Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Widawa - moja i Twoja chora rzeka

Tekst o Widawie napisałem w bardzo suchym 2008 roku. Jeśli taki rok się powtórzy, czekają nas podobne problemy. Widawa wymaga mądrej strategii.

W świetle prawa w imieniu Skarbu Państwa wodami Widawy, mostowymi jazami i brzegami naszej uregulowanej rzeki administruje Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu – Odział w Kluczborku. Ta instytucja podlega Wojewódzkiemu Sejmikowi Samorządowemu w Opolu, a jej filozofia działania od dawna budziła emocje rodzimych ekologów i wędkarzy. I wcale nie należy się temu dziwić, bo jej najistotniejszymi zadaniami statutowymi są zabezpieczenie przeciwpowodziowe oraz wykorzystanie wód i Doliny Widawy do celów rolnych. Instytucja ta powinna jednak dbać nie tylko o utrzymanie rzeki w jej „naturalnym” korycie, ale i o swobodny dostęp do brzegów rzeki dla każdego. Jeszcze na początku lat 80-tych całe koryto Widawy od Michalic do Ligotki było obustronnie obwałowane. „Pas ochronny”, liczony od zewnętrznej krawędzi wału, zapewniał swobodny dostęp do rzeki wędkarzom i spacerowiczom. Jednakże systematyczna praca rzeki i właścicieli przyległych łąk i pól, a także ostatnie dewastacyjne  pogłębianie koryta zniwelowało widoczny jeszcze w latach osiemdziesiątych wał przeciwpowodziowy. Skoro go nie ma, na nowo, już ze stratą dla Skarbu Państwa, a zyskiem dla prywatnych właścicieli, należałoby liczyć linię brzegową i „pas ochronny”. Według „Prawa wodnego”(art. 15 i 27) linię brzegową należy wyznaczać od krawędzi brzegu, czyli uregulowanej skarpy Widawy, i dopiero od tego momentu wyznaczyć półtorametrowy pas wspólnego wykorzystania rzeki. Rozumieją to starzy właściciele nadrzecznych łąk. Jednakże zasady tej nie przestrzegają ci, którzy zamieniają łąki  na pola uprawne i coraz częściej działki budowlane. Nie zadowalają się tym wspomnianym wyżej zyskiem. W przypadku powstających za „Stolbudem” działek budowlanych materiałem rozbiórkowym samowolnie regulują brzeg rzeki po to, aby tuż przy niej poprowadzić swoją prawie pionową skarpę i odmierzyć  bezprawnie linię brzegową od styku wody z lustrem wody. Wygląda to już koszmarnie, a będzie wyglądać koszmarniej, kiedy pracująca rzeka zamiast pięknych warstwic ziemi odsłoni gruzowisko, a wędrujący wzdłuż Widawy namysłowianie będą wisieli na siatkach takich ogrodzeń podgryzani  przez ujadające psy. Wtedy też dno Widawy za „Stolbudem” zamieni się w śmietnik, bo woda zamiast żwiru i piasku, tzw. naturalnych frakcji ciężkich, zabierze ze sztucznych skarp gruzobeton i cegłę i one to będą tworzyć nowe koryto rzeczne.

System korzeniowy olch tworzy naturalne faszynowanie. Po co wycina się nadbrzeżne drzewa? Tak wygląda to na Młyńskich Stawach, dlaczego olchy miałyby rosnąć i korzenić się nad Widawą inaczej?

 

Nie mniej zniszczeń dokonują właściciele nadrzecznych pól. Prawie w zupełności zaorują oni przewidziany prawem pas wspólnego użytkowania, niszcząc przy tym od lat udeptaną przez wędkarzy ścieżkę. Najczęściej też wypalają lub wykaszają całą roślinność nadrzeczną    i zachowują się tak jakby rosnące na skarpach brzegów krzewy lub olchy były ich własnością i nie podlegały ustawie o ochronie środowiska. Zresztą wzorów dostarczają im melioranci ze szkoły kluczborskiej.

