Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Titelitury z miasteczka N

Wczoraj reprezentacja Czech rozwiała ostatnią – matematyczną – nadzieję Polaków w awans na mistrzostwa świata w RPA.  Możemy teraz zająć się kibicowaniem, wydarzeniom z wielkiej sceny politycznej w kraju w myśl starego przysłowia jedni do kaczki drudzy do Donalda – albo coś podobnego. Na miejscowym podwórku, do głównych zawodów jeszcze trochę czasu, więc i pomrukiwań nawet na razie nie słychać. Tak więc oto nad sennie płynąca rzeczką miedzy Młynem a Rzeźnią rozpościera się miasteczko, w którym mieszkają ludzie spokojni jak nurt rzeczny. Z wielkim zdziwieniem ujrzałem jakie emocje wywołał mój skromny tekst zamieszczony na Witrynie Namysłowianie. Faktycznie moje niechlujstwo w nie dociśnięciu w paru miejscach ą i ę nie można niczym tłumaczyć, nawet tym, że klawiaturę mam ze znakami braill’a. Uważny anonimowy czytelnik wychwycił literówki, zwrócił uwagę, ale ja zajrzałem na stronę post factum kiedy rozpętała się burza w dochodzeniu nazwiska anonima.

Z anonimami jest jak z owym karłem z baśni Braci Grimm Titelitury, który zachowywał swoją moc, póki nikt nie poznał jego imienia. Tak już bywa w tym miasteczku N. że wielu woli zachować anonimowość. Wiem z własnego doświadczenia, jak cała masa karzełków chowała się po mieszkaniach w dniu referendum. Dziś wielu z nich wspiera tych, którzy aktualnie sprawują władzę, schowają się po ubikacjach w chwilach przełomu. Zawsze gotowych do wydania komendy podwładnym typu – ten maluch od jutra już tu nie parkuje, a parkować będzie tamta škoda. Miejscowa tłumaczenie Le roi est mort, vive le roi! W swoich zapiskach przy porannej kawie na wp pisząc o rocznicy plebiscytowyborów z 1989 roku wspomniałem, że dziś dzięki tamtemu wykreśleniu tzw. listy krajowej „wykreśliliśmy” sobie wolność, jednak wolnym trzeba się urodzić tak w sposobie myślenia jak i jestestwa. To tak jak z frakiem, ponoć dobrze leży dopiero w czwartym pokoleniu. Nie mniej uwagi anonima wezmę sobie do serca aby nie drażnić jego oczu literówkami i w miarę możliwości docisnę w niektórych zapiskach odpowiednio ę i ą. Nie wiem tylko czy inni będą z tego zadowoleni? Gdyż mieszkamy w małym mieście, wszyscy o nas wiedzą więcej niż my sami o sobie. Sprawdzić możemy się tylko wtedy, gdy staramy się wspólnie poprawić rzeczywistość naszego otoczenia. W jednym z najstarszych bloków w mieście, całkiem na uboczu, grupa ludzi zamieszkujących tam przeszło 40 lat dowiedziała się ze władze miejskie chcą ciche - do niedawna podwórko - zamienić w rondo. Emeryci skrzyknęli się, jeden z mieszkańców „młodszego pokolenia (czterdziestolatek)” napisał im petycję, babcie zaczęły chodzić od mieszkania do mieszkania zbierać podpisy pod NIE dla ronda – nie podpisał głównie pracownik urzędu, twierdząc że nie chce stracić pracy. Jak pamiętam nie podpisał też listy pod referendum albo mi się wydaje (podpisało około 2100 w gminie). Czy to możliwe, aby za to ktoś dzisiaj wyrzucał z pracy? Umyślnie nie dociskam ę, choć ciśnie mi się wyraz na określenie takiej sytuacji, ale memu zdziwieniu nie ma końca. Uważam dlatego, że nie ważne jest ą i ę (błędy trafiają się w poważnej prasie i książkach) ale problem, i ta witryna, aby więcej odwagi tchnięto w mieszkańców miasteczka nad sennie płynącą rzeczką. Niech władza zajmie się Rynkiem – najbrzydszym w okolicy, a nie niechcianym rondem przez podwórko. Bo wszystkich którzy tu piszą i zaglądają łączy jedno – to wszyscy NAMYSŁOWIANIE.

Dodanych komentarzy: 5

Mądre słowa .....oby nasze władze miały takie postrzeganie .... Pozdrawiam.

Darku, to nie jest takie proste jak myślisz. Za niezależność - otwartość, wolność myśli - zawsze płaciło się wysoką cenę. Lud ma prawo do schowania się za anonimową maskę. Nie ma takiego prawa elita, czyli inteligencja obywatelska. Ale nawet ona w chwilach szczególnych - też ma do tego prawo. Wszak pisze o najbliższych, sąsiadach, znajomych, przyjaciołach z klasy i imienin. Do anonimowości ma prawo nawet dziennikarza, zwłaszcza jeśli pisze o swoim środowisku. Dziwie się jednak, że oficjalnie nie odzywają się związkowcy-szefowie kół "Solidarności", społeczni inspektorzy pracy... , emeryci. etc. Odpowiedzialność za wypowiedzi dźwigają dzisiaj jednak dziennikarze. Oby nie byli tylko samotni.

Zgadzam się, tylko uważam, że ostatnim dziennikarzem był Roman Ronczy. Ostatni który prowadził oficjalny audyt władzy. Szerzej niebawem o tym napiszę. Dziś może ten dumny spadek przejmie portal Namysłowainie, wszak pisze tu najlepsze pióro w mieście Tadeusz N. uważam, że laurki które znajdujemy w skrzynakch wydane za nasze pieniądze, ani GZN nie spełniaja roli dziennikarskiej. Raczej biorą udzoał w kampanii wyborczej - tylko znowu pytanie dlaczego ja mam się na to skladać? Niech płaci za nie ten kto wyciągnie z tego korzysci.

Romek - tak jak dla większości piszących po czerwcu 1989 r. namysłowian - był dla mnie przyjacielem, rywalem, stałym punktem odniesienia... a stał się legendą i mitem. Porwał się się na rzecz w niewielkim mieście szaloną i niemożliwą. Chciał uprawiać dziennikarstwo, ale zawsze niezależne, zawsze wolne od wpływów władzy, często więc konspiracyjne. Dla wielu namysłowian był ponadto wygodnym narzędziem, którym można było wyciągnąć z ogniska parzące i rozżarzone miedziane kasztany. Był dziennikarzem z Pasją. A ta ostatnia okrutna pisarska muza oznaczała w nieznośnym przymusie - ofiarę i cierpienie.

Pan Roman był też podobno niezłym perkusistą, tak na marginesie. Choć, gdy odszedł, miałem tylko naście lat, dobrze pamiętam, że postrzegano go jako dziwaka. Cóż, taki los tych, którzy nie mieszczą się w leju krzywej Gaussa. Aby wtrącić swoje trzy zaśniedziałe grosze na temat "prasy lokalnej", to przyznać muszę, że nawet w cudzysłów wzięty wyraz "prasa" nie jest tutaj dobrym trafem. Jako znawca tematu reklamy śmiem twierdzić, że jest to mizernie skomponowana ulotka wyborcza...nasuwa się więc pytanie, po co to wszystko? I dlaczego za moje pieniądze?