Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

Polityczne dziewice? OK, możemy być tak nazywani

- Jeżeli "polityczne dziewice": nie stawiają wódki przed wyborami, nie ustawiają przetargów, nie zastraszają i nie wymuszają uległości w stosunku do swoich podwładnych, ogólnie mówiąc, nie gwałcą zasad demokratycznego państwa prawa, to OK, możemy tak być nazywani - specjalnie dla portalu Namyslowianie.pl mówi Krzysztof Szyndlarewicz, wiceprzewodniczący namysłowskiej PO oraz radny miejski.

 

Na początku marca odbyły się wybory w lokalnych strukturach namysłowskiej PO. W efekcie większych zmian personalnych nie było. Czy jest to okopywanie się przed wyborami, zwieranie szeregów przed kulminacją kampanii?
- To, że nie było zbyt dużych zmian w składzie zarządu, to nie zupełnie jest prawda. W skład zarządu weszło trzech nowych członków. Owszem, zarząd został powiększony ale to też dlatego, że przygotowujemy się do intensywnej pracy, a i liczba osób w namysłowskiej Platformie znacznie wzrosła. W skład zarządu weszło sporo młodych ludzi. Powiem, że najmłodszy ma zaledwie 24 lata i już przyjął na siebie duże zadanie stworzenia w Namysłowie struktur Stowarzyszenia Młodych Demokratów.

Wasz kandydat w tegorocznych wyborach na burmistrza Namysłowa, oprócz momentu ogłoszenia swej kandydatury, nie zaistniał dotąd w świadomości wyborców. Jaki macie pomysł na dalszą kampanię przed wyborami szefa miasta i gminy? Jakie miejsce w tej kampanii będzie zajmował wasz kandydat?
- Jacek Płaczek do Platformy przyszedł niejako z zewnątrz ale to była z naszej strony propozycja dla Jacka i o tyle rozsądna i odpowiedzialna, że szukamy kandydata na burmistrza, który będzie w stanie uzyskać poparcie szerszego spektrum ugrupowań politycznych, nie tylko PO. Takie poparcie w tej chwili Jacek Płaczek ma już ze strony Forum Rozwoju Ziemi Namysłowskiej. Podobne rozmowy prowadzimy zarówno z namysłowską Solidarnością, jak i z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości. Odnośnie tego, że Jacek Płaczek nie zaistniał, to nie mogę się zgodzić.
W ostatnim czasie Jacek Płaczek był naprawdę zapracowany. Jako prezes Lokalnej Grupy Działania Stobrawski Zielony Szlak w styczniu i w lutym przeprowadzał nabory wniosków i wszystkiego trzeba było dopilnować, bo do rozdysponowania jest niemała kwota ponad 2 mln zł.

Nie tylko w moim odczuciu, kampania wyborcza już się rozpoczęła. Świadczy o tym choćby ostatni głośny wywiad ze starostą Michałem Ilnickim, w którym zarzuca wam kreowanie się na „polityczne dziewice. Jak namysłowska PO przyjęła zarzuty tam stawiane? Czy macie przygotowaną odpowiedź?
- Odpowiedź na pewno będzie. Nad formami zastanowimy się na najbliższym zarządzie. Jedynie od siebie w tej chwili mogą powiedzieć, że jest to żenujący sposób uprawiania polityki, gdzie na urzędowej stronie powiatu, czy w urzędowym magazynie samorządowym starosta Ilnicki, za publiczne pieniądze, uprawia sobie propagandę polityczną i to w dość osobliwy sposób. Używane tam sformułowania ośmieszają tego pana, bo o ile nazywa ludzi z Platformy Obywatelskiej "politycznymi dziewicami",  to należałoby się zastanowić, co oznacza to wyrażenie. Jeżeli "polityczne dziewice": nie stawiają wódki przed wyborami, nie ustawiają przetargów, nie zastraszają i nie wymuszają uległości w stosunku do swoich podwładnych, ogólnie mówiąc, nie gwałcą zasad demokratycznego państwa prawa, to OK, możemy tak być nazywani. Tu jednak należy się zastanowić, jak nazwać człowieka który jest zaprzeczeniem wcześniejszego opisu. Dla mnie to po prostu polityczna... I tu nie dokończę ze względu na moje "dziewictwo polityczne".
Ponadto Starosta w owym pseudo wywiadzie chwali się, co to on też nie robi, ile to nie wydaje pieniędzy. Parę razy widziałem na spotkaniach, jak z tej samej wymiętej kartki papieru wstaje i wylicza swoje rzekome zasługi. Mówi, że miał trudny wybór, czy przeznaczyć środki na odśnieżanie dróg, czy na inne, potrzebne inwestycje. I mam tu taki mały przykład. Słyszymy ze wszystkich stron i widzimy jak pięknieje nam obiekt Powiatowej Straży Pożarnej. To ogromna i potrzebna inwestycja kosztująca powyżej 19 mln złotych. Ale pan starosta z budżetu powiatu przeznaczył zaledwie 427 tys. zł., a więc niewiele ponad 2 proc. całego finansowania. Nie ma się więc co chwalić, że to jego zasługa. 97 proc. to finansowanie z poziomu centralnego państwa, w tym ok. 40 proc. z budżetu projektu rządu Donalda Tuska.