Nie tylko łapy melioranta

Wspomniany przeze mnie WZMiUW o. Kluczbork traktuje Widawę na odcinku podmiejskim jak rów melioracyjny. Przyczyniają się do tego decyzje, w których niemały udział mają gminny i powiatowy samorząd (lokowanie na dawnych łąkowo-polderowych terenach nowych zakładów pracy, działek budowlanych, ostatnio stawów hodowlanych, akceptacja dla przekształcania dawnych łąk w pola uprawne). Rodzi to dążenia do usuwania zadrzewień przybrzeżnych, pogłębiania koryta w celu uzyskania drożności na wypadek wysokich stanów wodnych, czyli niszczenia starego ekosystemu Widawy.  Przy takich tendencjach wody naszej rzeki oczywiście będą wylewać na pola zamiast łąk i podmywać umocnione gruzem i ziemią skarpy działek, ale nie będą miały jak się oczyszczać.

Do degradacji rzeki przyczynia się również paradoksalnie program tzw. małej retencji. Dwa zalewy (Stradomia i Michalice), ciągle powstające w dorzeczu Widawy dalsze płytkie stawy hodowlane powodują, że rzeka na odcinku miejskim w okresie suchym zamienia się w leniwy kanał, porośnięty  roślinnością charakterystyczną dla starorzeczy – rzęsa, żabiściek, strzałka. Nie trzeba być geologiem, inżynierem, hydrologiem, by stwierdzić, że  przekroczono granicę niezbędnych dla przyrody rzeki krytycznych przepływów. Gołym okiem widać to  w porze letniej. Zbyt duża powierzchnia parowania nasłonecznionych płytkich zalewów i stawów wodnych powoduje, że  ilość wody wypływającej ze zbiorników po odparowaniu jest zbyt mała, by w rzece mogło toczyć się regenerujące życie.

Widawa normalnieje od tego momentu, gdzie dawno nie tknęło jej łapsko melioranta z Kluczborka lub pazernego podnamysłowskiego posesjonaty czy pseudorolnika.

Dzieje się tak na krótkim odcinku miedzy mostem kolejowym a tzw. dzikim kąpieliskiem na „Bryłce”. Nie pogłębiano tu dna, nie zniszczono roślinności przybrzeżnej i wodnej. I to wystarcza, aby zakwitła glonami woda mogła się oczyścić i dotlenić, bo tak obfity musi być tu zooplankton i konkurencja pokarmowa ze strony  rosnących tu grążeli, rdestnic – kędzierzawej i pływającej, czy też nie zniszczonej tu trzciny. Rozumieją to właściciele łąk z Grunwaldzkiej i Ligotki, bo przecież od dzieciństwa przychodzą tu się kąpać i łowić piękne klenie i jazie.

Zródłosłów Widawy to vid - wić się, zginać, meandrować. Po co prostuje się ciągle to koryto? Po co niszczy sie i kiełzna charakter rzeki? Widawa za Stary Miastem.

W większości dostrzegają oni oczywiste pożytki płynące z roślinności wodnej i przybrzeżnej. Jako korzystający z wód Widawy i jej przyrody obserwatorzy rozumieją, że będące pod ochroną żółte grążele są miejscem, gdzie  wiele gatunków ryb składa ikrę, by potem stać siedliskiem narybku i drobnicy. Szkoda tylko, że coraz więcej z nich odchodzi od utrzymania łąk i przekształca je w uprawiane intensywnie z nawożeniem i opryskami pola pszeniczno-rzepaczane. Ale jest to powszechny w Dolinie Widawy niekorzystny proces, nad którym nikt nie stara się zapanować. A szkoda, bo łąki przestają być naturalną i darmową oczyszczalnia, gdzie osiadają drobne frakcje powodziowych lub burzowych wód.  

Doktorzy ze Szczodrego?

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

W Widawie mogą jednak żyć pstrągi i ryby najszlachetniejszych gatunków. Potwierdzają  to eksperymenty, badania i źródła historyczne studiowane przez wrocławskich ichtiologów. Pierwsze smolty łososiowatych wpuszczono do Widawy w 2001 r. Poprzedziło je jednak zarybianie Widawy i jej dopływu - rzeki Dobrej pstrągiem. Kiedy pojedyncze egzemplarze tej szlachetnej ryby z rodziny łososiowatych odłowione w naszej rzece osiągały 2 kg, ośrodek zarybieniowy PZW w Szczodrem zdecydował się przywrócić Widawie ryby dwuśrodowiskowe, czyli troć, łososia i certę, które jeszcze w XIX w. wpływały po powrocie z Atlantyku na tarło w dopływach Odry, m. in. do Widawy. Wędrówkom tych ryb przeszkadzają budowle hydrologiczne, które grodzą w poprzek Odrę i jej dopływy. Wychowane w Szczodrem na wodach rzeki Dobrej łososiowate zaczęły wracać na tarło w miejscu ich wypuszczenia, bo ryby te, kierując się niepowtarzalnym zapachem wody Dobrej i Widawy wracają na miejsce skąd jako smolty rozpoczęły swą wędrówkę do oceanu. Na ich przeszkodzie w drodze powrotnej stoi jednak wysoki próg elektrowni wodnej w Brzegu Dolnym i jego źle funkcjonująca przepławka, której nie potrafi pokonać wiele ryb. Po jej remoncie trocie i łososie będą mogły wpływać na tarło do Widawy i Baryczy. Ale nim dotrą pod Namysłów upłynie wiele wody w rzece, bo czeka na nie na Widawie trzydzieści parę przeszkód wodnych bez przepławek. Na razie ryby ze Szczodrego docierają do 6 km dolnego biegu Widawy. Tu czeka na nią próg w Polanowicach. Powierzchnia tarliskowa Widawy o żwirowym dnie nie jest zbyt wielka. Stąd ichtiolodzy ze Szczodrego z takim niepokojem patrzą na  zamulające dolny bieg rzeki pogłębianie koryta i przekształcanie wód Widawy z wędkarskiej krainy brzany w krainę karpia i leszcza. Na restytucję łososiowatych wydano w Szczodrem wiele milionów złotych. Nie należy się dziwić, że wody Widawy aż do Michalic zostały wydzierżawione w drodze przetargu przez PZW Wrocław. Może będą oni lepiej dbali o rzekę, bo namysłowianie zakochani w stawach i zalewach oraz Stobrawskim Parku Krajobrazowym zapomnieli o Widawie, Dolinie i jej  wysokich walorach przyrodniczo-krajobrazowych. Może wolni od układów opolskich czy namysłowskich lepiej będą   egzekwować prawo chroniące polskie wody i przyrodę?

Artykuł napisany w bardzo suchym 2008 r.

Pięknie odsłonięte warstwice ziemi pod Dębnikiem. Stan po tegorocznej powodzi. W takim wysokim piaszczystym brzegu gniazda zakładają jaskółki brzegówki, zimorodki, piękne żołny. Mam nadzieję, że szybko nie ureguluje się tego brzegu, bo to jedyny taki fragment Widawy na odcinku kilkunastu kilometrów.

P>S> 2012.

Piękny urwisty brzeg w Dębniku przetrwał niecałe dwa lata. Tej zimy został bezmyślnie zrekultywowany.

Przez dwa sezony było to miejsce lęgowe kilkudziesięciu par jaskółek brzegówek. Jaki ptak ma na stałe osiąść w Dolinie Widawy - przy takiej ekologicznej bezmyślności?

Dębnik - nadbrzeżna skarpa przy "Zielonym Mostku". Gniazdujące jaskółki brzegówki w maju 2011 r.

 

Poradnik nie tylko dla melioranta

  • Systemy korzeniowe i pnie olch zastępują kosztowne faszynowanie.
  • Ocieniona trzciną, krzewami, drzewami woda Widawy jest środowiskiem, w którym wolniej rozwijają się powodujące przyduchę glony.
  • Porośnięte trzcinami brzegi rzeki są darmowymi oczyszczalniami filtrującymi żyzną wodę Widawy. To również ostoja drobnego ptactwa, ważek i innych zwierząt.
  • Tępiona z taka pasją roślinność wodna to fabryka tlenu, siedlisko i źródło pokarmowe planktonu i wielu gatunków ryb.
  • Przy intensywnych uprawach rolnych pas przybrzeżnej roślinności, zwykle trzcin, chroni wody Widawy przed osiadaniem zawiewanych przez wiatr oprysków. 
  • Jeśli chcemy, aby w Widawie wycierały się szlachetne gatunki ryb, ubytki w brzegach musimy wypełniać naturalnymi materiałami – żwirem, piaskiem, a nie gruzem. Obliguje nas do tego „Prawo wodne”.
  • Pogłębianie koryta może odbywać się z wykorzystaniem naturalnych sił rzeki bez udziału dewastującego wszystko ciężkiego sprzętu. Uczyni to każdy wykonany nawet z faszyny próg wodny, który nie dość, że dotleni wodę, to jeszcze za małą zaporą wypłucze wszystkie frakcje lekkie naniesione wcześniej przez wodę.
  • Likwidowanie zakoli, dołków, czyli walka z wijącą się rzeką to działanie dla niej szkodliwe, gdyż ogranicza ilość żyjącej w niej flory i fauny, które w jej dłuższej drodze  pochłaniają więcej żyznych składników pokarmowych i organicznych niesionych przez osiadłych nad doliną ludzi.
  • Nie zabieraj rzece tego, co nie jest twoje, zaszkodzisz jej i sobie.
  • Każde bezmyślnie opróżniane w Dolinie Widawy szambo, płukany opryskiwacz, myty samochód to spowodowana przez Ciebie mała katastrofa ekologiczna.

Dodanych komentarzy: 29

W tym  roku melioranci z Kluczborka prostowali koryto Widawy od Dębnika do mostu na Bryłce. Powtórzyli wszystkie swoje stare grzechy. Widawa utraciła swoje strome skarpy i zakola. Żaden architekt krajobrazu, inspektor ochrony środowiska nie nadzorował tych prac. Jedna funkcja - najważniejsza - drożność koryta i ochrona przeciwpowodziowa. Ekologiczne prostactwo.

Do napisania tego postu i odświeżenia tematu sprowokowała mnie niedawna rozmowa ze znajomym wędkarzem-byłym strażnikiem PZW. Wyraził on opinię, że dzierżawienie Widawy przez PZW Wrocław jednak szkodzi rzece. Nie jest ona dostatecznie pilnowana przez wrocławskich strażników. Opowiadał on o skandalicznym tegorocznym rabunku wielkich ryb przy odcinaniu rozlewiska Widawy przy moście na Starym Mieście: Nikt nie nadzorował tego "złodziejstwa", które zdarzyło podczas remontu mostu. Wiadrami zabierano sumy, wielkie jak patelnie leszcze, szczupaki, jazie... - a działo się to podczas odpompowywania wody z odciętego rozlewiska. Rabowali pracownicy firmy budowlanej i tubylcy ze Starego Miasta.

Jako dziecko pamiętam budowę nowego mostu przed basenem. Odławiane komisyjnie ryby pływały w wielkich wannach. Co się z nimi stało? Nie wiem. Czy trafiły na stoły "Białego Domu" czy zostały wpuszczone z powrotem do rzeki? Komisja PZW w każdym razie była. Tego roku jej zabrakło. Dlaczego? Kto miał obowiązek poinformować PZW o odcięciu rozlewiska? Inwestor czy firma budowlana? A może PZW Wrocław został poinformowany, ale się nie pofatygował? Może rzecznik prasowy - redakor UMiGm. się wysili i odpowie na te niewinne pytanka?

Cierpliwie czekam na odpowiedź na  pytania zawarte w ostatnim poście. Może pomoże ktoś inny? Unpredictable, stałaś się na Namyslowianach.pl nieformalnym rzecznikiem wędkarzy. Zajmij stanowisko

Znalazłem taką informację na ten temat: http://www.pzw.org.pl/namyslow/wiadomosci/28253/60/na_widawie_w_namyslowie_uratowano_okolo_1_tone_ryb

RedNacz, dyskusja na forum jest ciekawsza niż artykuł "Na Widawie w Namysłowie uratowano około 1 tonę ryb" . Wynika z niej, że przed przystąpieniem do prac budowlanych przy moście należało odpompować wodę w odciętym rozlewisku i odłowić komisyjnie ryby. Ten obowiazek spoczywał na wykonawcy - niemieckiej firmie GROTZ. Opolski ichtiolog stwierdził występowanie w odciętym korycie Widawy takich rzadkich i chronionych gatunków jak piskorz, koza i śliz. Wykonawca inwestycji miał więc tym bardziej obowiązek wyłowienia tych gatunków przed przystąpieniem do prac budowlanych przy moście. Dlaczego tego nie zrobił?

Członkowie klubu GOBIO odłowili tonę ryb, ale zdjęcia pokazują, że była to drobnica. Gdzie podziały się tarlaki, wielkie okazy? -  nie widać ich na zdjęciach. Od jakiego momentu odpompowywania wody obecny był inspekor-ichtiolog z Opola i wędkarze GOBIO? Dlaczego nikt z PZW Wrocław nie nadzorował tych prac? Oni przecież dzierżawią wody Widawy aż do Michalic.

