Polecane firmy: Klub Biznesu Biznes.Space

PRWO na Opolszczyźnie

Konrad Puchalla - nieznany pierwszy powojenny burmistrz Namysłowa

Mam kolejną namysłowską powojenną niespodziankę. Konfrontacja trzech niemieckich źródeł daje owoce.

Zestawiłem relację radcy sądowego Partheila, pracownika rolnego w Ligotce i Dębniku w 1945 roku i spisaną relację przedwojennego starosty - landrata dra Ernsta Heinricha z ewakuacji ludności miasta Namysłowa i powiatu w styczniu 1945 roku -  z "Namslauer Adressbuch Stadt und Kreis..." z 1940 r. Zaraz po wyzwoleniu w  styczniu 1945  Rosjanie ustanowili burmistrzem Konrada Puchallę, mistrza budowlanego, zamieszkałego przy Krakauerstrasse 5 (Krakowska), tel. 519.

Nie ewakuował sie on do Kamiennej Góry i pozostał w mieście. Został mianowany wg dra Ernsta Heinricha jeszcze styczniu 1945 i przetrwał na tym stanowisku do sierpnia 1945 roku. Partheil  dodaje, że Rosjanie pozostawili mu nietknięte i w pełni urządzone mieszkanie. Twierdzę, że nominacja Rosjan była nieprzypadkowa. Konrad Puchalla był chyba potomkiem słynnego śląskiego husyty Bolka Puchały. W 1430 zdobył on Kluczbork i oblegał mocno obwarowany Namysłów. Ta tradycja nakazywała Puchalle pozostać w mieście i oczekiwać na Rosjan. Poczuł się na nowo Polakiem. Widocznie Rosjanom spodobały się takie jagiellońskie historie. Takie rodzinne koneksje musiało zresztą  zaakceptować namysłowskie NKWD.

Latem 1945 roku mamy w mieście trójwładzę: "komiendant goroda Namsłał", major Iwan Owsianko, pełnomocnik rządu na okręg nr 9 z siedzibą w Namysłowie - Tomasz Nowacki oraz Konrad Puchalla, burmistrz autochtonów.

Coworkingowa przestrzeń w mieście
Klub Biznesu Biznes.Space

Zmieniam historię? Chyba tak. Zawsze do tej pory historycy pisali, że pierwszym powojennym burmistrzem Namysłowa ( od 11 września 1945 do 24 grudnia 1948 r - dymisja na własną prośbę po kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS i powstaniu PZPR) był Bolesław Obrębski z PPS-u. Co zrobić jednak z Konradem Puchałą? Panowie historycy, co wy na to?

temat / lokalizacja

Dodanych komentarzy: 90

Warto jenak konfontować żródła, czytać je wielokrotnie, płynąć pod prąd. Odważnie i niezależnie patrzeć na historię swojego miasta. Nawet jeśli majster Konrad Puchała był malowanym i marionetkowym burmistrzem, to czy wolno przemilczać taki epizod w historii Namysłowa?

Dla namslauera i nazistowskiego landrata dra Ernsta Heinricha Konrad Puchała jest zdrajcą, sługusem nie Rosjan, ale Polaków. Kim będzie on dla współczesnych namysłowian? Co stało się z Konradem Puchałą po sierpniu 1945 roku? Gdzie dzisiaj żyją jego potomkowie - jeśli takich miał?

O naczelniku który pozostawał w Namysłowie gdzieś się spotkałem, ale bez wymieniania nazwiska - musiałbym poszperać w swych notatkach sprzed 10 lat, kiedy pisałem pracę magisterską o Namysłowie 1945-47, pozostałością tego są ksera sprawozdań Naczelnika na Obwód namysłowski dostępne u p Wincewicza, jeszcze poszukam, a co do Puchały - to raczej karkołomna i nie do udowodnienia teza, kilkaset lat a nazwisko Puchała jest dość częste, w Sycowie gdzie ucze sporo dzieciaków je nosi

Tych powojennych "naczelników - burmistrzów" to się nam wobec tego w ostatnich latach namnożyło. Czytam wstęp Darka Karbowiaka do pozycji  "Ziemia namysłowska na dawnej widokówce" - i co widzę, jest jeszcze jeden "naczelnik-burmistrz",  Kazimierz Kuliński:

"1.06. 1945 r. -  Początek działalności zarządu miejskiego z tymczasowym burmistrzem Kazimierzem Kulińskim, a od 1 IX 1945 r. Bolesławem Obrębskim na czele".

Choinko146, czy Kazimierz Kuliński pojawia się w sprawozdaniach sytuacyjnych Nowackiego jako tymczasowy burmistrz? Taka nominacja musiała być odnotowana w dokumentach i sprawozdaniach.

Dlaczego o radzieckiej nominacji Konrada Puchały na  burmistrza lub Kazimierza Kulińskiego na tymczasowego polskiego burmistrza nic nie wspomina w najnowszej monografii Namysłowa i okolic ( w części po II wojnie światowej) prof. Jan Kęsik?

Ten Konrad Puchalla, pierwszy powojenny burmistrz Namysłowa nominowany przez Sowietów, nie był takim "brygadzistą z budowy". Prowadził prywatne biuro projektowe. Specjalizował się w głębokich podziemnych i wysokich naziemnych konstrukcjach żelbetowych. Z jego reklamy zamieszczonej na prestiżowej stronie 7 "Addressbucha" można wnioskować, że współpracował z inżynierami i architektami. Mieszkał poza tym w pięknej kamienicy na ulicy Krakowskiej 5. Znam mieszkania tej kamienicy. Są - jak to mówią młodzi - boskie.

Czyli gruba ryba z niego była, nazwisko polsko brzmiące miał - idealny na tymczasowego, marionetkowego zarządcę?
A co do Kazimierza Kulińskiego... wątek o tym, że był tymczasowym burmistrzem pojawia się od dawna... to zagadnienie pada wśród opracowanych przez jedną z dawnych nauczycielek historii w sp4 pytań przydatnych do nauki na konkursy wiedzy o Namysłowie... Moje ksero jest z bodaj 2002 roku...

Oj, Madzik, Madzik...

Tylko prof. Jan Kęsik, autor "Ziemi namysłowskiej po drugiej wojnie światowej" - cz.3 najnowszej monografii,  ani jednym słowem nie wspomina o tymczasowym burmistrzu Kazimierzu Kulińskim. Monografia wymienia  tylko Bolesława Obrębskiego jako pierwszego burmistrza Namysłowa - od 11 września 1945 r. Czytałem - już w lata 90. - historię najstarszego okresu harcerstwa namysłowskiego, opierajacą się na wspomnieniach Kazimierza Kulińskiego. Jest ona zełgana. Przy okazji zjazdu z okazji 50-lecia LO swoje wspomnienia przysłał prof. dr hab. Piotr Wyrost. Poparte były one bogatą fotografią, legitymacją  i dokumentami harcerskimi. Wynikało z nich, że organizatorem pierwszych drużyn harcerskich związanych z hufcem w Oleśnicy był właśnie późniejszy profesor zoologii, dh  Piotr Wyrost. Przeczytałem broszurę z historią hufca Namysłów i zdębiałem. Dowiedziałem sie, że ojcem harcerstwa namysłowskiego był tylko Kazimierz Kuliński.

Ja szukam potwierdzenia tymczasowego burmistrzowania Kazimierz Kulińskiego w źródłach - dokumentach, a nie w wątpliwych dla mnie szkolnych pytankach opracowanych przed wydaniem najnowszej monografii "Namysłów - z dziejów miasta i okolic".

To chichot historii albo genius loci (duch opiekuńczy miejsca, demon nim władający) sprawił, że na Krakowskiej 5, w kamienicy Konrada Puchały, marionetkowego(?), ale na pewno pierwszego powojennego burmistrza Namysłowa, zamieszkuje kierownik i inżynier budownictwa Tadeusz Bagiński. Jak mówią w urzędzie i Namysłowie, nieformalny trzeci burmistrz Namysłowa, szef odpowiedzialny za komunalkę, inwestycje, w pewnym stopniu  za miejskie budownictwo i architekturę miasta. Być może dotyka stopami tych samych posadzek i opiera łokcie o politurę blatu biurka niemieckiego majstra, bo wyposażenie jego mieszkania nie zostało tknięte przez Rosjan?

P>S> 1 Odkryłem to dzisiaj nad ranem, kiedy robiłem korektę informacji o miejscu zamieszkania Konrada Puchały. Nie spostrzegłem  tego od razu, bo zrobiłem błąd w zapisie. Firmę budowlaną Puchała miał na Wilhelmstrasse 27( dzisiaj Bohaterów Warszawy ??) Ciekawe, czy kierownik Bagiński zachował końcówką numeru telefonicznego polsko-niemiecko-radzieckiego burmistrza Puchally - 519?

P>S> 2 Zapomniałem jednak, że chyba 600-numerowa centrala telefoniczna starej poczty nie dotrwała chyba do stycznia 1945 r. Zamieniono ją na 1000-numerową. Wtedy zmianie uległy numery telefoniczne. Może zamianę  zrobiono dopiero po wojnie? Kierownik Tadeuusz Bagiński nie zachował starego numeru burmistrza Puchały. To ustalił rano mój "wywiad":) Tak przy okazji, kto napisze o historii namysłowkich centrali  i sieci telefonicznych. Kolejna rzecz do zbadania i opracowania

Są one wątpliwe (te pytanka), bo czasem widać w nich 'oczokłujne' potknięcia. A co do harcerstwa - no to teraz mamy hufiec imienia K.Kulińskiego, a dr Wyrost nie ma nawet drużyny nazwanej swoim imieniem...
W sumie w życiorysie Kazimierza Kulińskiego (http://www.opolska-zhp.home.pl/namyslow/download/Biografia_Kulinski.pdf) nie pada stwierdzenie, że był tym 'wakacyjnym' burmistrzem. Pisze się o udziale w organizacji Zarządu Miejskiego i kierowaniu Urzędem Skarbowym.
Czyli biorąc pod uwagę, że nie było tymczasowego burmistrza Polaka - kto rządził miastem od ustąpienia (pozbawienia władzy) Konrada Puchalli do powałania Obrębskiego we wrześniu'45 roku? Czy pełnię władzy (takiej na jaką pozwolili Rosjanie) skupił w swoich rękach starosta Tomasz Nowacki?
Oj jest dużo pytań i rodzą się nowe :D

Madzik, uaktywniam Twój link - biogram Kazimierza Kulińskiego. Nie mam pewności, ale chyba dh prof. dr hab. Piotr Wyrost jeszcze żyje. Jak były uroczystości i wystawa z okazji 50-lecia hufca Namysłów przekazałem fotografie przesłane przez profesora Piotra Wyrosta kustosz Muzeum, p. Jadwidze Kaweckiej, podobnie jak kserokopie dokumentów. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu nie zostały one wyeksponowane ze względu na ich znaczenie, zginęły w morzu fotografii i dokumentów. Zdaje się, że broszura opowiadająca 50-letnią historię hufca Namysłów była już wydrukowana. Sytuacja była  niezręczna. Nie wiem, czy znaleziono wyjście z sytuacji. Pozostawiłem tę kwestię namysłowskim harcerzom, ale widzę, że do dzisiaj nie potrafią się oni uporać z tą oleśnicka powojenną tradycją. Ze swej strony zrobiłem wówczas tyle, ile mogłem. Pozostał mi jednak do dzisiaj niesmak. Żal pamięci o druhu Piotrze Wyroście, który został wygnany z żywej historii namysłowskiego harcerstwa. Na pewno takiej niepamięci nie chciałby historyk dh komendant Kazimierz Kuliński.

Druh Piotr Wyrost jest wspomniany bodajże RAZ w książce Kazimierza Kulińskiego, jako jeden z uczestników Chorągwianego Kursu Drużynowych w Obornikach Śląskich (sierpień 47'),po którym to kursie mógł objąć drużynę (mógł ją tworzyć szybciej, ale bez kursu miałby chyba do czasu jego ukończenia miałby opiekuna drużyny). Link do książki "Harcerstwo w moim życiu" (http://www.opolska-zhp.home.pl/namyslow/download/Ksiazka_Kulinskiego.pdf)

Nie mam przed nosem tych wspomnień, bo oddałem je do Izby Pamięci LO. Piotr Wyrost zdał maturę wiosną 1947 r. - nawet może by się zgadzało z tym kursem? We wspomnieniach pojawia się imię i nazwisko innego drużynowego. W poniedziałek w szkole sprawdzę. Jedno jest pewne w LO Namysłów założycielem powojennego harcerstwa jest Piotr Wyrost. I to nie było smarkate harcerstwo, bo animował je w szkole co najmniej maturzysta.

Po zjeździe z okazji 50-lecia LO pozostała mi poza tym głęboka nieufność do wspomnień i "źródeł" namysłowskich. Dopiero na scenie NOK-u, podczas jubileuszowych  uroczystości,  okazało się, że dokumentacja szkolna jest zdekompletowana i w ostatniej chwili poznaliśmy właściwych  pierwszych namysłowskich maturzystów. Ja ze swej strony, jako współautor pamiątkowej publikacji, spędziłem z drugim autorem publikacji miesiąc wakacji w archiwum szkoły - przeglądaliśmy każdy protokół egzaminu dojrzałości, potem każde świadectwo - w przypadku tużpowojennych maturzystów. Robiliśmy to z W.N. po to, aby uczciwie stworzyć indeks pierwszych absolwentów. Istniejące listy były niekompletne, z literówkami, zmienionymi imionami,  a co gorsza wątpliwe. Odtwarzanie spisu absolwentów LO trwało miesiąc czasu - łącznie z zapisaniem w formie elektronicznej. I to nawet nie pomogło. Bo po "lewej" i unieważnionej maturze archiwum wieczorowego i prywatnego Liceum dla Dorosłych wywieziono do Brzegu, a Liceum wieczorowe  na długie lata zlikwidowano. Paradoksalnie, pierwszymi maturzystami w dotychczasowej oficjalnej historii szkoły byli ci, co zdawali "lewą" maturę:)) Porównywałem tę szkolną  listę z broszury - historii szkoły prof. Tadeusz Harjasza z listą nazwisk protokołu unieważniajacego i konfiskującego świadectwa maturalne z jesieni 1946 roku. Była identyczna. Mam przed nosem tę listę. O tej właśnie maturze dla aparatczyków z PPR i SL pisał ostatnio Wiesław Moliński w tekście "Znalezione na strychu" ( W. Moliński, "Małe historie"). Tam możemy znaleźć m.in. taki fragment wspomnień członka Komisji Kontroli Społecznej przy Powiatowej Radzie Narodowej(?) z 1946 r . dotyczący tej matury:

Przeglądaliśmy pytania maturalne. Ich treść rozśmieszała nas. Były to pytania zadawane maturzystom na poziomie niższych klas szkoły podstawowej.

Listę czerwonych superturbomaturzystów - we wrześniu rozpoczęli kursa, w listopadzie zdawali maturę ! -  skrupulatnie  sporządziłem - z personaliami, z datą zdawania nieformalnej matury, z rocznikami. Dyrektor Smoter zrobił tę maturę dla części nowego namysłowskiego aparatu partyjnego, ubeckiego i milicyjnego. O maturze nie powiadomił nawet Kuratorium we Wrocławiu. W prywatnym Liceum dla Dorosłych zrobił sobie prywatną maturę. Po niej przestał być dyrektorem, ale wg protokołów Rady Pedagogicznej uczestniczył w uroczystościach wręczenia szkole sztandaru już jako sekretarz, przedstawiciel miejscowego PPR-u, choć do tej pory był bezpartyjny. Dopiero po 50 latach ustaliliśmy, kto właściwie jako pierwszy zdał maturę w Namysłowie. Pomogły dopiero kopie oryginalnego tableau, kopie świadectwa dojrzałości przesłane  przez lekarza weterynarii, Ferynanda Miszczyka aż z Kamieńska. Od tego czasu nie ufam "źródłom", opracowaniom i wspomnieniom namysłowskim.

P>S>

Wtedy zaraz po zjeździe z okazji 50-lecia LO zwarłem się publicystycznie po raz pierwszy z chorym już wtedy Franciszkiem Kortą. Spór niewinnie dotyczył daty powstania SP 2 i przeniesienia siedziby LO do koszar kawalerii Wehrmachtu. Chodziło jednak o coś więcej. O prawdę w powojennej historii Namysłowa. Suplement do wydanej wówczas w pośpiechu Kroniki Namysłowa, szczególnie nie podobało mi się kalendarium po 1945 r. Kazik Drapiewski, jako szef GZN, utrącił wtedy tę dyskusję i ideę rewizji historii najnowszej Namysłowa.

Miałem szczęście, że wcześniej pod zwałami niepotrzebnych książek znalazłem wtedy Księgę Protokołów Rady Pedagogicznej z lat 1945 -48 - zreszta cudem odnalezioną już kiedyś w punkcie skupu makulatury (informacja z pierwszej ręki - od dyr. Henryka Felbla). Wtedy też za publikacje o LO zebraliśmy z W.N. zamiast pochwał raczej środowiskowe baty. Księga Pamiątkowa koncentrowała sie na początku działalności szkoły, bo na dalszą opowieść - mimo dwóch miesięcy wakacyjnej wytężonej pracy - zabrakło czasu. Najpierw trzeba było uporządkowac PRL-owska stajnię Augiasza.

Wtedy też spostrzegłem, że coś jest nie tak nawet z powojenną historią parafii pw. Św.Św. Ap.Ap. Piotra i Pawła. Pierwszym nauczycielem religii w LO był figurujący na oryginalnych listach płac ksiądz Edmund Jankaniec. A taka postać w ogóle nie pojawia się w oficjalnej opublikowanej kronice parafii. Do dzisiaj nie wiem, czy to martwa dusza w sutannie na liście płac czy ksiądz, który nie chciał złożyć podpisu na świadectwach maturalnych przy "lewej maturze" pod obowiązkowym wtedy stopniem z religii. Nie chciał, bo zdawali ją w sposób złodziejski sekretarze PPS, PPR, wiceprezesi SL, ubecy i milicjanci. Ta odmowa może się wiąże z wygnaniem z oficjalnej historii katolickiej parafii? Podpis złożył wtedy szacowny po latach pierwszy proboszcz parafii. Potworne zakłamanie i sfałszowana nie tylko matura, ale i historia!

Sporo tych zagadek związanych z trudnym tużpowojennym początkiem;)

Z tą jesienna  maturą 1946 r. w Namysłowie to wybuchła gruba afera, bo na jej podstawie  wielu funkcjonariuszy UB otrzymało już nominacje oficerskie. W akcie zemsty aparat UB rozpoczął aresztowania członków komisji badających uczciwie maturalną aferę. Kilku namysłowian było wtedy zmuszonych uciekać z Namysłowa. Może był wśród nich ksiadz Edmund Jankaniec?

Ale tak medytować mogę dopiero po publikacji "Małych historii" Wiesława Molińskiego, które cytują wspomnienia ściganych w 1946 r. przez UB członków komisji. - I jeszcze jedna istotna kwestia, Wiesław Moliński za prześladowanym członkiem Komisji Kontroli Społecznej Powiatowej Rady Narodowej w Namysłowie  podaje, że fałszywych maturzystów było 27. Na mojej liście mam ich tylko 21. Kim są Ci pozostali? Ubi sunt - gdzie ONI są? 

Kim była i jest ta utajniona szóstka. Sprawę powinien zbadać prokurator IPN.

Bardzo ciekawe te wspomnienia i biogramy Kazimierza Kulińskiego, szczególnie ten autorstwa Franciszka Korty. Kolejny AK-owiec tworzący namysłowski PPS, który z PPR-em,  SL i SD tworzy namysłowską koalicję rządzącą miastem i powiatem. Kierownik Urzędu Skarbowego - ważna funkcja.

Kazimierz  Kuliński jest jedynym namysłowianinem, który pamięta o drugim największym zlikwidowanym cmentarzu żołnierzy radzieckich przy Oławskiej. Po ekshumacji Rosjan - z harcerzami sadził na tym cmentarzu sosny. Szukałem potwierdzenia tej informacji ponad 10 lat.

Jaki był dalszy los Konrada Puchally?

Może taki jak przyjaciela mojej rodziny ze strony żony, Antona Schwitally. Bardzo ciekawy. Anton po wojnie osiadł w Cotbus. Był organistą w polskim kościele katolickim. Przed wojną mieszkał z rodzicami w Breslau, ale na każde wakacje przyjeżdżał baną do dziadków w Dąbrowie Namysłowskiej - Jakoba i Marie Schwitallów. Zawsze opowiadał, jak z dziadkami wybierali się furmanką na targ do Namysłowa. Wyprawa trwała cały dzień. Hin und zuerick ok. 40 km! W czasach nazistowskich jako gorliwy katolik i ministrant systematycznie odmawiał za namową rodziców wpisania się do Hitlerjugend. Z tego powodu jego ojciec wielokrotnie był wzywany do szkoły i miał nieprzyjemności. Po 1989 często przyjeżdżał do Wrocławia. Nigdy nie odwiedził Dąbrowy Namysłowskiej i gospodarstwa dziadków. Dziadkowie ze strony matki Antona mieszkali również w Kreis Namslau,  w Miejscu.

Może Konrad Puchalla po epizodzie radzieckiego burmistrzowania - tak jak Anton Schwitalla - osiadł we Wschodnich Niemczech?

 

Przeglądam sprawozdania Pełnomocnika i nigdzie nie pada nazwisko Kulińskiego, nawet z ciekości otworzyłem swą pracę i nic - o Kulińskim pisze ale bez podania źródła. Także w notatkach z Zarządu Miejskiego Obrębskiego nie padają żadne dane; można przeczytać o sytuacji urzędników, o przydziale i wielkości mieszkań przyznawanych szychom oraz o ich wykształceniu itp - o Kulińskim ani śladu - ale jeszcze powertuje

Czyli wychodzi na to, że albo ktoś tu był takim namysłowskim "Munchausenem" albo był "persona non grata" o której nie wspominają ani Nowacki ani Obrębski z jakichś względów...

___
Zacięło się i wyszło podwójnie - można usunąć powyższy mój komentarz?

Szykuje się nam kolejna sensacyjna wiadomość w sprawie pierwszego powojennego burmistrza miasta Namysłowa,całkowicie przemilczanego i zapomnianego STANISŁAWA KRUKA młodego(22 lub 23 letniego) ppor. Wojska Polskiego(oczywiście ludowego). Może dlatego, że w sposób iście szatański zrobiono z niego kryminalistę, a mówiąc po ludzku wrobiono w aferę przestępczo-korupcyjną ,i skazano w niezwykłym nawet jak na ówczesną sytuację geopolityczną i zwyczaje panujące na Ziemiach Zachodnich pokazowym procesie sądowym.Pierwszym tego typu procesie politycznym na całych Ziemiach Odzyskanych, który odbył się w Domu Kolejarza(dzisiejsza "Limba") W tle tego procesu przewija się potężny konflikt z ówczesnymi szefami namysłowskiej ludowej władzy, czyli milicji i Urzędu Bezpieczeństwa, którzy oskarżyli młodego oficera o zdefraudowanie zmagazynowanego w Wilkowie zboża,nota bene zboża,które było zebrane przez niemieckich bauerów i zmagazynowane w niemieckich spichlerzach, rzekomo sprzedanego w części do centralnej Polski a w części przekazanego dla głodującej niemieckiej ludności cywilnej,która właśnie wracała na teren miasta i powiatu(maj-czerwiec 45 roku) z wojennej ucieczki i tułaczki.
W drugiej połowie kwietnia,chyba 16.IV.45r. do Namysłowa przybył z Trzebnicy pełnomocnik Rządu RP na obwód nr 9 Nowacki, wraz z nim grupa osób towarzyszących,wielu przyszłych ważnych urzędników tworzących się zrębów administracji polskiej,wśród nich panowie K.Kuliński,Obrębski,Pankiewicz i inni.
W dwa tygodnie później(na początku maja 45r.) również z Trzebnicy,przybył ze swoją wojskową ekipą nowy burmistrz miasta Namslau(wszystkie obwody to odpowiedniki niemieckich powiatów,a wiec Kreis Namslau, to obwód nr 9) ppor. STANISŁAW KRUK, posiadał oficjalną nominację wydaną przez ówczesnego pełnomocnika Rządu RP na okręg Dolnego Śląska Stanisława Piaskowskiego.
Zawsze zastanawiałem się dlaczego właśnie z Trzebnicy przybywali na teren Namysłowa przedstawiciele przyszłych polskich władz,dopiero teraz dotarło do mnie,że to dlatego,iż w Trzebnicy(i okolicy) stacjonowała i koncentrowała się w marcu i kwietniu 45r. II Armia WP.
Pamiętajmy,że sytuacja geopolityczna na przyszłych Ziemiach Odzyskanych była niepewna,trwały zacięte i wyniszczające walki o Wrocław,nie mogło być mowy o jakichkolwiek granicach a ruchy i przemieszczenia wojsk powodowały dynamiczną zmianę sytuacji, Berlin kapitulował 2 maja 45r. a Festung Breslau kapitulował 6 maja 45r., kapitulacja zaś całych Niemiec wg. czasu moskiewskiego ogłoszona został 9 maja 45r. Konferencja poczdamska miała zakończyć się dopiero 2 sierpnia 45r.,tzw. porozumieniem poczdamskim, w którym zresztą zachodnich granic RP nie ustalono i długo jeszcze granice nie były ustalone.Zrobiono to dopiero 6 lipca 1950 podpisaniem układu w Zgorzelcu a akt o wytyczeniu granic z DDR podpisano 27 stycznia 51r. a na rzekach i wodach granicznych dopiero w 1952r.
Ten post piszę na prośbę entedego i jest to swoista zapowiedz dalszych informacji o autentycznym burmistrzu miasta Namysłowa ppor. Stanisławie Kruku.

Postać Stanisława Kruka - jako "<<starosty>> - następcy pełnomocnika rządu RP na obwód 9, czyli Tomasza Nowackiego, po jego styczniowej śmierci z 1946 r., pojawiła się również we wczorajsze rozmowie wspomnieniowej p. Zofii Sołtys. Pani Sołtys pamięta go dobrze, bo mieszkał on w Smogorzowie, przejął po wojnie duże poniemieckie gospodarstwo ogrodnicze, mieszkał tam z piękną młodą żoną. Motyw uwikłania w "namysłowską aferę zbożową i więzienia" również pojawia się we wspomnieniach pani Sołtys. Po wypuszczeniu go z więzienia, pamięta, że dojeżdżała ona z nim pociągiem ze Smogorzowa do pracy w Namysłowie.

Dlaczego Kazimierz Kuliński i żaden z historyków TMZN  nigdzie nie wspominają  o pierwszym polskim burmistrzu Namysłowa, a później o pełnomocniku rzadu RP na obwód nr 9,  Stanisławie Kruku?  Partyjna cenzura, a potem wymuszona przez żyjących w Namysłowie "ubeków" i ich starą agenturę autocenzura i zmowa milczenia?

We wspomnieniach nauczyciela niemieckiego z Wilkowa  Kartschoke pojawiają się w maju 1945 r. żołnierze WP, którzy wędrują przez wioskę, strzelają na wiwat z automatów, po czy śpiewają prześmiewczo: Deutschland, Deutschland ueber ales... No to może są Ci żołnierze z ekipy Stanisława Kruka, żołnierze 2 Armii Wojska Polskiego? Pilnują we dworze Jaenicke zboża w spichlerzach i powracających do Wilkowa Niemców?

Z tego, co w rozmowie telefonicznej przekazywał mi chester to jest wstrzasająca powojenna historia. Stanisława Kruka osądzono i zdegradowano publicznie na procesie pokazowym w Domu Kolejarza ( restauracja "Limba"}. Znam wspomnienia głodujacych w maju i czerwcu po powrocie spod Kamiennej Góry i Karlowych Var namysłowskich Niemców. Stanisław Kruk chciał ich nakarmić, wydać im zboże, które na mocy porozumień rządu RP i Armii Czerwonej było jednak sowiecką własnością. Rozdzielił z dworu Jaenicke zboże głodujacym Niemcom z Wilkowa. Został za to m. in. skazany  i zdegradowany, zdeptany jako polski burmistrz(?). Człowiek ten nie został nigdy zrehabilitowany. A oskarżający go ubecy potępieni żadną publikacją historyczną. Teraz już wiemy, dlaczego SLD tak bardzo pragnie likwidacji IPN-u. Tam jest ich haniebny początek. Początek, z kórego w Namysłowie nikt się nie rozliczył - choćby tylko moralnie.

Pozostawione przez Niemców zapasy zboża zostały w całości przejęte przez Rosjan. Polacy wiosną 1946 r. nie mieli czym obsiewać pól.

I Polacy, i Niemcy cierpieli wówczas głód. Rosjanie żarli kradzione polskie i niemieckie  krowy. Zajmowali w powiecie prwie wszystkie folwarki czynne poniemieckie młyny, gospody i rzeźnie.

Namysłowianie!

Wyliczmy wszystkie niezbadane lub niedostatecznie wyjaśnione i nagłośnione  wielkie afery i nadużycia stalinowskiej władzy w powojennym Namysłowie. Mija 65 lat i ciągle jest to świat nieprzedstawiony, nieznany lub zapomniany. Apeluję do młodych historyków, szczególnie o opcji lewicowej, musicie się tym zająć. Ja tylko wyliczę, co powinniśmy w Namysłowie zbadać i moralnie osądzić, by zrehabilitować angażujących się w odbudowę Polski i Namysłowa, a także  żyjących tu po wojnie ludzi:

1. Słynny proces namysłowskich Bonifratrów i brutalną likwidację zakładu - on nie jest należycie zbadany nawet przez historyków Kościoła i Zakonu Bonifratrów

2. Sfałszowaną maturę w LO Namysłów z jesieni 1946 r. i związane z tym represje aparatu bezpieczeństwa. Ci, którzy jako członkowie Komisji Kontroli Społecznej Powiatowej Rady Narodowej w Namysłowie dociekali prawdy i sprawiedliwości, a byli za to represjonowani, powinni być bohaterami młodzieży namysłowskiej. Na podstawie tej sfałszowanej matury przyznano namysłowskim i dolnośląskim pracowniko UB nominacje oficerskie. To podstawa do prawnej degradacji oficerskiej, nawet tej pośmiertnej.

3. Pierwszy na Ziemiach Zachodnich proces burmistrza polskiego, przeniesionego do rezerwy oficera 2 Armii WP o przeszłości AK-wskiej,  ppor. Stanisława Kruka, który za to, że chciał nakarmić głodujacych Polaków i Niemców został zdeptany, zdegradowany i uwięziony

4. Tajemniczą nadal śmierć pełnomocnika-starosty namysłowskiego Tomasza Nowackiego, uczciwego szeryfa polskiego, który odważnie walczył z sowieckim bezprawiem. To jedyny  pełnomocnik-starosta polski zastrzelony przez Rosjan po wojnie. Jego nieznane szerzej sprawozdania sytuacyjne z 1945 r. są porażające.

5. Tajemniczą śmierć komendanta KP MO,  ppor. Feliksa Sołdka - zastrzelonego również przez Rosjan

6. Śmierć Gustawa Sasse, znanego kupca namysłowskiego, autochtona zakatowanego przez namysłowskie UB

7. Terrotyzowanie głodem, więzieniem i torturami niemieckiej ludności autochtonicznej. Wymuszanie przez PU BP w Namysłowie niezgodnego z prawem międzynarodowym przedwczesnego wysiedlenia ludności niemieckiej, co może być podstawą do skutecznego uznania roszczeń  majątkowych byłych namysłowian i źródłem konfliktów polsko-niemieckich.

8. Proces młodzieży LO i innych szkół namysłowskich, która założyła w stalinowskim Namysłowie organizację konspiracyjną i usiłowała zniszczyć trybunę pierwszomajową. Uczniowie ci byli po skazaniu więzieni w najcięższych obozach pracy, m. in. w kopalni w Jaworznie.

Myślę, że młodzi historycy namysłowsy o opcji lewicowej powinni szczególnie upamiętnić postać Tomasza Nowackiego, ppor. Stanisława Kruka, ppor. Czesława Wajsa - może też i ppor, Feliksa Sołdka. Być może powinni oni stać się bohaterami nie tylko lewicowego i powojennego świata.

                                                                                 entedy

 

Taka już dziwna mentalność władz miasta na N.
Nie potrafimy w żaden sposób upamiętnić zasłużonych dla naszego miasta ludzi, ani jeden z nich nie ma u nas ulicy, nawet głupiego skweru, czy ronda swojego imienia. Jeśli chodzi o Tomasza Nowackiego - jest on chyba najbardziej znanym z tych, którzy przywracali Namysłów i okolice do życia po zniszczeniach 45 roku i sytuacji wynikłej z konieczności przesiedleń Niemców i przyjęcia 'osadników' polskich. Na pewno starsi namysłowianie pamiętają o Nowackim i może im się wydawać dziwne, że w mieście dla którego tyle zrobił (można zaryzykować stwierdzenie, że zginął walcząc o dobro miasta) nie został on w żaden sposób upamiętniony. Nie jestem pewien, ale czy to nie nagrobek pana Nowackiego jest wystawiony w kaplicy cmentarnej przy ul. Jana Pawła II? Dlaczego władze nie składają tam wieńców (aj marzenia...). Przecież ciągle przy władzy są jego 'koledzy po poglądach'.
A kogóż mamy upamiętnionego?
* Stefan Okrzeja (1886-1905) - terrorysta w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Skazany na śmierć za udział w zamachu na rosyjskiego policjanta. Sam zranił się rzuconą przez siebie bombą po czym zabił polskiego policjanta Ciepielowicza.
* Marian Buczek (1896-1939) - komunista, agent radziecki. Spędził za swoją 'działalność' 16 lat w więzieniu. Zginął pod Ożarowem, walcząc z Niemcami (nie wiedząc że to radziecki sojusznik?)
* Co do postaci Stanisława Dubois (1901-42), posła PPS,ofiary Oświęcimia. Nie mam nic przeciwko, ale czy jest odpowiednim patronem dla jednej z dłuższych ulic miasta?

Tak,  w kaplicy jest grób mojego pradziadka. Dwa lata temu rodzina w ostatniej chwili uratowała go od usunięcia z kaplicy. Był to pomysł proboszcza zaaprobowany przez burmistrza. Gdyby nie nasza ostra interwencja, byłoby już po sprawie. Widocznie myślano, że nie ma już potomków Tomasza Nowackiego w mieście, ale są i mają się dobrze. Już dorasta piąte pokolenie.

Oficjalnie pełnomocnik (potocznie starosta) Tomasz Nowacki jest pochowany w krypcie kaplicy cmentarnej przy ul Jana Pawła II, ale kompletny brak pamięci i szacunku dla jego postawy sprawił, że po 1990 r. proboszcz - jako gospodarz kaplicy cmentarnej - planował przeniesienie jego ciała z krypty. Na zmianę pochówku nie wyraziła zgody rodzina. Planowano kaplicę zamienić w obszerniejszy i przytulniejszy kościółek dla wygodnych mieszkańców nowego osiedla i ul. Reymonta. Ale co z tą naszą  pamięcią.  Nie wystarczy oddać życie w obronie obywateli swojego miasta, aby zasłużyć sobie na pamięć i szacunek?

