Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

W Krainie łosia, zimorodka... - cz.3

[22 lipca] Dzisiaj buszujący w zbożu gamoń stał 100 m od nowej pięknej ambony, a ja, drugi gamoń, leciałem do tego swojego zimka, nie patrząc na nic. Zauważyłem go 30 m od siebie - kiedy założyłem podgumowane portki i podniosłem głowę, bo wcześniej szukałem polnych kamieni do dociśnięcia statywu. Chwilę na siebie popatrzyliśmy, potem on wycofał się do lasu.

 

 18 lipca

Chcę podzielić się z wszystkimi, którzy z przyjemnością czytają moje wpisy swoimi dalszymi "zimkowymi" spostrzeżeniami. W Widawie obniżył sie poziom wody, stała się ona przejrzysta. Zimki teraz wędkują na płyciznach. Moja rodzinka - jeśli odchowuje młode - zaszyła się w najdzikszych partiach rzeki i tam karmi niezdarne jeszcze wyloty. Jak spostrzegł mój sąsiad-myśliwy, pojawianie się na krótko samiczki na uroczysku to znak, że młode wyleciały już z gniazda, a ona sama może wreszcie rozprostować skrzydła. Od lat rytm lęgów jest tak sprzężony z rytmem prac polowych, że młode muszą osiągnąć względną dojrzałość, gdy rozpoczną się małe żniwa. Prawdopodobnie wyloty są już tak duże, że mogą przełknąć rybkę. Rodzinka powinna zjawić się na uroczysku zaraz po żniwach? Tu może(?) odbędzie się nauka łapania wodnych i nawodnych owadów, ale chyba gdy wszystko ucichnie po zakończeniu prac polowych.
W poniedziałek chcę spływając z zamaskowaniem i płynąc pod prąd kajakiem kilka razy spenetrować dwukilometrowy najdzikszy odcinek Widawy, by znaleźć rodzinę „zimków”. Chyba mam na to tylko kilka dni. Ponoć dokarmianie trwa tak krótko. Co dzieje się dalej z rodziną? Czy młode są uczone przez rodziców, czy raczej przeganiane z rewiru. Spływ trzeba zacząć więc szybko i wcześnie, by być w pobliżu gniazda o 5.00. Dokarmianie powinno odbywać się gdzieś w pobliżu gniazda, bo młode latają na krótkich dystansach. Zdaje się, że wiem gdzie to może być.

Rodzinka - on i ona. Nie spowdziewałem się, że pojawienie się samiczki zmieni wszystko w życiu mojego "sokolika"

 

19 lipca

Zimek stosuje dwie techniki łowienia ryb. Większe przebija pod wodą tym harpunem, oczywiście z zamkniętym dziobem. Mniejsze łapie otwartym dziobem. Wobec tego dziób-harpun musi być przed łowami na grubego zwierza ostry. Zjawisko ostrzenia przez zimka dzioba musi być więc częste - harpun jest mu więc potrzebny raczej w porze deszczowej, kiedy łatwiej jest mu wypatrzyć i upolować większe ryby. No to wobec tego na tę porę musi mieć tarkę, tarki z twardego drewna o odpowiedniej pochyłości do jego ostrzenia i zaginania. Skoro ustawia się mu badylki, można przecież zaproponować mu nową szlifierkę z zaginarką, może przyjmie taki prezent? To jest przypadkowo odkryty przeze mnie patent, ale sprzedaję go innym. Wydaje mi się, że z takiej szlifierki powinny korzystać również inne gatunki przebijające dziobem ryby - np czaple. Na swojej podarowanej zimkowi szlifierce zauważyłem duże ślady ostrzenia dzioba przez innego ptaka - prawdopodobnie czaplę, bo dwie zalatują nad moje uroczysko.
Mój "sokolik" ma też wobec tego co najmniej kilka łowisk. W mętnej wodzie nic raczej nie wypatrzy, w porze deszczowej wobec tego przerzuca sie na robale. Po burzach z obfitymi opadami i przy wysokich stanach powodziowych musi żywić sie wodnymi i nawodnymi owadami. Wiem, kiedy spotkam go na pewno na uroczysku.
Moje dwie zimkowe teorie (małych żniw i wysokiej mętnej wody) nie są ze sobą sprzeczne, ale się dobrze uzupełniają. Żniwom towarzyszy zwykle pora sucha i klarowna woda w rzece.

Panowie ornitolodzy, jak zimek żywi robalami młode? Czy w przypadku owadów wypluwa ich kilka z wola, czy przynosi pojedynczo w dziobie. Ekonomia podpowiada, że musi je wypluwać z wola. Mój zimek połykał na miejscu wszystkie złowione owady, a dopiero potem odlatywał - chyba do swojego gniazda.

Zimorodki są samotnikami. Tylko w okresie lęgowym łączą się w pary. Wobec tego mój duecik ma w pobliżu gniazdo. To jest pocieszające. Miałem wrażenie, że moja parka była wobec siebie trochę letnia. Jakby zimkowie byli sobą i obowiązkami rodzicielskimi zmęczeni.
 

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

A oto mój rekreacyjny warsztat – czyli sprawdzona „zimkowa” i amerykańska czatownia za 400 zł
Więcej pisał o niej na forum „Fotoprzyroda.pl”  Kapitan Żbik. W stosunku do ulubionego przez zimorodka dębowego drąga-pałąka mam wyznaczone palikami trzy dystanse - 3m, 4m, 5m. Dbam oczywiście o czystość lustra wody i wymiatam olchowa gałęzią spychaną w to miejsce przez wiatr rzęsę wodną. Przynosi to efekty. Z dębiny „zimek” pikuje na łeb po robale wodne. W głębi widać pałąk dębowy, a po prawej tyczkę, z której „zimek” korzysta od czasu do czasu.

Z badań ornitologicznych wynika, że ryby to 95 % pokarmu zimka.Na uroczysku może i pływają jakieś cierniki i inne rybki - zalatują tu od czasu do czasu czaple - ale ja tylko raz spostrzegłem rybkę w dziobie ptaka. Zimków trzeba więc teraz raczej szukać nad Widawą. Łowią ryby długie, łatwe do przełknięcia, ale nie pogardzą ciernikiem czy okoniem. Jego ofiarami padają - ukleja, stynka, kiełb, płoć - pożera to, czego najwięcej w rzece. Bywa jednaki i tak, że połykają karpiki i pstrągi ze stawów hodowlanych. Pożeraja ryby w całości o dł. od 2 cm do 9 cm, ale średnio 4,5-centymetrowe. Rano i wieczorem, kiedy aktywny jest kiełb, polują na tę rybkę na płyciznach. Często korzystają z pomocy okoni i szczupaka, które wypłaszają narybek na powierzchnię. Tak więc warto znaleźć zaciszne i nieznane wędkarzom żerowiska tych ryb i ustalić, kiedy i gdzie aktywne są te drapieżniki, by tam wystawić mu nowy badylek. Warto też zastosować systematyczne dokarmianie narybku zanętą, np. dla płoci, ale zmieszaną z namoczonym chlebem. Wrzucamy ulepione kule pokarmu na dno, a drobiny pokarmu wolno uwalniają się na powierzchnię. To się nazywa uszczęśliwianie zimka.

Dlaczego fotografowane przeze mnie osobniki ... są zielonoturkusowe? Już wiem. To nie jest kwestia złej obróbki fotograficznej. W pozycji Volkera Dierschke "Jaki to ptak?" latający zimorodek jest taki sam jak mój, czyli zielonoturkusowy, a czatujący taki sam jak zimorodki Łukasza- mistrza, czy niebieskoturkusowy. Wobec tego jest to kwestia innego kąta padania światła. Specyficznego dla miejsca i pory dnia, w którym i kiedy fotografuję.

 

Lubię to zdjęcie Kapitana Żbika, aby docenić jego wartość, trzeba kliknąć na miniaturke pod spodem blogowego wpisu

A to fotografia mojego mistrza Łukasza. Mój maestro jest dwa razy młodszy ode mnie. Fotografia wykonana stałoogniskową Sigmą 400 mm. Naszą "Bigmą" zoomem nigdy nie osiągniemy z Kapitanem Żbikiem takich efektów. Czeka nas nastepny wydatek - ok. 6 tys. zł na obiektyw stałoogniskowy, który zdecydowanie lepiej ostrzy. Żona powinna już się martwić.
 

 

Dodanych komentarzy: 4

Trafiłem do Pański blog i jestem...no właśnie to ciężko opisać. Więc tak oniemiały,zachwycony,zaciekawiony itd.
Taki opis przyrody znajdującej się w okolicach Namysłowa jest bardzo bardzo ciekawy. Opisywane przez Pana dzieje Namysłowa czyta się jak bardzo dobrą książkę.
OBY TAK dalej

Obecnie na emigracji w stolicy ale kiedyś wrócę.

W tym roku pracownicy leśni napotkali na poczatku sierpnia w tzw. Małym Lesie - tam gdzie w zeszłym roku przebywał nasz łoś - na klępę z łoszakiem i łosia. Może ten drugi łoś to nasz znajomy z ubiegłego roku? Nasz zimorodek nie pojawil się na moczarze miedzy Kowalowicami a Objazdą - chyba nie przetrwał ciężkiej zimy. Pocieszające jest to, że żurawie spod Kowalowic i Objazdy ponownie odchowały pisklaka - dzisiaj jest już lotnym ptakiem.

Witam Entedy!
Tak, nikt wcześniej nie mówił o łosiach wędrujacych przez namysłowską ziemię. Łosie te wędrują na stawy w Miliczu i jego okolicach. Ich wędrówka rozpoczyna się prawdopodobnie z Mazur. Nie wiem, kiedy bedą wracały i czy tą samą trasą. Ale robią to od wielu lat. Kiedy byłem na wakacjach u rodziny (łódzkie), też tam je spotykano. To potężne zwierze, raz stało przez kilka godzin na przejeździe kolejowym i nawet do głowy mu nie przyszło, żeby cofnąć się przed nadjeżdżającym pociągiem. One nawet tirów się nie boją!!! Pozdrawiam.