No i jeszcze jedno pytanie, dlaczego namyslowskie koła wędkarskie prowadzą ze sobą bezsensowną wojnę. Traci na tym rzeka, a korzystają z tego rabusie i kłusownicy.

Zrobiło się tak cichutko na forum "w temacie złodziejskiego połowu ryb przy budowie mostu na Starym Mieście w marcu 2010 roku", bo

połów ryb bez upoważnienia, zgodnie z Ustawą o rybactwie śródlądowym, zagrożony jest karą do 2 lat pozbawienia wolności.

Po kilku telefonach i e-mailach wiem, że z formalnego punktu widzenia podczas remontu mostu i odcinania rozlewiska nie złamano prawa. Państwowa Straż Rybacka w Opolu sprawdziła dokumentację. Firma Grotz powiadomiła jeszcze w lutym PZW Wrocław o zamiarze odcięcia rozlewiska. Wrocławianie w drodze porozumienia zlecili komisyjny nadzór PZW Opole i kołom wędkarskim z Namysłowa. Z akcji przerzucania ryb sporządzono wiarygodną dokumentację, w tym fotograficzną.

Skąd jednak informacje b. strażnika PZW o rabunku ryb? Może  świadkowie nielegalnego połowu, jeśli są nieusatysfakcjonowani wyjaśnieniami PZW Opole, skontaktują się z  Państwową Strażą Rybacką w Opolu - tel. 774524527.

Pani redaktor biuletynu GN i rzecznik prasowy nie musi się już wysilać z wyjaśnieniami. Niby to nie kompetencje gminy czy starostwa, ale jednak Widawa to dobro wspólne.

Wczoraj na "Wirtualnej Polsce" ukazał się artykuł "Nasz system ochrony przeciwpowodziowej jest anachroniczny". Jakoś szybko został zdjęty z wirtyny, ale tekst zachował się na http://www.wwfpl.panda.org/?5020/Hydrolog-nasz-system-ochrony-przeciwpowodziowej-jest-anachroniczny

Wczoraj doszło do "małego incydentu" między wędkarzami łowiącymi ryby na Wyspie a pracownikiem WZMiUW regulującym zastawy jazu na moście. Zaprotestowali oni przeciw podnoszeniu ostatniej zasuwy piętrzącej wodę na Widawie, bo poziom rzeki w miejskim rozlewisku był już bardzo niski. W trakcie kręcenia korbą niezbyt rozgarnięty pracownik tłumaczył wedkarzom: - Panie, ja muszę podnieść tę zasuwę, bo zalewa Dąbrowę!  Wędkarze ryknęli śmiechem: - Ale to nie ta rzeka! Jedź Pan sobie kręcić korbą, ale  nad Stobrawę.

 

Dlaczego korbą na Widawie nie może kręcić ktoś, kto przynajmniej wie, jak nazywają się powiatowe rzeki?

Szedłem dzisiaj lewym brzegiem Widawy od połowy Ligotki aż pod samą Lubską. Do Dębnika wiodła mnie dobra nadrzeczna polna droga. Tędy dojeżdzali niegdyś do swoich łąk indywidualni rolnicy. Napisałem niegdyś, bo dzisiaj wiekszość z nich nie hoduje ani bydła, ani koni i łąki przeważnie pozostają w ugorze. Problem z wędrówką zaczął się w Debniku - od zielonego mostka. Nagle, nie wiedząc czemu, znika nadrzeczna polna droga. Zadowoliłbym się ostatecznie półtorametrowym pasem wspólnego użytkowania, ale tu  0,5 m od skarpy przez dobry kilometr ciągnie się elektryczny pastuch sprywatyzowanej spółdzielni z Lubskiej lub sprywayzowanego  PGR-u z Młokicia. Znając swoje prawa, zaryzykowałem elektrowstrząsem krocza i przelazłem przez nieprzyjemną przeszkodę. Panowie Prezesi, odgradzać od rzeki to możecie sobie swoje krowy, a nie ludzi. To jest wolny kraj, to jest wolny półtorametrowy skraj nad rzeką liczony od jej skarpy, a nie od styku ziemi z lustrem wody. Jutro wybieram się do starostwa sprawdzić, co stało się z nadrzeczną drogą - ciągnącą się niegdyś od Dębnika do Lubskiej.

Nowość Entedy niedługo weźmie się za meliorację.
Bez urazy, żartuję nie mam złych intencji.
Dobrze że coś takie zostało zauważone. Warto wnikać w takie błahe z pozoru sprawy.
Pozdrawiam.

Anonimie, sprawa jest tylko z pozoru błaha. To samo gospodarstwo odcięło ogrodzeniem cały lewy brzeg Widawy - od strony mostu w Lubskiej. Chciałem fotografować w tym miejscu ciekawe ptaki, a musiałem zrezygnować, bo czułem się intruzem.

To samo czułem i byłem w podobnej sytuacji na wakacjach w Ojcowie wędrując wzdłuż Prądnika i zostałem przegoniony przez gospodarza, który zrobił zrobił pastwisko zagradzając do samej rzeki. Po wymianie słownej postraszył, psem ... "won z mojego pastwiska ..."

Chłop nie znał obowiązującego w Polsce "Prawa wodnego", które zabrania (art. 15 i 27) całkowitego grodzenia brzegów rzek. Jak się Panowie szlachta i ślachta rozbisurmanią, będą do nas strzelać nad brzegami rzek, na razie szczują nas tylko psami:)

Elektryczny pastuch utrudniający wędrówkę wzdłuż Widawy - od Dębnika do Lubskiej został przesunięty. Nie wiem, komu dziękować. Łąki w Dębniku pięknie wykoszone, pasie się stado krów. Pojawi się bardzo ciekawe ptactwo.

P>S> Dołączyłem do artykułu fotkę pięknego urwistego brzegu pod Dębnikiem.

W pogoni za nurogęsiami-traczami schodziłem dzisiaj trochę Pradolinę Widawy. O pięknych traczach pisałem w tekście "Nurogęsi zimuja w Michalicach(link)".  Spotkałem je w końcu między Wilkowem a Dębnikiem. Są bardzo płochliwe, a w locie przepiękne.

Powstałe w ostatnim czasie stawiki ogrodzone koszmarnymi płotami (Stare Miasto - w okolicy nowego mostu - po obydwu stronach rzeki - lub za wiaduktem kolejowym na Młynówce) wyglądają fatalnie. Odbija się brak Planu Zagospodarowania Przestrzennego Doliny Widawy. Tracimy nadal i już bezpowrotnie najpiękniejsze krajobrazowo odcinki Widawy i ścieżki spacerowe. 

W piątek, tuż przed świętami,  zakopałem swojego psa. Znał prawie każdy zakątek Widawy od Idzikowic do Lubskiej.  Pozostaje mi tylko żal za minioną epoką. Ech! kręci się w oku łza.

A może nowa władza w powiecie zrobi coś dobrego dla  Mojej i Twojej Rzeki?

 

Fajnie ,że nurogęsi wróciły na zimowisko, poszukam. Ale pozwól Entedy, że Cię naprostuję. Raz po raz piszesz o Pradolinie Widawy. Widawa nie płynie w pradolinie. Pradolina to termin geologiczny zarezerwowany dla dolin rzecznych z epoki zlodowaceń, wypływających z lodowca i do niego równoległy. Za wiki :Pradolina - element rzeźby terenu stanowiący szerokie obniżenie o płaskim dnie. Powstała w czasie cofania się lądolodu na jego przedpolu w wyniku działalności wód z topniejącego lodowca i wód rzecznych płynących z południa, które połączywszy się utworzyły ogromne rzeki, płynące w kierunku zachodnim, zgodnie z ogólnym nachyleniem kontynentu europejskiego. Tak, że niewiem jak długo mogłaby ta Widawa sobie płynąć, wciąż będzie płynąć doliną.

Pozdrawiam.

 

Kocoor, Serdeczne Pozdrowienia Noworoczne! Uciechy z zimowych podchodów, m. in. pod te cwane nurogęsi.

Stajemy dziś razem zbratani,
Jak jeden mąż – jak jeden mur,
Obronie puszcz i kniei oddani,
Od morza fal, do szczytów gór;

My borów władarze
Stajem przy sztandarze.
Darz Bór! – tak hasło brzmi,
Gra hejnał chór -
Darz Bór! – Darz Bór!