Dzisiaj spotkałem opinię, że ppor. Sołdka zastrzelili niemieccy partyzanci z "Werwolfu"... No tak, w 'dawnych czasach' nie można było napisać inaczej ;)

Swoją drogą apropo partyzantki powojennej - w lasach ziemi namysłowskiej kryli się nie tylko Niemcy i Rosjanie, ale i polska "banda" Franciszka Olszówki "Ottona", działająca w kępińskim, namysłowskim i kluczborskim w l. 1945-46. W kwietniu 45' oddział "Ottona" zastrzelił komendanta posterunku MO w Głuszynie, rozbrajając pozostałych funkcjonariuszy. W październiku 45' napadnięto na posterunek MO w Rychtalu, 10 grudnia 1945 w Bąkowicach, a 09 stycznia 1946 w Głuszynie. "Największym dokonaniem" oddziału było wydarzenie, gdy 05 lutego 46' grupa "Ottona" zajęła Urząd Gminy w Bąkowicach. Mając na karku funcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, "Otton" stoczył 7 lutego 1946 roku potyczkę z funkcjonariuszami PUBP Syców pod Pisarzowicami. Dzień później "Otton" został okrężony koło kościoła w Pisarzowicach (gmina Lubsza) gdzie zginął, a reszta jego grupy rozproszyła się.
"Bandę" Ottona charakteryzowała nadzwyczajna ruchliwość, pozwalająca przypuszczać, że była to "grupa zmotoryzowana". Pokazuje to szlak bojowy oddziału w lutym 1946 roku:
04.02.1946 - Kobyla Góra (pow. kępiński)
05.02.1946 - Bąkowice (pow. namysłowski) Grupa musiała pokonać 70 km
07.02.1946 - Pisarzowice (pow. brzeski) Grupa musiała pokonać 19 km
Pokonanie 70km w ciągu jednego dnia i dostanie się z Kobylej Góry do Bąkowic było dla oddziału partyzanckiego wyczynem... Oczywiście, można było pokonać ten dystans koleją, ale cóż to za partyzantka ;)

Brawo entedy,uprzedziłeś mnie z tym apelem(no ale Ty w przeciwieństwie do mnie,wstajesz bardzo wcześnie),zacząłem też pisać coś podobnego w treści do twojego fantastycznego postu-apelu do młodych namysłowian.Zrobiłeś to lepiej i chwała Ci za to.Przyłączam się z entuzjazmem,popieram z całego serca Twój apel,tutaj bowiem się urodziłem i tu złożę swe kości ale wcześniej chciałbym poznać nieznane karty powojennej rzeczywistości lat 45-56 w Namysłowie i regionie.
W moim pisanym w nocy poście muszę poprawić datę przybycia K.Kulińskiego do Namysłowa,nie znam żadnych dokumentów potwierdzających,że było to 16 kwietnia 45r.(zapamiętałem taką datę,jak mi o tym opowiadał ale no cóż,pamięć jest ulotna a czas robi swoje).Może rodzina p.Kulińskiego wypowiedziałaby się na ten temat!?(mam na myśli dokumenty).
Przyjmuję,że stało się to 27 kwietna 45r.,tj. tak jak dh Kuliński napisał w swych harcerskich wspomnieniach, co również potwierdza Franciszek Korta w swym resume,czy też oficjalnym biogramie dh Kazimierza Kulińskiego.
Interesuje mnie bardzo sprawa istnienia i zachowania jakichkolwiek dokumentów pisanych,czy to polskich,niemieckich oraz rosyjskich,jak np. dowodów,kenkart,przepustek,zaświadczeń,kart repatriacyjnych,rozkazów,itp. potwierdzających w sposób bezpośredni lub pośredni fakt przybycia do Kreisstadt Namslau,(czy też "goroda" Namslau) poszczególnych polaków,zarówno pojedynczych osób,czy też w zorganizowanych grupach.
Intrygujące też jest pytanie,skoro K.Kuliński był 27 polakiem,który przyjechał do Namysłowa,to kto był w tej tajemniczej(i nieznanej) grupie 26 poprzedników? Czy kiedykolwiek poznamy ich nazwiska(pan Korta mówi o zapisaniu, a więc istniał jakiś dokument,który mógłby to potwierdzić i przybliżyć nam te osoby z nazwiska)?
W dniu 29 kwietnia 45r.przybył z ponad 50 osobową grupą polaków Pełnomocnik Rządu RP na obwód nr 9(Landkreis Namyslau) Tomasz Nowacki oraz prawdopodobnie na początku maja (będziemy jeszcze wyjaśniać ten wątek) przybył nominowany na burmistrza ppor. Stanisław Kruk ze swoją ekipą(wątek też do zbadania i wyjaśnienia).
Dla zachowania swego świetlanego wizerunku i bardzo wątpliwej już wtedy poprawności politycznej(autocenzury!?);K.Kuliński swe wspomnienia podpisał w marcu 1989r.;pisze je w formie nadzwyczaj "wazeliniarskiej" i bardzo wygładzonej.
Jak słusznie zauważa entedy nikt z lokalnych historyków ani słowem nie wspomina o stalinowskich czasach,aferach, sądach i mordach politycznych,zabójstwach na ludności cywilnej,rabunkach i napadach a nierzadko formalnych "bitwach" między polakami a "ruskimi",zbrodnie te i bezprawia popełniane były na Polakach i autochtonach, zarówno przez Rosjan jak i polskie MO oraz UB a być może wojskową formację jaką był KBW (specjalna formacja LWP do zwalczania zbrojnego oporu),powołana w 26 marca 45r. dekretem Tymczasowego Rządu RP.Oficjalnie nic nie wiadomo aby jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego działały na terenie powiaty namysłowskiego, ale...
Sprawy te sformułował entedy w 8 nadzwyczaj wyrazistych i oczywistych pytaniach,na pewno można tu dołożyć jeszcze wiele istotnych innych pytań, np. jak Rosjanie obchodzili "Prazdnik Pabiedy" w Namslau,w dniach 9-11 maja 45r, gdy podpalili pół miasta,nietkniętego przecież działaniami wojennymi i zupełnie nie bronionego oraz opuszczonego przez wojska i ludność niemiecką.
Uważam,że dobrym pomysłem byłoby sięgnięcie do pamięci,tych przedstawicieli starszego pokolenia namysłowian,którzy żyją i mogą nam jeszcze służyć swą pamięcią o faktach z pamiętnego 45r. a może nawet ciekawymi dokumentami i wskazówkami,gdzie i u kogo można jeszcze takich informacji i dokumentów szukać?
Ciekawe jest też pytanie co mówią źródła i dokumenty historyczne(trochę ich się z tamtych lat zachowało,trzeba tylko umiejętnie i skutecznie do nich dotrzeć),myślę o dokumentach polskich,niemieckich i może nawet rosyjskich,wywozili przecież Rosjanie archiwa i poniemieckie zbiory biblioteczne z Namslau i Wilkau,po co?
Ciekawie pisze o tym entedy,pytanie jest oczywiste,czy coś z tego nie ocalało? Archiwa Federacji Rosyjskiej są do dzisiaj nadzwyczaj pojemne i w zasadzie zupełnie niezbadane a przy okazji,czy nie znajduje się coś w archiwach b. Armii Czerwonej na temat stacjonowania Rosjan w "gorodie" Namslau?
Panie i Panowie dziennikarze,amatorzy historycy,szperacze ,miłośnicy regionu i miasta Namysłowa do dzieła,czas ucieka bezpowrotnie a ludzie tak szybką odchodzą"sed fugit interea,fugit irreparible tempus".

Bardzo ciekawe akta osobowe, ankiety, nawet kenkarty zostały przekazane z archiwum KP MO przez KP Policji do Wydziału Spraw Obywatelskich UM. Niektórzy nawet nie wiedzą o tym, że tam pełno dokumentów po dziadkach. Ja dowiedziałem się na przykład, że do 1950 r. moja babcia posługiwała się kenkartą, dowód osobisty wydano jej dopiero w 1950 r.(!) Dlaczego? Nie wiem.

Entendy............czytam Twój blog i przecieram oczy ze zdumienia.Jeszcze raz sprawdzam ,czy to blog z którym codziennie zaczynam dzień.A przechodząc do konkretów:Entendy czy nie zagalopowałeś się w punkcie 7 swojego apelu.Może my Polacy powinniśmy przeprosić naród niemiecki za rozpętanie II wojny światowej.Czy napadając na Polskę 01.09.1939 roku Niemcy liczyli się z prawem międzynarodowym i konsenkwencjami.A co Niemcy robili przez 123 lata zaborów ziem polskich z ludnością polską??
Reasumując ,żeby była jasność:potępiam to co robiło UB/SB te wszystkie pokazowe procesy itd, itp.Doskonale wiem także co robili Rosjanie na ziemiach odzyskanych.Współczuję i potępiam to co zrobiono Stanisławowi Krukowi bo przede wszystkim był człowiekiem który chciał pomóc głodującym niezależnie czy byli to Polacy, Niemcy, Rosjanie.Nie wiem czemu ma służyć twój apel - zaznaczam tylko w ptk.7

Pozdrawiam
Były namysłowianin

Anonimie - były namysłowianinie, na razie odpowiem krótko, bo teraz podążam tropem Stanisława Kruka. Po co 7 pkt. ? Żeby namysłowianie - dla swojego komfortu i świętego spokoju - zamienili użytkowanie wieczyste grunów na twarde notarialne akty własności.

Naczytałem się trochę tych wspomnień "wypędzonych" Niemców z Kreis Namslau i oni punktują polskie UB i MO niemiłosiernie, punkt po punkcie. Każde nadużycie polskiej władzy jest odnotowane we wspomnieniach. Prawie w każdym z nich Rosjanie są obrońcami Niemców przed represjami polskiego aparatu bezpieczeństwa. Powojenna repatriacja ludności niemieckiej z terenu obwodu nr 9 rozpoczeła na  się jednak przedwcześnie i z naruszeniem prawa. W świetle  prawa miedzynarodowego i repatriacyjnych ustaleń Wielkiej Trójki po Poczdamie mogą oni czuć się pokrzywdzeni i dochodzić odszkodowań. Tomasz Nowacki i Stanisław Kruk byli przeciwni gwałtownemu tansferowi ludności niemieckiej, szczególnie miejskiej. Widać, że jest to jednak proces sterowany przez miejscową ubecję. Na PUR,  PU BP i KP MO spada odpowiedzialność za to łamania prawa. Jeśli dojdzie do windykacji mienia, to właśnie  z powodu nadużyć aparatu policji i bezpeczeństwa. Za ich głupotę zapłacimy wszyscy, bo odszkodowanie trzeba będzie zapłacić. Zwłasza, że prawo polskie przewiduje od niedawna formę pozwu zbiorowego.

Polecam bardzo kontrowersyjny tekst Joanny Piaszczyńskiej " Wysiedlenie ludności niemieckiej z powiatu namysłowskiego w latch 1945 - 48 [w:] "O ziemi  twojej ci opowiem. Z historii powiatu namysłowskiego zagadnienia wybrane", Namysłów 2003, choć tam ani słowem nie wspomina się o ubeckiej kontroli, a raczej o politycznej inspiracji.

Zaczynam się już gubić pomału ;) Najpierw, w głównej treści artykułu pojawiła się teza o tym, że funkcję burmistrza pełnił autochton Puchalla, potem w komentarzach pojawiły się nazwiska Kulińskiego i Kruka, a wszyscy oni musieliby pełnić swoją funkcję między 30 IV, a 11 IX 1945 roku.

Zastanawialem się, czy możliwe było urzędowanie Konrada Puchalli między zdobyciem Namysłowa przez Armię Czerwoną 21 I 1945, a dniem 30 IV 1945, kiedy Rosjanie przekazali władze w mieście Polakom. Na moim zdaniem własciwy trop naprowadza sama tytulatura majora Iwana Owsianki - "komendanta miasta Namyslow". Jesli w miescie istniał zarząd wojskowy (okupacyjny), to dziwnym krokiem byłoby przekazanie władzy w ręce cywilne, w dodatku niepewnego dla władz komunistycznych tubylca... Ale przyjmijmy, ze tak było - funkcje burmistrza przejmuje 30 IV Stanislaw Kruk, który zostaje szybko odwołany ze stanowiska, z powodu "afery zbożowej" przedstawionej już we wcześniejszych komentarzach. Czy między usunięciem Kruka, a powołaniem Obrębskiego istnieje miejsce dla kolejnego burmistrza? Tutaj może kryć się realizm wątku Kulińskiego - mogł sprawować urząd między tymi dwoma osobami i stąd pojawiająca się data 01 VI 1945 roku.

Szkoda, że coraz mniej osób moze pamietać o tamtych wydarzeniach (a przynajmniej starsi namysłowianie pamietający 1945 rok nie czytują bloga Entedy'ego) i trudno nam dojsć do tego jak to było.

____
Prosiłbym o edycję polskich znaków graficznych, ponieważ klawiatura odmawia posłuszenstwa ;)

zrobione,
pozdrawiam RedNacz :)

Napisałem przecież w głównym tekście, że w mieście w maju  1945 r. możemy mówić o trójwładzy:

Owsianko, (Nowacki - Stanisław Kruk), Puchalla

Znalazłem w artykule Joanny Piaszczyńskiej "Wysiedlenie ludności niemieckiej z powiatu namysłowskiego..." s.114 [cały tytuł mój post wyżej] taki fragment"

"Stanisław Kruk , Pełnomocnik Rządu, w lutym 1946 r. zwracał sie z prośbą o powołanie osoby odpowiedzialnej za kierowanie akcją wysiedleńczą ludności niemieckiej z powiatu namysłowskiego"

Swoją wypowiedź autorka tekstu oparła na Aktach Starostwa Powiatowego w Namysłowie, Ap w Opolu - brak sygnatury. Wynika z niej, że Kruk był następcą Tomasza Nowackiego ( jak pamieta to Zofia Sołtys), a wcześniej pełnił obowiązki burmistrza, a więc coś nie jest tak z datacją piastowania funkcji burmistrza przez Bolesława Obrębskiego. Tu też może być  pomyłka - bo świadectwo potwierdzające pełnienie funkcji wydano dopiero w lutym 1949 .

Zajrzałem i jestem trochę zdziwiony - Stanisław Kruk był Pełnomocnikiem Rządu całkiem oficjalnie od 15 stycznia 1946 r. i jest na to sporo dokumentów, pisma wcześniejsze (mam datowane na 04 stycznia podpisywał połniący obowiązki starosty jego zastępca Franciszek Cugowski, chyba że nie doczytałem całkiem dyskusji - sam posiadam kilka skserowanych dokumentów przez niego sygnowanych. a w Archiwach Opolskich należy ich szukać POD SYGNATURĄ 12, od s. 10 Starostwa Powiatowego Namysłów - znajdują się tam sprawozdania Pełnomocników, w sygnatuerach pobliskich - zapewne też można je znaleść, w Archiwum znajduje się także obszerna dokumentacja dotycząca każdej osoby rejestrowanej w powiecie z datą przybycia i miejscem zameldowania. Dane o transportach znajdują się w ostatniej monografii namysłowskiej, jak pamiętam w mojej pracy magisterskiej dodałem jakieś zorganizowane transporty uzupełniając listę p. Kęsika. Zainteresowanym mogę przesłać ten tekst pisać pod choinka146@wp.pl

Może będzie zainteresowanie sprawozdaniami Pełnomocników z lat 1945-46, jak byliby chętni to mogę powoli tozrzucać na stronkę.

Kruk burmistrzem? bardzo ciekawe - ale czy jesteśmy w stanie zdobyć jakieś dokumenty? Mam ich sporo i żadnej wzmianki. Pierwsza administracja - ta rządowa to na pewno Nowacki. A owych "burmistrzów" kojarzyłbym raczej z nieoficjalnymi reprezentantami i pośrednikami ludności polskiej czy niemieckiej w stosunkach z ruskimi. Byli pewnie wybierani z grona z którego się wywodzili, lub też co też możliwe byli burmistrzami samozwańczymi.

W aktach Powiatowych Rad Narodowych podawana jest informacja o oficjalnych powodach odwołania S. Kruka: pod koniec 1946 r. oskarżono go o bezprawne przyznanie sobie na własność gospodarstwa w Smogorzowie oraz kilku krów i koni. Oprócz bezprawnego przyznania zwierząt, nie opłacił także opłat z tym związanych, które sam, jako starosta, wprowadził (APO, PRN, sygn. 43, Protokół Komisji Społecznej, 15 XI 1946, s. 31.) Wielkie litery to kopiuj - wklej a nie podkreślenie winy Kruka. Tak że bez podtekstów

Zarzutów wobec Stanisława Kruka na procesie pokazowym w Domu Kolejarza będzie znacznie więcej. Choinko, być może pisałeś o pełnomocniku - "staroście" Stanisławie Kruku - następcy Nowackiego po jego śmierci w w swojej pracy magisterskiej, ale kto czytał ją w Namysłowie? Może kilka osób  zna jego sprawozdania sytuacyjne. Niestety, nie ukazały sie one drukiem, a Twoja praca magisterska o powojennym Namysłowie jest kompletnie w naszym mieście nieznana. Nie można nawet przeczytać jej w czytelni Biblioteki Miejskiej. Tak wiec ja z kolei nie rozumiem Twojego zdziwienia. Historyczna szchownica powojennego Namysłowa jest nadal oszukana.

W społecznej świadomości funkcjonuje tylko kronikarski zapis:

1.06. 1945 - Początek działalności zarządu miejskiego z tymczasowym burmistrzem Kazimierzem Kulińskim, a od 1. 09 . Bolesławem Obrębskim.

Nie ma natomiast takiej daty w Kronice Miasta.

15.01.  1.03.1946 r. - Mianowanie po śmierci Tomasza Nowackiego na pełnomocnika rządu na obwód nr 9 ppor. Stanisława Kruka, dotychczasowego pierwszego polskiego powojennego burmistrza(?) Namysłowa.

 

Stanisław Kruk to w Namysłowie burmistrz(?) i pełnomocnik - "starosta" wyklęty przez partyjny beton i PRL-owski Salon.

 

Nie wspominają o nim ani Korta, ani Harjasz, ani Kuliński. Wertowałem najnowszą monografię prof. Jana Kęsika - też nie znalazłem pełnomocnika rządu Stanisława Kruka. Za chwilę rozpcznę prace nad długim postem poświęconym jego osobie i "aferze zbożowej".

Co zaś tyczy się lekceważenia i niedostrzegania pierwszego nominowanego przez Rosjan burmistrza Konrada Puchalli to ja protestuję. Po pierwsze, ze wspomnień landrata (starosty) Heinricha i radcy sądowego - jakby prezesa sądu powiatowego w Namslau, Parthaila  wynika, że w każdej wiosce wojskowa administracja sowiecka nominował  sołtysów, a w  Namysłowie burmistrza. Na przykład w Ligotce był nimi Polak Smok, w Dębniku Skupin. Z racji pełnionych funkcji u sołtysów tych pracowali niemieccy robotnicy-jeńcy, sołtysi mogli tez liczyć na pomoc komendantów kołchozów - dostęp do wszystkich maszyn folwarków zarządzanych przez Rosjan i niemieckich jeńców-pracowników kołchozów. Od stycznia do końca kwietnia 1945 r. rządzili Rosjanie i wybrani przez nich autochtoni. Czy byli tylko sowieckimi sołtysami i burmistrzami? Na ziemi namysłowskiej rodziło sie również "enerdowo", bo rozstrzygające decyzje co do przebiegu granic zapadały nieco później. Po co Rosjanie pchali wzięty pod Trutnowem batalion namysłowskiego Volkssturmu do Kreis Namslau? Dlaczego nie kierowali go po kapitulacji Niemiec do przyszłej radzieckiej strefy okupacyjnej za Odrę i Nysę Łużycką?

Stanisław Kruk - burmistrz - to rzeczywiście ani widu ani słychu. Ale Stanisław Kruk starosta - owszem. Kęsik wymienia go w zestawieniu na s. 283 jako starosta. Na dokumentach od Lutego do lipca (ostatni dokument 3 lipca 1946) podpisuje się jako Pełnomocnik Rządu na Obwód nr 9 w Namysłowie, podpis maszynowy Stanisław Kruk i podpis odręczny. 4 września 1946 sprawozdanie miesięczne podpisuje już Ignacy Kolerski p.o. starosty (już nie Pełnomocnika). Moja praca dostępna jest na uniwerku w Opolu i u p. Wincewicza, swego czasu p. Kęsik nie udzielił zgody na publikację mojej pracy - powoływałem się na jego tekst, który wówczas jeszcze nie był wydany.

Choinko, no to ładne kwiatki. Z tą dostępnością sprawozdań u p. Tadusza Wincewicza i Twojej pracy magisterskiej - to przecież żarty. Ja prosiłem o nie i ich od p. Tadeusza Wincewicza nie otrzymałem, nie mówiąc już o dostepności do Twojej pracy magisterskiej. Wszystkie publikacje starego TMZN i inne prace przekazywane nowemu towarzystwu , póki nie zostaną wydane przez wydawnictwo "Namislavia", nie są raczej udostępniane. Decydują tu czynniki merkantylne, bo towarzystwo musi zarobić na każdą pozycję wydawniczą samo. Pełna prywatyzacja nawet w działalności społecznej:) A jakie konsekwencje? Ponad 10 lat czekaliśmy na druk monografii. Twoja praca kompletnie nieznana.

Sprawdziłem, rzeczywiście jest ten Stanisław Kruk: 15 I 1946 - 30 VII 1946 - starosta, przynależność partyjna PPR w monografii prof. Jana Kęsika. Ale to chyba tylko tyle i raczej zniechęca. Ciekawe, dlaczego profesor był niechętny publikacji Twojej pracy. Aż sie palę, aby ją przeczytać. Szkoda, że jutro sobota. Trzeba poczekać aż do poniedziałku. Ciekawe, czy udostepni mi ją - no właśnie gdzie, w swojej kanciapie? - prezes Tadeusz Wincewicz:)

W dokumentach Zarządu Miejskiego z dnia 21 maja 1946 r.  (APO, Zarząd Miasta Namysłów, sygn. 13, s. 9) znalazłem dokument "Dane personalne burmistrza i wiceburmistrza" cytuje dosłownie:

Burmistrz:

1. Obrębski Bolesław, syn Aleksandra i Bolesławy

2. ur. 27 kwietnia 1898 w Warszawie

3. wykształcenie średnie

4. poprzedni udział w pracy samorządowej: nie pracowała, pracował jako urzędnik państwowy w starostwie w Warszawie, w czasie od 1924 do 1936

5. ostatnie miejsce zatrudnienia: Starostwo Namysłów jako wicestarosta

6. data objęcia obecnego stanowiska: 11 września 1945

7, przynależność polityczna PPS

i tyle, nie wiem czy to coś pomoże wyjaśnić: jak dobrze pamiętam to 1 września został on nominowany a objęcie stanowiska 11 września

Co do pracy = mogę ją przesłać mailem, niech da pan tylko znać - dokumenty bez problemu mogę Panu udostępnić nawet jutro - po to są. Po południu będę w Namysłowie. Na moje nieszczęście korzystałem z pracy p. kęsika - niewydanej jeszcze i prawdę mówiąc zupełnie niepotrzebnie - pisaliśmy o tym samym okresie a pan kuberski był jego recenzentem a moim promotorem. Jak by co czekam na sygnał na maila

w namysłowie będę przelotem na zakupach - imprezka w domu, więc koło 12-13 mogę podskoczyć z maretiałami  w umówione miejsce, chester - email, albo na forum albo na choinka146@wp.pl

moja praca nie zawiera żadnych sensacji, ktoś kto zna pracę Kęsika nie będzie szczególnie zachwycony - przed opublikowan

iem pracy monograficznej byłaby bardzo ciekawa - teraz może być tylko jej uzupełnieniem

 

Ha...Ha...Ha... :))) Choinka, praca magisterska - jak na 2001 - rewelacyjna!!!  Wcale się nie dziwię, że prof. Kęsik zablokował jej wydanie. Jego rozdziały w najnowszej monografii Namysłowa dotyczące okresu powojennego wypadają - w porównaniu z Twoja pracą magisterską -  blado. Jest w Twoim magisterskim tekście kilka  bardzo ciekawych fragmentów. Ona mogła być wydawniczym hitem, który po 2001 r. wstrząsnąłby SLD-owskim Namysłowem. To nawet teraz  będzie przebój - namysłowskiej poczty elektronicznej. Jeśli oczywiście pozwolisz na przesłanie tekstu innym  znajomym;)

W jej świetle Stanisław Kruk będzie trudnym do "beatyfikacji" bohaterem lewicy. Ze względu na zwalczanie Mikołajczykowskiego namysłowskiego PSL-u. To jednak druga po Nowackim  PPR-owska postać tragiczna - wykończona tym razem przez "swoich" namysłowskich ubeków. W Twoim tekstach dyplomowych całe bogactwo informacji o towarzyszach spoczywających w namysłowskiej, cmentarnej Alei Zasłużonych. Niektóre szokujace. Jak na dłoni widać,  jak dziadek torował drogę kariery synowi i wnukowi.

Znowu nieoceniony choinka i jego zablokowana i utajniona:) praca magisterska pozwalają ustalić skład tych odważnych i sprawiedliwych, co tuż po powołaniu Powiatowej Rady Narodowej i Komisji Kontroli Społecznej(29.08.) badali sfałszowaną w listopadzie 1946 r. w LO maturę, a potem uciekali przed zemstą UB z miasta.  Oto bohaterowie rodzacej się "demokratycznej" Polski:

Komisja Kontroli Społecznej:  Widlarz T[Tomasz(PPS)].,  Rzeszotarski Z.(?) [Eugeniusz(PZUWND)],  Matysiak B(?) [Idzi(SD)],  Dąbrowski I.[Ignacy( SL)],  Sikorski B.[Bolesław(Społem)]

Co ciekawe, sfałszowana w listopadzie matura dla ubeków i aparatu partyjnego i dochodzenie Powiatowej Rady Narodowej zbiegają się w czasie z aresztowaniem starosty ppor. Stanisława Kruka. Tuszować aferę będą "lewy maturzysta" i p.o. starosty Ignacy Kolerski (SL)  i szef PU BP Namysłów - "maturzysta"-absolwent LO,  gość na razie  nieznany.
 

Praca choinki rozjaśnia nieco sprawę księdza Edmunda Jankańca, pierwszego tajemniczego nauczyciela religii w LO Namysłów.  W sprawozdaniach starostwa - obok proboszcza niemieckiego Roberta Stośka[Stoschka] i ksiedz Józefa  Rimplera - będzie on określany trzecim księdzem parafii niemieckiej(?), przybyłym do Namysłowa we wrześniu 1945 r. To powołany przez Kościół wikary i  kooperator dla ludności polskiej. W aktach starostwa, co dziwne,  jest on zapisywany jako Edmund Jankowiec (ur. 1887r.) lub Edmund Jankowski. Jeden ksiądz i trzy nazwiska? Miałem w ręku wykaligrafowaną listę płac LO z roku szkolnego 1945/46. Pamiętam piękny zapis Edmund Jankaniec. Ktoś tu jednak sie pomylił. Tylko kto? Starostwo czy LO?  A może to jakiś konspiracyjny kamuflaż?

Przed wojna Edmund Jankaniec(Jankowiec) pełnił funkcję prefekta gimnazjum w Wilnie. Jak znalazł się w Namysłowie już we wrześniu 1945 r? Dlaczego nie napomknął o nim - choć jednym zdaniem - w historii parafii pierwszy powojenny proboszcz polski,  ksiądz Michał Milewski? Przecież spotkali się na plebanii wiosną 1946 roku  i musieli ze soba rozmawiać - ksiądz z Wilna i ksiądz wykształcony we Lwowie?

Eureka! ... Na przesłanym przez Ferdynanda Miszczyka Izbie Pamięci LO tableau i kopii świadectwa z maja 1946 r. , których nigdy nieopublikowano i mi nie pokazano;), powino być jego zdjęcie i podpis:

ksiądz Edmund Jankaniec czy Jankowiec, czy Jankowski?

Tajemnice te skrywa również archiwum Liceum dla Dorosłych w Brzegu, które po aferze z listopada 1946 r. spejalizowało się maturze dla namysłowskiego aparatu partyjnego, oficerów KP MO i PU BP Namysłów.
 