Stawiasz poważne zarzuty staroście odnośnie ustawiania przetargów, czy stawiania przedwyborczej wódki. Czy masz jakieś dowody, na których opierasz swoje oskarżenia?
- Takich zarzutów nie sformułowałem. Określiłem jedynie, czym nie jest dziewica polityczna. Wydaje mi się, że każdy zdrowo myślący mieszkaniec Ziemi Namysłowskiej, ma świadomość kto jak postępuje, kto jest kim i kogo jak należy nazywać.
Sam temat odśnieżania dróg pokazał nagą prawdę, na co poszły środki przeznaczone na ich utrzymanie, bo na drogi to raczej nie. Każdy kto poruszał się po kraju, śmiało przyzna, że powiatowe drogi Namysłowa były jednymi z najgorzej utrzymanych, a raczej nie utrzymywanymi w ogóle. I tu należałoby postawić kilka pytań, krążących już po Namysłowie. Na jaką kwotę opiewał kontrakt na zimowe utrzymanie dróg? W jaki sposób wykonawcą stała się firma Budim 2? Czy prawdą jest, że podwykonawcą dla Budim 2 był pan Słowik? I kolejne równie ważne pytanie, czy pan starosta jest chrzestnym pana Słowika? Może tu należałoby doszukiwać się fatalnych warunków na powiatowych drogach?

Stawiasz się tu w wygodnej sytuacji. Zadajesz pytania, choć niosą one za sobą pewien oskarżycielski ton.
-  Pytam publicznie o to, o co pytają po cichu mieszkańcy Namysłowa, którzy boją się zapytać głośno, bo żona pracuje w szkole, bo córka pracuje w starostwie. Ja takich problemów nie mam. Ja mogę pytać. Nie oskarżam ale pytam. Niech spokojnie ale rzeczowo pan starosta wytłumaczy, czy kreuje się na przywódcę wszystkich mieszkańców powiatu namysłowskiego, czy raczej na namysłowskiego ojca chrzestnego?

Wracając do samego wywiadu z Michałem Ilnickim - zarzuca on waszemu kandydatowi częstą zmianę barw politycznych. Zapewne ten zarzut często będzie się pojawiał w tej kampanii. Jak chcecie przekonać wyborców do kandydata, który ma za sobą takie doświadczenia?
- Częsta zmiana barw partyjnych, czy politycznych, tak głośno powtarzana przez naszych oponentów, nie do końca jest prawdą. Jacek Płaczek, po przeprowadzeniu się do Namysłowa chciał coś pozytywnego zrobić dla tej Ziemi, dla tego miasta, dla tych wsi. Związał się z PSL-em, który wówczas był przy władzy. Jednak szybko przekonał się, że z takimi ludźmi nie jest mu po drodze. W wyborach samorządowych 4 lata temu wystartował z list PiS, ale taką otrzymał ofertę polityczną, bez zobowiązań partyjnych. Nigdy Jacek Płaczek nie był członkiem PiS. Do Platformy przyszedł też nie sam, tylko na zaproszenie osób z PO, bo uważamy że jest osobą z dużym potencjałem, która chce i będzie potrafiła pozytywnie zmieniać Namysłów i otaczającą nas rzeczywistość.

Na czym ta zmiana miałaby polegać? Czym różniłyby się miasto i gmina pod rządami burmistrza Jacka Płaczka w odróżnieniu od gminy zarządzanej przez obecne władze?
- W wywiadzie pan Ilnicki zarzucał także, że my dzielimy gminę na miasto i wieś. To podstawowa nieprawda, którą pan Ilnicki powtarza jak mantrę. Nie dzielimy mieszkańców na miasto, na wieś, na małych czy dużych. To w czasie zarządzania gminą przez panów Maciąga i Wilczyńskiego zwodociągowano w gminie 32 sołectwa, czyli wszystkie. I tu powtórzyć trzeba, że cała gmina została zwodociągowana i potraktowana w ten sam sposób. A co mamy dzisiaj? Pan Ilnicki z panem Kuchczyńskim podzielili skutecznie Namysłów na swoich i tych innych. Każdy, kto nie jest z nimi jest przeciwko nim. To bardzo wyraźnie widać na namysłowskich wsiach. Wystarczy, że sołtys, czy radny jest „swój” i kłania się w pas wielmożnym panom, a już może liczyć, że na jego podwórku gmina będzie inwestować. Nie chcemy takiego podziału. Cieszy nas ustawa o funduszu sołeckim, która wszystkich traktuje jednakowo. Obiecywali nam w ostatniej kampanii wyborczej, że skanalizowany zostanie cały powiat. I co się okazuje? Że obejmie w naszej gminie tylko kilka wsi. Zadaję tutaj pytanie, co z mniejszymi wsiami, z przysiółkami? Myśmy tam wodę potrafili doprowadzić. Czy panowie z PSL-u będą potrafili doprowadzić tam kanalizację i traktować wszystkich równo?

