Tekst tego artykułu został napisany w 1995 roku. Pierwotnie miał być odczytany podczas Rocznicowej Akademii w NOK-u. Ówczesna dyrekcja odrzuciła jednak artykuł z sobie tylko wiadomych powodów. Wcześniej felieton entuzjastycznie zrecenzowała pani Colette Dąbrowska-Zawartko, polonistka z wielkim autorytetem, nestorka nauczycielstwa namysłowskiego i członek Światowego Zwiazku Żołnierzy AK. Pisana kodem Miłosza, Herberta, niedocenionego J. Korhausera lekka wypowiedź komentująca historię szkoły była dla kierownictwa z "Solidarnościowym" rodowodem niecenzuralna. Czas pokazał, że nie była to tylko tymczasowa i jednokrotna ideowa wolta. Nawiasem mówiąc tekst jest przecież do zaakceptowania przez każdego światłego członka SLD. Niechęć, tresura, strach czy hipokryzja? Motywy szkolnej cenzury są dla mnie do dzisiaj nie do końca jasne...
Można przecież było zastąpić "szczenięta Aurory" "wnuczętami Aurory" - tak jak to kiedyś uczynił dla obejścia cenzury Zbigniew Herbert w "Potędze smaku" - wszak nie wspomniałem personalnie, kto zaniósł świeżo upieczonemu I sekretarzowi PZPR, towarzyszowi Smoterowi, zdymisjowanemu niedawno za "lewą maturę" byłemu dyrektorowi Liceum, do siedziby Komitetu sztandar z niecenzuralną Matką Boską Szkolną Częstochowską. Obiecałem sobie, że tajemnicę tę, wyjawioną podczas wywiadu przez Bronisława Mikluszkę, odsłonię dopiero wtedy, kiedy będę na emeryturze... Podobnie jak opublikuję listę świeżo rozkwitłego czerwonego kwiecia PZPR, która powinna wtedy była oddać nielegalne świadectwa dojrzałości, a tego nie uczyniła.
Szanowni Państwo, Wszystkim Moim Przyjaciołom - Emerytom i sobie - życzę: S T O L A T A K T Y W N O Ś C I!
50 LAT LO – felieton historyczny
J U B I L E U S Z O W Y M A K I J A Ż
Początki Państwowego Gimnazjum i Liceum w Namysłowie – tak jak życie nękanego niedostatkami powojennych dni przeciętnego Polaka – były bardzo trudne.
Nasza Jubilatka urodziła się co prawda w pierwszych dniach września, ale skrupulatny skryba powinien odnotować, że Nowo Narodzone Dziecię w pełni samodzielnie zaczęło oddychać dopiero w październiku, kiedy krajem nie rządził jeszcze prezydent Bolesław Bierut. Wtedy to – 27.10. 1945 roku o godzinie trzeciej po południu – w budynku przy ulicy Wodnej 4 (współczesna Armii Krajowej) odbyło się pierwsze posiedzenie Rady Pedagogicznej Szkoły. Pod protokołem upamiętniającym to spotkanie widnieją podpisy symbolicznych Rodziców Chrzestnych, dbających w pierwszych dniach , miesiącach, latach... o rozwój i bezpieczeństwo poczętego w skomplikowanej rzeczywistości Dziecka. W niedzielę tego samego październikowego tygodnia grono troskających się o losy Dziecięcia miało się już na stałe znacznie poszerzyć, gdyż rodzina namysłowskich pedagogów w tym dniu wyznaczyła pierwszą szkolną wywiadówkę.
Bohaterka Dzisiejszych Jubileuszowych Uroczystości w drugim roku swego życia pożegnała 13 pierwszych absolwentów i otrzymała wyszyty przez zakonnice ze Smogorzowa sztandar z Matką Boską, który co prawda zdążono poświecić 7 grudnia 1947 roku w kościele parafialnym pw. Św.Św. Apostołów Piotra i Pawła, ale którego już nikt nie potrafił ocalić przed szczeniętami Aurory.
Zbliżał się przełomowy rok 1948. Zostaliśmy, tak jak nieomal wszyscy, ukąszeni stalinizmem. Tego roku nasza dzisiejsza Solenizantka, chcąc czy nie, musiała przywdziać nie najpiękniejszy mundurek jedenastolatki, zmienić system pracy, imię, poglądy i przyjaciół. Jakby na osłodę podarowano Jej nowe mieszkanie – raczej zrujnowane i zdewastowane poniemieckie koszary kawalerii Wehrmachtu.
Stajnie z kamionkowymi żłobami,ujeżdżalnie z końskimi odchodami, betonowe rowy i przeszkody parkuru jeździeckiego, zbyt ciemne i ciasne dla potrzeb pracowni szkolnych izby żołnierskie, strychy szkolne zawalone końskimi siodłami oraz laskami i kulami z wojskowego szpitala polowego – to pookupacyjne ślady, o których wspominają zwykle pierwsi namysłowscy nauczyciele i licealiści. Szybko i sprawnie takie stajnie Augiasza sprzątają herosi. Byliśmy zwykłymi ludźmi, więc prace remontowe prowadziliśmy przez ponad 40 lat po to, aby szkoła zajaśniała pełnym blaskiem w 1990 roku, ale tym wspomnimy później.
Rok 1956 nie przyniósł nam wolności. Przez kilkanaście następnych byliśmy cierpliwymi, karnymi i zdyscyplinowanymi uczniami i obywatelami. Pod koniec lat 60. rosły nam długie włosy, słuchaliśmy radia Luxemburg i The Beatles, ale na porannych szkolnych apelach staliśmy jeszcze na baczność, mrucząc pod nosem „Naprzód młodzieży świata...”, bo w istocie rzeczy czekaliśmy na zmiany.
W 1970 roku zdjęliśmy ostatecznie ze szkolnych ścian portrety wodzów, Władysława Gomółki, Józefa Cyrankiewicza i marszałka Mariana Spychalskiego. Klasy zdobił tylko orzeł bez korony. Tego roku rozstaliśmy się również z jedenastoletnim systemem nauczania i ascetycznym stylem życia. Licząca wówczas 25 lat Bohaterka Naszego Opowiadania nie pożegnała w maju ani jednego absolwenta, gdyż w 1970 roku nie było ani studniówki, ani matury.
Lata siedemdziesiąte charakteryzowały się wprowadzeniem nowych stylów i metod pracy dydaktycznej oraz nowych kolorowych podręczników, w których dalej irytowały nas białe plamy. Okres ten przyniósł naszej Jubilatce jeszcze jedną zmianę – w kadrze pedagogicznej nastąpiła pokoleniowa zmiana warty, która na długie lata określała charakter Szkoły. Tymczasem w mieszkaniu coraz starszej – bo blisko czterdziestoletniej Panny – przybywało jednak kopalnianych stempli podpierających stropy. Odkładano termin remontu kapitalnego placówki. Budowano przecież Hutę Katowice, inwestowano w górnictwo i przemył maszynowy. Paradoksalnie ostateczne rozstrzygnięcie przyniósł nam stan wojenny. W 1982 roku, po blisko czterdziestu latach oczekiwania na remont kapitalny, z inicjatywy między innymi terenowych komisarzy wojskowych wydzielono z budżetu grosz remontowy dla Szkoły.
Właściwie prawie nowe ściany Liceum oddano do użytku w październiku 1984 r. Właśnie wtedy nasza dojrzała Panna zdecydowała się na symboliczne zaślubiny z Jarosławem Iwaszkiewiczem.
Gospodarna Mężatka wkrótce dorobiła się praktycznie nowej sali gimnastycznej, niezłego internatu oraz pięknej stołówki.
Dzisiejsza nasza Pięćdziesięciolatka ma się dobrze, zdobi Ją jubileuszowy makijaż, cieszy zapach pasty do podłogi i tak liczne grono życzliwych Jej Gości. Bo trzeba stwierdzić, że w gronie innych szkół jest nadal najatrakcyjniejszą Dziewczyną w średnim wieku w Namysłowie. Pięćset dziewięćdziesięciu Jej obecnych uczniów świadczy o tym, że jest Ona Kobietą, która podoba się nie tylko namysłowianom.
Państwo pozwolą, że w imieniu Was Wszystkich złożę życzenia zdrowia i szczęścia na drugie półwiecze życia.
P>S>
Jej Ciąg Dalszy z pewnością nastąpi... Ktoś musi opisać Jej Ostatnią "Czternastolatkę"... Jej Zbiedniałą NIEelitarną Materialność, ale za to Dziarską Życia Treść!