No to trzeba nam zanucić na Nowy Rok tę pieśń zielonych snajperów i fotosnajperów:))

He... he... he... termin Pradolina Widawy zawdzięczam najbardziej znanemu geologowi Namysłowa;) Nie ufam "Wikipedii", wobec tego sięgnąłem po "Słownik jezyka polskiego PWN". No i tam znalazłem dwie definicje pradoliny:

1. «szeroka dolina powstała w wyniku erozyjnej działalności wód lodowcowych»

2. «pierwotna, dawna dolina rzeki»

Ta pierwsza odnosi się do codziennego rozumienia tego słowa, ta druga jest raczej profesjonalizmem. W swojej  główce poukładałem sobie to tak: rzeka > koryto rzeki > terasa > dolina > pradolina.  Kocoor, nie mam żadnych wątpliwości, że Widawa płynie dzisiaj doliną i w pradolinie - to nawet wynika z pierszego zdania definicji "Wikipedii". Termin  pradolina nadaje zdegradowanemu obszarowi nad Widawą dostojeństwa, a o nie mi chodziło. Pradolina to coś wiecej niż dolina. Pradolina Widawy  istnieje w opisach geograficznych Oleśnicy, w dokumentach i opracowaniach samorządowych, wreszcie na naszych fotografiach. Czy jest niepotrzebnym bytem językowym? Być może. Nie jestem naukowcem i na swoim blogu nigdy nie zmierzałem do naukowego opisu świata. Forma bloga wyklucza taką możliwość. Najbardziej cenię sobie wobec tego blogowe uczucia i subiektywizm. Najczęściej wchodzę w rolę - jak zdecydowana wiekszość na forum - popularyzatora nauki lub udaję fachowca - z tym to idzie nam najtrudniej.

                                                                         entedy - "beta i delta kwadrat" naszego Forum

 

O widzisz, to ty mnie naprostowałeś. Ja bazowałem na tej geologicznej , naukowej definicji którą wkułem kiedyś do głowy za "baniaka" z geografii. I faktycznie masz rację, ten termin nadaje Widawie swego rodzaju wielkości, na którą z pewnością zasługuje. Być może rzeka nie wyróżnia się na tle innych polskich rzek, ale zapewne wielu z Nas ma swój ulubiony kawałek rzeki, który darzy sentymentem. Młyn, Skarpa, Kwadrat, Patelnia, Zakręt, Bryłka. Ilu z Nas się tam kąpało i ilu nadal kąpie, wybierając rzekę od pseudo kąpieliska.

 

Kocoor, jestes świetny GOŚĆ i Fotografik-Kamrat, wyprostwaliśmy się wzajemnie, to znaczy zrozumieliśmy się. I to jest piękne:))

Ostatnio mnie przymurowało. Powstanie trzeci  zbiornik retencyjny - po "Stradomi" i "Michalicach" - czyli "Kamienna". Po to zostały zaprojektowane miejsca na zasuwy jazu przy nowym moście wedle Młyna burmistrza.

Powód podawany oficjalnie - Browar chce budować na terenie folderowym - naprzeciwko Rzeźni Maryniaka - nowe obiekty. I rzeka musi być jeszcze bardziej kiełznana w porach przypływu wód.

Mogłem przeciwko temu protestować, wnosić uwagi,  składać wnioski, bo zbiornik ten - jakby jedno oczko w dwóch głowach - kierownika Tadeusza Bagińskiego i chyba burmistrza Krzysztofa Kuchczyńskiego , jest już zatwierdzony przez nowy plan zagospodarowania przestrzennego. Co to znaczy dla najpiękniejszego krajobrazowo odcinka Widawy - tuż obok zabudowań Grabówki ( U Joncla)? Zalanie pięknie wijącej się tu Widawy.

To wszystko kłóci się z moją filozofią rzeki. A wędruję wzdłuż jej brzegów od ponad 50 lat. Najchętniej wziąłbym np. przy nowym moście nożyce i porozcinał drut krępujący kamienie umacniajacy nabrzeże na Starym Mieście. On zresztą i tak wkrótce skoroduje, a  brzegi  będą znowu wolne. Myślę, że doczekam się tego jeszcze  za mojego życia. Rzece - Panowie z Jednym Oczkiem -  nie dacie rady.

Panie Alojzy, wróble ćwierkaja nie tylko na Młynie, ale i na wszystkich dachach  Starego Miasta. Ale nasz kierownik Bagiński przysiegał ci się, bił w piersi  na sesji - i mówił, że to nieprawda: "Zalew to nie zachcianka  burmistrza, ale ważna ci przeciwpowodziowa sprawa". Ile to cudo pochłonie pieniędzy. Tego ci nie wiemy.