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

Już sam fakt, że wystawiliście kandydata wywodzącego się ze wsi, będącego sołtysem Łączan, świadczy o tym, że chcecie się zwrócić do elektoratu  wiejskiego. Posunięcie to jest zapewne obliczone na odebranie tego elektoratu obecnemu burmistrzowi Kuchczyńskiemu. Czy wobec tego nie zaniedbacie wyborców z miasta? Zachodzi obawa, że kampania ta w głównej mierze będzie zwrócona w stronę wyborcy spoza samego miasta.
- Nie, tutaj chciałbym uspokoić tak myślące osoby. Jacek Płaczek od kilku lat mieszka w Łączanach, ale wcześniej mieszkał w Namysłowie. Studiował w Toruniu i w Warszawie. Wychował się w Niemodlinie.  Zjeździł kawał świata, także widać, że zarzut o tym, że jest to kandydat ze wsi i dla wsi jest zupełnie nietrafiony. Jacek  widział, co dobrego robią inni i wie jak to zrobić w Namysłowie, ale także na namysłowskiej wsi.

Wróćmy jeszcze do leitmotivu naszej rozmowy. W pamiętnym wywiadzie Michał Ilnicki nawiązuje do niefortunnej wypowiedzi posła PO Łukasza Tuska, która padła podczas jednego z cyklu spotkań PO z mieszkańcami wsi. Zarzucając wam zachowanie "politycznych dziewic" Ilnicki nawiązuje do waszych starań o poparcie elektoratu wiejskiego, a z drugiej strony wypomina słowa posła, który mówi o rolnikach, że są chciwi.
- To niefortunna wypowiedź w ustach najmłodszego parlamentarzysty w naszym kraju. Nie chciałbym jej obszernie komentować, jedynie na małe usprawiedliwienie mogę powiedzieć to, że dwa słowa zostały wyrwane ze znacznie dłuższego kontekstu.  Chodziło bowiem o to, że także wśród rolników, trafiają się osoby nieuczciwe, ale tak jest przecież w każdej grupie społecznej. Czarne owce w rodzinie to nie odkrycie Łukasza Tuska. Takie jest życie. Aczkolwiek słowa były zbyt ostre.

Starosta Ilnicki zarzuca również swoim poprzednikom, którzy są związani ze środowiskiem PO i FRZN, że nie przeprowadzili tyle inwestycji w powiecie i w gminie, ile jest realizowanych obecnie. Przytacza wręcz ostry argument krzywdzenia mieszkańców przez poprzednią ekipę rządzącą powiatem.  Poczuwacie się do winy?
- Jeżeli policja zamyka złodzieja, to mam rozumieć, że złodziej czuje się skrzywdzony, że został złapany i przychodzi się poskarżyć panu staroście? Jeśli chodzi o takie krzywdzenie, to nie będę tego komentował. Niech pan starosta się zastanowi, czy nie używa słów ponad miarę swoich możliwości i dowodów, bo rzucanie takich pomówień może skończyć się procesami sądowymi.

Jesteś reprezentantem najmłodszego pokolenia zaangażowanego w lokalną politykę. Czy wkraczając w ten świat, nie przyjąłeś bezkrytycznie te wszystkie podziały i konflikty personalne i uznałeś je za swoje? Na szczeblu centralnym waszym koalicjantem jest PSL. Czy jest szansa aby namysłowska PO po ludzku dogadała się z PSL-em?
- Jestem święcie przekonany, że w namysłowskim PSL-u jest grono bardzo odpowiedzialnych i rzeczowych osób. I z takimi warto i trzeba rozmawiać, i takie rozmowy prowadzimy. Jedyną przeszkodą, i tego świadomość ma duża część PSL-u, w stworzeniu pozytywnej platformersko-peeselowskiej koalicji jest sposób bycia liderów którzy bardziej pasują do Samoobrony niż do PSL-u.

 

Rozm. RedNacz

Namysłów - aktualności.
Sekcje: