Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Namysłowianie.pl odpytują kandydatów - wywiad z Krzysztofem Kuchczyńskim

Rozpoczynamy cykl wywiadów z kandydatami na burmistrza Namysłowa. Jako pierwszego odpytaliśmy aktualnego gospodarza miasta i gminy. Krzysztof Kuchczyński odpowiada na pytania internautów oraz ocenia ostatnie 12 lat swojej kadencji. Zapytaliśmy także o opinię o jego kontrkandydatach

Dwanaście lat minęło. Jak jeden dzień?

- Rzeczywiście, można powiedzieć, że jak jeden dzień. Choć jak tak spojrzę wstecz, to najtrudniejszą była pierwsza kadencja. Stan ówczesnego budżetu gminy nie był zadowalający. Nie byliśmy w Unii Europejskiej, więc nie mogliśmy liczyć na dofinansowania z zewnątrz. Dziś cieszę się, że udało mi się wtedy przekonać radnych, swoich pracowników i mieszkańców, byśmy się przygotowali na to członkostwo i pozyskiwanie pieniędzy. Sądzę, że nie przespaliśmy tego okresu.Świadczą o tym rankingi, jak ten z pisma Wspólnota, w którym Namysłów jako miasto powiatowe w kadencji 2002 - 2006 r. znajduje się na 260 miejscu, a w następnej kadencji już na 23. Pragnę jednak podkreślić, że tego sukcesu nie byłoby bez moich pracowników i bez poparcia radnych.

Jak już jesteśmy przy temacie rankingów, to prosiłbym pana o stworzenie swojego prywatnego rankingu sukcesów burmistrza Krzysztofa Kuchczyńskiego. Proszę wymienić trzy najważniejsze.

- Pierwszy materialny sukces mój i wtedy Rady Miejskiej, to niewątpliwie odzyskanie i wyremontowanie ratusza. Dodam pilne wyremontowanie, bo to dopiero byłby dla nas, namysłowian, obciach jakby się nam ratusz zawalił. Niewiele brakowało, by sama wieża się wywróciła.

 

Najważniejszym dla mnie osobiście sukcesem jest to, że w jakimś stopniu udało mi się wyciszyć nastroje walki politycznej. Że nie doprowadziłem do tego, że w urzędzie i w podległych mi jednostkach pracują tylko, jak się to mówi "swojaki". Myślę, że mieszkańcy też to widzą, że atmosfera jest taka, że idziemy w kierunku zgody.

 

Pamiętam, jak była propozycja postawienia obeliska dla upamiętnienia żołnierzy walczących w II wojnie światowej. Były wtedy przepychanki, czy mieli to być tylko żołnierze AK, czy zołnierze Wojska Polskiego. Dziś miedzy tymi środowiskami tkwi jeszcze jakaś zadra ale napis i obelisk powstały wspólne. Ludzie mieszkający na tym terenie mają w sobie dużo energii, bo dużo tu gorącej krwi kresowej. Ale to są też ludzie, którzy umieją pójść na kompromis.
Trzecim sukcesem, który bym wymienił jest to, że instytucje mi podległe są na dobrym poziomie. Zatrudniamy wielu młodych i zaangażowanych ludzi. Mamy oświatę na bardzo dobrym poziomie. Mógłbym też wymieniać te wszystkie projekty, które udało się zrealizować z pieniędzy unijnych ale to ludzie widzą.

 

Były sukcesy ale nie mogę nie zapytać o porażki. Proszę o wymienienie trzech największych.

- Nie traktowałbym tego w kategorii klęski czy jakiejś wielkiej porażki ale dwa tematy przewijają się najczęściej podczas moich rozmów z mieszkańcami. To przede wszystkim za mała ilość mieszkań socjalnych i komunalnych. Nie będę się tłumaczyć, dlaczego ich nie ma. Większość z nas wie, że trzeba by było wydawać na ten cel bardzo duże pieniądze.
Następny temat to brak pracy. Zwłaszcza bardzo dużo kobiet przychodzi do mnie w tej sprawie. Bo mężczyźni już tak nie przychodzą. Zresztą, wychodzę z założenia, że jak ktoś ma chęci, jest zdrowy i silny, to pracę w Namysłowie znajdzie. Ktoś może zarzucić, że nie zawsze zgodnie ze swoim wykształceniem. Zgadzam się, ale tu też można mieć pretensje do systemu kształcenia. Nie zawsze odpowiada ono zapotrzebowniom rynku pracy. Właśnie brak tych miejsc pracy dla kobiet uznaję za naszą porażkę. Choć wciąż powstające sieci handlowe, swego rodzaju namysłowski ewenement, zapewniają tą pracę.

 

Dlaczego zdecydował się pan ponownie startować w wyborach na burmistrza Namysłowa? Nie odczuwa pan zmęczenia, zniechęcenia po 12 latach?

- To jest pytanie, które zadawałem już sobie na dwa lata przed upływem tej, trzeciej już, kadencji. Wielokrotnie też rozmawiałem o tym ze swoją rodziną. Z tym stanowiskiem to jest tak, że w powszechnej opinii wystarczy siedzieć za biurkiem, nic nie robić i brać za to niemałe pieniądze. Można i tak, ale to na krótką metę. Potem nie ma co liczyć, że wyborcy ponownie takiego burmistrza czy wójta obdarzą zaufaniem. Jeżeli chce się coś zrobić, to trzeba intensywnie pracować. Wtedy człowiek jest narażony także na nieprzyjemności i szereg stresów.
Często pojawia się myśl, by zająć się czymś za mniejsze pieniądze ale spokojnieszym. Kiedyś powiedziałem koledze wójtowi Szulakowskiemu z Wilkowa, że chciałbym - tak jak to było w jego przypadku - doczekać momentu, żeby móc podziękować i zasłużenie odejść na emeryturę.

 

 

Jakie główne cele stawia pan sobie na ewentualną przyszłą kadencję?

- Będę wracał do tego, że przede wszystkim trzeba wykorzystać maksymalnie możliwość pozyskiwania środków unijnych na inwestycje. Jesteśmy na to przygotowani. Nie jesteśmy zadłużeni tak, żeby nie brać jakichś nowych zobowiązań. Z roku na rok dochody, głównie z podatków wzrastają. Wzrastają nie ze względu na wysokość podatków ale ze względu na to, że przybywa nam podmiotów płacących te podatki.
Na pewno chciałbym i będziemy w tym kierunku robić wszystko, zatrzymać tu młodych ludzi z tego terenu. Żeby mieli tu alternatywę, nawet jeśli mieszkając w Namysłowie nie mieliby tu pracy. By mogli sobie powiedzieć: dobrze, muszę przejechać te 50 km do pracy ale tutaj mam bez problemu żłobek dla swojego dziecka, mam przedszkole, są szkoły które odpowiednio przygotują moje dziecko na studia. Jeśli tego nie uczynimy, to młodzi będą nadal uciekać do Wrocławia, czy innych większych aglomeracji, a miasto będzie się starzało.

Jak powstrzymać zatem odpływ tej młodzieży? Ma pan jakąś receptę na ten problem?

- Ja wychodzę z takiego założenia, że nie chodzi o to, by coś dać, np. pracę. My zrobimy wszystko, by zapewnić podstawowe warunki do życia. By mieszkający tu ludzie czuli się dobrze. By czuli, że  miasto jest spokojne i bezpieczne i że zapewnia choćby podstawowe potrzeby naszego życia.

 

W przypadku wygranej w wyborach jakimi narzędziami się pan posłuży, by przyciągnąć do Namysłowa dużych inwestorów? Dlaczego dotąd nie było z ich strony zainteresowania korzystnymi gruntami przemysłowymi?

- Niegdyś w wywiadzie dla NTO mówiłem, by nie poruszać na łamach mediów tematu rozmów z potencjalnymi inwestorami, zwłaszcza tymi dużymi. Kiedy więc prowadzę takie rozmowy, to trzymam się tej zasady nie ogłaszam tego publicznie. Bo tak to jest, że na dwadzieścia firm, z którymi rozmawiamy jedna się zainteresuje i to już jest sukces. Przypomnę, że jak Velux rozważał wejście z produkcją na teren Polski, to brał pod uwagę sto lokalizacji. Z tych stu miast wybrał dwanaście, a z dwunastu wybrał Namysłów. Któryś z kandydatów zarzucał nam, że nie uzbroiliśmy tych terenów pod inwestycje. Jednak jesteśmy tak przygotowani, że zanim taki inwestor zdobędzie pozwolenie budowlane, to gmina uzbroi mu działkę. To jest właśnie naszą przewagą w negocjacjach, że możemy zapewnić media w miejscach wyznaczonych przez inwestora. To duży atut z naszej strony.
A dlaczego ostatnio nie pojawiały się takie firmy? W dużej mierze z powodu kryzysu. Pamiętam, że przed tym kryzysem rozmawiałem z firmą austriacką, która była zainteresowana gruntami za Nestle. Nawet mieliśmy już uzgodnione, że mogliśmy tam zrobić bocznicę kolejową, bo taki warunek stawiał inwestor. Rozmowy były już bardzo zaawansowane i wtedy nadszedł kryzys. Przedstawiciel firmy zadzwonił do mnie z informacją, że na czas nieokreślony zawieszają inwestycje w Polsce. I co można było zrobić w takiej sytuacji?  Od dłuższego czasu rozmawiamy też z firmą wrocławską, która jest zainteresowana 50 hektarami przy drodze w kierunku na Łączany. Jak przyszedł kryzys, to też zawiesili z nami rozmowy. Teraz do tych rozmów wracają. To jest spółka, która chce poszerzyć swój kapitał i udziałowców, bo inwestycja byłaby duża. Nie chcę zbyt wile mówić na ten temat, bo na dzień dzisiejszy nie wiemy jaki będzie finał rozmów. Inwestycja zapowiada się jednak kusząco, bo byłaby oparta o rolnictwo, co w naszej sytuacji byłoby bardzo korzystne. Jednak chwalić się będziemy, kiedy tego wróbelka będziemy mieć w garści.

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

Teraz chciałbym poruszyć temat, który często podejmują namysłowscy internauci. Co zamierza pan zrobić w sprawie rozwoju sportu w gminie?

- Taką bazę sportową jak mamy obecnie w Namysłowie, to marzenie innych miast. Powiedzmy sobie szczerze, jakie miasto wielkości Namysłowa na Opolszczyźnie i na obrzeżach sąsiednich województw ma taką bazę? Ostatnio miałem rozmowę z przedstawicielami klubu Orzeł. Rozmawialiśmy o rozbudowie hali zapaśniczej, bo zadanie takie pojawiło się na liście priorytetowej związku zapaśniczego, która trafiła do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Jak to się uda, to namysłowska baza sportowa będzie na bardzo dobrym poziomie. Gminy nigdy nie będzie stać, żeby utrzymywać profesjonalne kluby. Gmina powinna stawiać na sport ogólnodostępny:

 

Dzisiaj dopłacamy w ok. 1 mln zł do basenu. NKS Start Namysłów mógłby powiedzieć, byśmy ten milion dali im, to oni zdobędą drugą ligę. Ale wtedy sfinansowalibyśmy wąską dyscyplinę, a tak dokładamy do tego, że młodzież z całej gminy ma te pięć darmowych wejść na basen.
Uważam także, że powinno się zmienić prawo odnośnie sponsorowania klubów. Dziś może być taka sytuacja, że jeżeli burmistrz poprosi jakąś firmę o zasponsorowanie klubu, to może być odebrane jako działanie korupcyjne. Mieliśmy ostatnio takie przykłady w województwie. Dlatego jak ktoś dziś przychodzi do mnie z propozycją zasponsorowania klubu, to muszę podziękować.

Kolejne pytanie od internautów: W 2009 roku, została wybudowana ulica Marii Dąbrowskiej o szerokości 3 metrów. Pas między domami wynosi 16 metrów. Obiecał pan, że w 2010 roku zostanie wybudowany tam chodnik i ścieżka rowerowa. Co z tą obietnicą?

- Dam sobie uciąć prawą i lewą dłoń, że nic takiego nie obiecałem. Powiedziałem tylko, że w przyszłości, jeżeli miasto będzie na to stać, to będziemy poszerzać tę ulicę i budować chodniki i ścieżki rowerowe. Tłumaczyłem, że na dziś stać nas na tyle. W jednym roku udało nam się zrobić 26 ulic. Proszę spytać tamtejszych mieszkańców ile lat musieli czekać, by wcześniej przejść te drogi suchą stopą:

 

Kolejny internauta pyta o możliwość zakupu dla szpitala dializatora, by pacjenci nie musieli jeździć codziennie na dializy do Opola.

- Taka realna możliwość chyba istnieje. Ja nie znam się na medycynie. Naszym - głównie starosty - zadaniem jest zapewnić w spółce godziwe warunki leczenia. Nawet jak jeszcze nie było spółki, to my jako gmina kupiliśmy kilka dobrych sprzętów do szpitala. Jeżeli prezes Rogalski (prezes namysłowskiego szpitala - przyp. red.) powie, że ilość dializ jest tak duża, że jest zapotrzebowanie na zakup takiego dializatora, to skrzykniemy się z wszystkimi właścicielami szpitala i to kupimy. Może się okazać, że dzięki dotacjom z zewnątrz. Zostało jasno określone, że to prezes Rogalski, który ma doświadczenie medyczne, wskazuje jaki sprzęt jest najpotrzebniejszy. Zostało ustalone, że jeśli szpital ma istnieć, to potrzebny jest nowy blok operacyjny. Na koniec listopada taki blok zostanie oddany do użytku. Później przyjdzie czas na kolejne urządzenia.

Z którym z kontrkandydatów chciałby się pan spotkać w drugiej turze wyborów?

- Nie wiem jeszcze, czy w drugiej turze się znajdę. Każdy z kandydatów ma swoje plusy, a minusy też zapewne bym znalazł. Trudno wybrać...

To może ze swym obecnym zastępcą?

- Jeżeli taka będzie sytuacja, to czemu nie. Grzesiek poznał trochę tej samorządowej roboty ale takiej na dole. Wiedza i praca nabyta w urzędzie marszałkowskim i na poziomie miasta i gminy jest trudna do porównania. Przez te cztery lata miał okazję przekonać się, jak to wygląda tu na dole. Niejednokrotnie miałem okazję mu powiedzieć: a widzisz, jak miałem do ciebie pretensje, jak byłeś marszałkiem? A teraz sam się denerwuje na obecnego marszałka.

 

Czy z którymś kontrkandydatów nie chciałby się Pan spotkać w drugiej turze?

- Nawet się nad tym nie zastanawiałem... O! Nie wspomniałem jeszcze o Andrzeju Spórze...

To dość ciekawy kontrkandydat dla pana, bo swego czasu weszliście w zatarg. Dwa lata temu jako pracodawca zrezygnował pan z usług prezesa ADM Andrzeja Spóra...

- Andrzej nabrał doświadczenia w pracy samorządu w Wilkowie ale jeśli chodzi o prowadzenie dosyć trudnej spółki jaką jest ADM, to nie stanął na wysokości zadania. Nie mogłem pozwolić na to, by taka sytuacja trwała. Bo jeśli okazuje się, że w wyniku złego zarządzania w krótkim czasie zaczyna brakować pieniędzy na wypłaty dla pracowników i mnie, jako właścicielowi mówi się, że trzeba tyle, a tyle pieniędzy dać, bo inaczej będzie po spółce, to jak się miałem zachować?
Z tego co jednak wiem, to Andrzej radzi sobie w życiu i jeśli tylko zdobędzie zaufanie wyborców, to kto wie... Choć będzie trudno, bo jak wiemy, jego partia w powiecie się rozbiła. Jednak jak każdemu z kandydatów życzę Andrzejowi jak najlepszego wyniku. O żadnym z kandydatów bym nie powiedział, że z nim akurat nie chcę rozmawiać.

Czy wyobraża pan sobie swoje życie bez piastowania urzędu burmistrza Namysłowa? jakie by ono było?

- No nie wiem, czy wyglądałoby tak ciekawie jak obecnie. Przez ostatnie dwanaście lat miałem możliwość poznania wielu ludzi. Również z zagranicznych miast partnerskich. Wiele się nauczyłem, bo choć jestem po prawie administracyjnym, to musiałem posiąść wiedzę z wielu innych tematów.
Jednak jakbym miał pracować gdzieś indziej, to mam nadzieję, że nie musiałbym reszty mojego zawodowego życia spędzić z powrotem w wydziale komunikacji urzędu. W tak wąskim zakresie działania, zapewne szybko bym się znudził.

 

Następnym odpytanym przez nas kandydatem będzie Jacek Płaczek z Platformy Obywatelskiej. Prosimy o Wasze propozycje pytań do tego kandydata. Można je przedstawiać na forum >>tutaj<< lub wysyłając je na adres redakcja@namyslowianie.pl

Wywiad - Krzysztof Kuchczyński burmistrz Namysłowa
Wywiad z Krzysztofem Kuchczyńskim kandydatem na burmistrza Namysłowa.
Sekcje: 
|