Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Cover, czyli gdy uczeń przerasta mistrza albo mistrz spuszcza lanie uczniowi

Sytuacja jako taka nigdy się nie zdarzyła, natomiast jest ona kompilacją moich dotyczcasowych spostrzeżeń. Jest klubowy koncert w małym mieście jak Namysłów, gra kapela, która pokazuje światu swoje przysłowiowe już, "sześć kawałków". Mało kto się bawi, w młynie obijają się tylko znajomi muzyków, a reszta ludzi popija piwo, bądź stoi patrząc jak nieszczęśnicy męczą się grając swoje jeszcze nie zawsze wyćwiczone i kaleczone riffy. Po zagraniu  przedostatniego utworu o zgrabnym i jakże mrocznym tytule "Kill your parents. Kill yourself" słychać oklaski 4 osób, gwizd, krzyk: "*tu wstaw pseudonim jednego z muzyków* to pała!" i szum wzmacniaczy. Garażowe chłopaki patrzą na siebie, do mikrofonu podchodzi ten z najdłuższymi włosami i stosunkowo najlepszą gitarą, chyba wokalista i niepewnym głosem zaczyna przygotowaną wcześniej konferansjerkę: "ee... to teraz... eee... zagramy Wam cover". Ludzie podnoszą głowy, a sam wokalista zachęcony, robiąc groźną minę: "Tony Iommi i pan Osbourne: Paranoid!". I wszyscy zgromadzeni słyszą znajome dźwięki. W ciągu niespełna dwudziestu sekund wokół sceny zbiera się pół klubu. Młyn gęstnieje, ludzie bawią się słysząc: "... finished with my woman cause she wouldn't help me with my mind..."

I nieważne jest, że gitarzysta nie zagrał solo. Nieważne jest, że wokalista wiecej krzyczał niż śpiewał. Udało się, był mosh, były łokcie, była zabawa. Zespół zagrał ostatni utwór, zszedł ze sceny wśród oklasków, w glorii i chwale.
Wszyscy wiemy, co było powodem sukcesu. Cover piosenki, którą wszyscy znali. Utworu legendarnego. Wszyscy lubimy to, co już znamy, to udowodnione naukowo. Więc wydawałoby się, że schemat jest prosty. Cover=sukces. Czy rzeczywiście?
 
Jak podaje powszechne i jedyne źródło wiedzy przeciętnego ucznia, Wikipedia:
"Cover, kower– nowa aranżacja istniejącego utworu muzycznego odtwarzana przez wykonawcę, który nie jest jego pierwotnym autorem."
I właśnie o tę aranżację chodzi. Bo nie w tym rzecz, żeby utwór zagrać. Chodzi przede wszystkim o własne, twórcze podejście. Niestety większość młodych zespołów nie ma swojego własnego stylu, ani często umiejętności, by piosenkę przerobić poprawnie. Wystarczy wpisać na YouTube, dajmy na to, "Master of puppets cover" i zobaczymy tysiące filmów, w których gitarzyści, basiści, perkusiści, wokaliści, całe zespoły starają się podołać jednemu z największych utworów wszech czasów. Skąd się bierze ta cała chęć grania cudzych kawałków?
Odpowiedź jest prosta. Ludzie lubią to, co już znają. A sam cover jest  po prostu wpisany w rockową historię. Wiedzieliscie o tym, że "Twist and Shout", jeden z największych przebojów The Beatles jest coverem Topnotes and the Isley Brothers? 
Jak do tej pory, próbowało wielu. A ilu z nich zrobiło to dobrze? Postaram się przedstawić kilka, dla większości zapewne nieznanych coverów. Jedne zasługują na uwagę, inne mniej. Nowe aranżacje, zupełnie inny styl muzyczny, nowe podejście? Sprawdźmy.
 
Zacznijmy nowocześnie, pewnie każdy słyszał piosenkę niedawno wypromowanej gwiazdki pop, Lady GaGi "Poker Face", jeśli nie to:
A czy słyszeliście mocniejszą, rockową wersję tego kawałka? Trzeba przyznać, gość jest naprawdę dobrym i wszechstronnym muzykiem, można go nawet posłuchać na iTunes.
 
Niezły prawda? To może przykład zdecydowanie nieudanego podejścia, jak już pisałem, coverują najczęściej młode kapele. Kiedyś natknąłem się na nich, przez długi czas chłopaki byli moimi faworytami. Ten filmik wysłałem chyba do największej ilości znajomych. Przed Państwem: The Final Countdown!
 
Dla porównania oryginał:
 
Przypuszczam, że to jeden z bardziej znanych klawiszowych motywów na świecie. Zastanawia mnie fakt, co by było, gdyby klawiszowiec pomylił się na koncercie. Europe to według wielu osób zespół jednej piosenki, którą zna każdy. Można powiedzieć, hicior. A czy słyszeliście jego punkową i prześmiewczą wersję w wykonaniu jednej z najlepszych kapel w historii punk rocka? Toy Dolls: 
 
No, to obśmialiśmy klasyka :). To teraz z zupełnie innej beczki.  Nie byłbym sobą gdybym nie napisał o moim ulubionym zespole, Acid Drinkers i ich bądź co bądź wybitnym coverze: Seek and Destroy Metallici w wersji flamenco. Czytałem w "Raport o Acid Drinkers", że wytwórnia płytowa wysłała do Metallici pytanie, czy mogą grać S&D w tej wersji. Aż do wydania "Strip Tease" management Metallici milczał. Uznano w Polsce, że Kalifornijczykom to nie przeszkadza. Jakież było zdziwienie, gdy wymusili na polskiej wytwórni zyski z utworu, pod groźbą pozwu. I tak Acid nie zarobili na swoim świetnym coverze. Oto i rzeczony utwór: 
 
I dla porównania oryginał:
 
Należy dodać, że Acids w swoim dorobku mają też Smoke on the water Deep Purple, Satisfaction Rolling Stonesów, Proud Mary Creedence Clearwater Revival oraz całą płytkę Fishdick, na której są same przeróbki, ale to zachęcam już Was to poszukania i kupienia, bo remaster niedawno ukazał się w sklepach :). Według mnie, AD są mistrzami, a Fishdick to podręcznik, jak robi się covery. Ha! Co więcej, niedługo ukazuje się Fishdick II, będzie wesoło.  To dodam jeszcze wspomniane Proud Mary. Oryginał:
 
I live z Woodstocku, Acids:
 
A na koniec coś wybitnego, genialnego, wspaniałego, niesamowitego i jeszcze długo by tak wymieniać. Znacie "4 pory roku" Vivialdiego? Cięzko znaleźć oryginalne nagranie :), ale ta wersja powinna zwalić Was z nóg, Alexi Laiho i Alexander Kuopalla (te fińskie nazwiska są straszne!) z Children of Bodom:
 
To by było na tyle w dzisiejszym odcinku. Jest jeszcze wiele ciekawych i godnych polecenia wersji. Tymczasem to tyle ;). 

 

 

Dodanych komentarzy: 17

Osobiście najbardziej cenię te covery, które przyćmiły wykonania oryginalne. Idealnym wg mnie przykładem jest świetne wykonanie utworu "Hurt" przez Jhonny'ego Casha. W powszechnej opinii to właśnie Cash jest autorem tego songu. Jego prawdziwy twórca, Trent Reznor ze świetnego Nine Inch Nails stwierdził po wysłuchaniu wykoniania Casha, że ta piosenka nie należy już do niego.

Utwór o przemijaniu i ulotności naszych ziemskich dokonań w ustach schorowanego i doświadczonego Casha nabrał zupełnie nowego znaczenia. Sam Bono z U2 ponoć powiedział: Trent Reznor urodził się po to, by napisać "Hurt", Johnny Cash by go zaśpiewać, a Mark Romanek by nakręcić teledysk:

http://www.youtube.com/watch?v=SmVAWKfJ4Go

Ostatnio urzekło mnie również wykonanie "Crazy Mary" w wersji Pearl Jam (i tu puszczam oko do aniakuka;)). Oryginalnie jest to utwór Victorii Williams:

http://www.youtube.com/watch?v=1ziGoJBLnRA

Lubię covery, te udane, oczywiście. Niektóre utwory zasługują na nowe, odkrywcze interpretacje. Osobiście  podoba mi się cover Jacksona "Smooth Criminal" w wykonaniu Alien Ant Farm. Podobno króla popu nie można scoverować, a jednak....

http://www.youtube.com/watch?v=CDl9ZMfj6aE&feature=fvst

teledysk jest idiotyczny, ale co tam...

 

Nie no, spoko :). Gratulujemy anonimowości, Anonimie :)

Hmm, moje podwórko jest czyste i zdecydowanie nie mam z tym problemów. Czyli idąc Twoim, Anonimie mój drogi, tokiem myślenia mogę sobie pozwolić na pisanie bzdur. I absolutnie nie mam pojęcia, co tekst o coverach ma wspólnego z Polakami. No fakt, Acid Drinkers to polski zespół. Jedyny polski akcent :)

Pozdrawiam, Sevil- autor bzdetów

Najwięksi artyści grają covery, a nie zalicza sie ich do cechu rzemieślniczego, prawda? Wtedy to sie nazywa tribute . Rozumiem, że mozna nie lubić coverów, bo w pamięci ma sie pierwotne, czytaj: idealne, wykonanie. Ale nie można odmówić wielu artystom uznania za naprawdę dobre, innowacyjne interpretacje. Ja tak to traktuję,  jako interpretację, a nie odtworzenie. A że czasami interpretator przerośnie mistrza, cóż, chylę głowę:)

Żyjemy w czasach, w których powstaje więcej coverów niż kiedykolwiek. Co prawda grają je też wyśmienici muzycy, ale głównie są to skrojone do tańczenia songi - czyli dopasowane do najprostszego rozumu, aby jak najwięcej takich hitów sprzedać. Co do idealnego wykonania, jakim ma być oryginał, to wygląda na to, że nie był to wcale ideał, skoro uczeń przerasta mistrza i tworzy jeszcze większy ideał... żeby być konsekwentnym.
A swoją droga przed jakimi coverami chylicie czoła? Jakim muzykom wytkniemy błędy, których ich interpretatorzy nie popełnili?

Wspomniana już piosenka Crazy Mary wykonana przez Pearl Jam w taki sposób, że odbiera V. Williams wszystkie pochwały za ten song. Chylę czoła.

Oryginalne wykonania nie noszą znamion jakiegokolwiek błędu, nie w tych kategoriach bym to rozpatrywała. Raczej mówiłabym o odmiennej estetyce, o świezym spojrzeniu, innej wrażliwości. Bo to właśnie wnoszą "nowi" muzycy w interpretację "starego" utworu. Czy coś wym złego? Dzieki tym zabiegom takie kawałki m.in. stają się nieśmiertelne.

I dla jasności: mam nadzieję, że nie rozmawiamy tutaj o "coverach" Denzela.

 

Taki śmieszny, wyżelowany i owłosiony holender. Chyba nazywa się to dance ;). Widzę, że tu dyskusja się rozpoczęła ;). Już niedługo będzie można ją kontynuować w nowym artykule, w którym będzie jeszcze więcej zacnych utworów ;). W końcu muzyka rockowa ma się czym tutaj chwalić.

Covery można zagrać z własnym pomysłem. Rzemieślnikiem - odtwórcą jest ktoś, kto kopiuje. Dobry cover to nie kopia, to własny pomysł na kawałek!
Zresztą tak samo można powiedzieć, że nie są artystami Ci, którzy śpiewają piosenki, których tekst i muzykę napisał ktoś inny.
;)