały Armii Krajowej
- ochrona prac polowych – niezwykle ważne zadanie, mające na celu zapewnienie żywności dla tysięcy uciekinierów koczujących w jednym miejscu /np. Przebraże, które liczyło przed wojną kilkuset mieszkańców musiało pomieścić i wyżywić nawet 28 tys. ludzi/
- wyprawy celem odzyskania utraconego mienia – mało znane, trzeba pamiętać, że po wymordowaniu mieszkańców Ukraińcy rabowali wszystko co przedstawiało wartość, resztę niszczyli.
Podsumowując swoje rozważania mogę powiedzieć, że dziś po ponad 60 latach od tych wydarzeń należy oddać hołd wszystkim Wołyniakom, którzy oddali życie za polskość i choć w ciągu kilku powojennych lat Wołyniacy zostali poprzez jałtańską zmowę zmuszeni do opuszczenia swoich tak krwawo obronionych siedzib to pamięć o ich ofierze nie ma prawa zaginąć. I jeśli Polska i Ukraina chcą swoje wzajemne stosunki oprzeć na solidnych podstawach to prawda o „Czerwonych nocach” i ludobójstwie popełnionym na polskiej ludności Wołynia musi ujrzeć światło dzienne.
Dziś mogę powtórzyć za jednym z autorów prac o Wołyniu ZAPOMNIEĆ NIE WYBACZYĆ TAK
oprac: Włodzimierz Putowski