Wiemy ci natomiast, że burmistrz chciał z prezesem komunalizować starą Młynówkę, ale wojewoda coś się zawziął i nie pozwolił. I wróble ćwierkały, że to miał być ci potem prywatny kanał, ale nie dało jakoś rady.

Panie Alojzy - i tak dla zmyły zbiornik ten zamiast "Stare Miasto" lub "Młyński Zalew", nazywa się "Kamienna". Na starych mapach jest ci on - Alte Stadt Teich lub Mueller Teich,

Może zainteresowałyby się tym zalewem organizacje ekologiczne. Oni mają swoich prawników, szpeców od ekosystemów etc.   Wtedy zaczęłaby się równa walka. 

Odchodząc tymczasem od tematu nowego "Młyńskiego Zalewu", czyli planowanego trzeciego zbiornika retencyjnego - "Kamienna", musze sprostować pewne informacje o katastrofie Zielonego Mostka (dzisiaj szarego) w Dębniku. W styczniu 2011 r. do zniesienia środkowego filaru pieszego mostu w Dębniku przyczyniło sie bezmyślne pogłębianie dna za mostem, które naruszyło warstwę betonowej trelinki, i spowodowało przesunięcie się gruntu dna rzeki. Tak twierdzi również właściciel stawów w Dębniku, który poniósł w 2011 r. - z powodu nieudolności meliorantów z Kluczborka - spore  straty finansowe, bo jego stawy były nienapełnione wodą. Instytucją odpowiedzialna za spowodowanie katastrofy był Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu – Odział w Kluczborku. Czyli WZMiUW ma na swym koncie nie tylko katastrofy ekologiczne, ale i techniczne.

Pisałem oględnie o tym w dwóch subiektywnych minireportażach:

"Zielony Mostek" w Dębniku ugiął się...

Historia pewnego mostka

 

 A tak na marginesie. Jeżeli Browar chce budować nowe hale (na polderach), to niech sam wyłoży pieniądze na kolejny zbiornik retencyjny.  Czyj interes reprezentuje p. Bagiński - społeczeństwa czy potężnej firmy piwowarskiej, która nie przypominam sobie ostatnimi laty aby dołożyła chociaż złotówkę do namysłowskiego szpitala, przedszkola, szkoły czy klubu sportowego! Ta cała sprawa z zalewem jest delikatnie mówiąc "podejrzana"!

Jest jeszcze jedna funkcja nowego zalewu, o której nie wspominamy - obronna. Namysłów zawsze ryglował dostęp do Wrocławia, a ziemia namysłowska  możliwość obejścia umocnień Górnego Ślaska. I odwrotnie - stąd zresztą zawsze uderzano w miękkie podbrzusze Polski.

W tym trzecim zalewie jest jakaś idea - odtwarzania Linii Barhold, która w przeszłości - zawsze spełniała rolę zewnętrznego pierścienia obrony dla "Festung Breslau".  I jeśli nie była broniona efektywnie, to przynajmniej opóźniała tempo natarcia, aby można było ewakuwać zapasy i zorganizować linię obrony na Odrze.  Podejrzewam, że na wypadek wojny i rosyjskiego natarcia przewiduje się jeden wariant obronny - wysadzenie tam wszystkich zbiorników wodnych i wałów okolicznych stawów rybny, czyli zalanie Pradoliny Widawy na jak największej długości i szerokości.

 

Zbulwersowany kolejnym popisem bezmyślności "kluczborskich meliorantów" zostałem zmuszony do dodania P>S> 2012, a w nim trzech fotografii z komentarzem. Piękny urwisty brzeg Widawy w Dębniku - miejsce lęgowe kiludziesięciu par jaskółek brzegówek - został zniszczony.

A propos mojego ostatniego wpisu i zniszczenia miejsca lęgowego jaskółek brzegówek w Dębniku (P>S>2012 i trzy dodane wczoraj fotografie), to, po pierwsze, jaskółka brzegówka jest gatunkiem chronionym.  A po drugie, przypomniała mi się wielkopostna irlandzka przypowieść "O Św. Kevinie i kosie" - tak w duchu franciszkańska. Jeśli nawet jest ona cudownym zmyśleniem, to  oddaje nabożny stosunek ludzi średniowiecza do ptasiego gniazda i piskląt. A tej w Dębniku i Kluczborku zabrakło.