O tragicznej postaci starosty i burmistrza(?) Stanisława Kruka opowiadał nam - mnie i "chesterowi" - Kazimierz Białkowski, syn Jana Białkowskiego, oficera 2 Armii WP, kolega ppor. Stanisława Kruka. Według pana Kazimierza o Stanisławie Kruku ojciec opowiedział mu długo i wyczerpująco dopiero  2 lata przed śmiercią. Stanisław Kruk był 22-23 letnim mężczyzną, który ze względu na ujawnione predyspozycje i ukończoną szkołę średnią został wytypowany po poborze do szkoły oficerskiej. Prawdopodobnie przeszłość AK-owska sprawiła, że pewnego dnia oficer Informacji Wojskowej po rozmowie powiedział mu: Wy obywatelu, mimo ukończenia szkoły, kariery w Wojsku Polskim nie zrobicie. Możecie jednak służyć ojczyźnie. Po tej rozmowie przeniesiono go do rezerwy i odesłano do Trzebnicy. W maju 1945 r.  w sekretariacie wojewody Stanisława Piaskowskiego otrzymał on do wyboru wyjazd z nominacją na burmistrza [żadne dokumenty archiwalne nie potwierdzają jednak takiej wręczonej przez wojewodę nominacji burmistrzowskiej, a ponadto administrowanie miastem należało do kompetencji pełnomocnika-starosty - entedy] do trzech miast - Oleśnicy, Sycowa i Namysłowa. Wybrał Namysłów, bo tam miało być - wg wojewody najspokojniej. Młody chłopak spod Łodzi dotarł do Namysłowa sam, a później dołączyła do niego również urodzona pod Łodzią śliczna żona. Podporucznik w mundurze przejął się rolą. Starosta Nowacki zlecił mu spenetrowanie wszystkich niekontrolowanych jeszcze przez Rosjan folwarków i gospodarstw  oraz odnalezienie ukrytych zapasów zboża. Sporo ziarna odnaleziono w Wilkowie. Tam doszło do spontanicznego jego rozdzielenia między powracających do wioski głodujących Niemców i autochtonów, co później było podstawa do postawienia mu zarzutów o poważne nadużycia w godpodarowaniu zapasami zboża.

"Ojciec mówił, że prawdziwą przyczyną aresztowania i uwięzienia Kruka byl konflikt miedzy nim a namysłowskim oficerem UB. Po kłótni, skoczyli sobie do oczu i przyłożyli pistolety do skroni. UB-ek odpuścił, ale wycedził z wściekłością: Ja cię... k... wykończę!"

Jesienią 1946 r przyjechało wrocławskie UB i aresztowało wtedy starostę Kruka. Prócz oskarżenia o malwersację zapasów zboża  i chyba przynalezność do AK,  postawiono mu zarzut zawłaszczenia sobie dużego gospodarstwa w Smogorzowie, gdzie osiadł po wojnie i zamieszkał  z żona młody podporucznik-starosta. [S. Kruk był prezesesem Stowarzyszenia Osadników Wojskowych uprzywilejowanych w wyborze i nadawaniu poniemieckich gospodarstw - entedy]. Proces pokazowy w Domu Kolejarza był straszliwie upokarzający. To  jeden z pierwszych takich pokazowych procesów na Ziemiach Zachodnich. Kiedy prokurator wojskowy obcinał Krukowi publicznie oficerskie pagony, cała spędzona na siłę sala płakała. Wyrok byl wysoki - ok. 15 lat więzienia. W najskrytszej tajemnicy przed namysłowskim UB napisano petycje z prośbą o ułaskawienie, którą podpisało ok. znaczących 50 namysłowian. Do Warszawy z żona Stanisława Kruka pojechał ojciec naszego rozmówcy. Prośbę o ułaskawienie złożono w biurze bezpartyjnego wtedy Bolesława Bieruta. Pod petycją podpisała sie wówczas potajemnie cała uczciwa partyjna namysłowska elita.

Nie pomogły nawet wiezione potajemnie w jaśku  AK-wskie dolary, bo nikt nie wiedział jak i komu je bezpiecznie wręczyć. Zebrała je ponoć rodzina żony. Kruk wyszedł na wolność po październiku 1956 r. Zarośniety i brudny przyjechał do kolegi, który odwiedzał go w więzieniu. Wówczas już kierownika kina "Zorza". Żona nie wytrzymała więziennej rozłąki i porzuciła byłego starostę. Na ubranie i podstawowe rzeczy składali się wszyscy namysłowscy przyjaciele.

Starosta Kruk związał swoje powięzienne życie ze Smogorzowem i Namysłowem. Żył tu. Ponownie się ożenił. Był taki moment, że był bardzo zamożnym człowiekiem. Jako pierwszy w Namysłowie założył zakład kamieniarski produkujący ówczesny krzyk mody - nagrobki z lastriko. Potem popadł w chorobę alkoholową. Pogrzebano go na namysłowski cmentarzu, a razem z jego ciałem ukryto pamięć o drugim powojennym staroście Namysłowa. Pochowano go z dala od Alei Zasłużonych. Wyparli się go i wypierają starzy towarzysze. Dla nich pozostał wstydliwym wspomnieniem. Złodziejem, a nawet pijakiem, którym nie warto zawracać sobie głowy. A przecież jest ofiarą stalinowskiego aparatu represji dotykającym i AK-wców, i partyjnych towarzyszy.

P>S> Nawet dzisiaj kontrola Komisji Rewizyjnej jakiejś afery nie jest możliwa bez wsparcia starosty i jego politycznego zaplecza.  Komisja Kontroli Społecznej badajaca lewą maturę musiała mieć poparcie zaplecza poltycznego aresztowanego Stanisława Kruka. Obie te afery chronologicznie się łączą. Po aresztowaniu starosty Kruka dyr. Smoter odważa się przeprowadzić lewą maturę, będzie ją zdawał przecież i p.o. starosty Ignacy Kolerski, i I sekretarz PPS-u Adolf Lekki. Swój parasol roztacza też "bezpieka", bo listopadową maturę zdawać będą  jej późniejsi oficerowie. To były ciekawe dolnoślaskie i namysłowskie "ubeckie" manewry. Wzięli w nich udział przyszli oficerowie i agenci. Czas wreszcie ich poznać.

Usiłuję zrozumieć młodych ludzi o przeszłości AK-owskiej - wstępujących do PPS-u i PPR-u. Mieliśmy sporo takich w Namysłowie. Najbardziej "antykomunistyczni" żołnierze podziemia Franciszek Olszówka ps. "Otto"  i Henryk Flame kierują przecież po wojnie milicyjnymi posterunkami. Wielkie polityczne i ideowe zamieszanie.

Choinka przypomniał w swojej pracy bardzo ważną datę w historii powojennej Europy.

6 września 1946 roku w Stuttgarcie amerykański sekretarz stanu James Byrnes, członek Partii Demokratycznej, podczas swej mowy uznał granice na Odrze i Nysie za tymczasowe. O jej przebiegu miała zadecydować nowa konferencja pokojowa. Ewentualne uznanie granicy na Odrze i Nysie miało być uzależnione od przeprowadzenia demokratycznych wyborów w Polsce.

Polacy na Ziemiach Zachodnich stali się zakładnikami  Moskwy Radziecko- niemiecka  matnia i potrzask. Pozytywnie zweryfikowani autochtoni zostawiają swoje gospodarstwa i masowo uciekają za "Żelazna Kurtynę". Osadnicy z centralnej Polski zaczynają opuszczać Namysłów. W mieście starosta Kazimierz Kruk kieruje  "wiecową zimną wojną - z Byrnesem i amerykańskim  PSL-em. Miejscowa agentura i aparat bezpieczeństwa rozpoczynają rozprawę z zakonspirowaną partią Mikołajczyka. A ludzie chcą normalnie żyć. Tak wygląda ta powojenna namysłowska szachownica.

Z tym Stanisławem Krukiem - chyba tylko starostą - to pasowałaby mi data przybycia do Namysłowa jednak dopiero w lutym 1946 r. Penetrowanie folwarków w poszukiwaniu zboża  w wioskach kontrolowanych przez radzieckie komendantury już wiosną 1945 r.  jest raczej nierealne. Możliwe jest ono dopiero po wycofaniu się Rosjan w marcu 1946 r. Ponadto ukończenie powojennej polskiej szkoły oficerskiej już w maju 1945 r. ? Nie wiem, czy jest to realne? Pierwszy raz w źródłach archiwalnych postać Stanisława Kruka pojawia się 1 marca 1946 r. -  to jego sprawozdanie sytuacyjne pełnomocnika-starosty, mianowanego po śmierci Tomasza Nowackiego. 4 stycznia 1946 - dzień po śmierci Tomasza Nowackiego -sprawozdanie podpisuje jako zastępca pełnomocnika  Franciszek Cugowski.

Jak pisałem w jednym z redakcyjnych komentarzy - brakuje informacji, jakiegokolwiek śladu w źródłach, archiwach starostwa powiatowego w Namysłowie o tej burmistrzowskiej nominacji ppor. Stanisława Kruka. Spenetrował je prof. Jan Kęsik, potem Choinka. Ponadto kompetencje pełnomocnika obejmowały obszar i miejski, i wiejski. Chyba jednak pierwszym pewnym burmistrzem będzie Bolesław Obrębski, piastujący tę funkcję od września 1945 r.

I zapis tymczasowy burmistrz Kazimierz Kuliński, i pierwszy burmistrz Stanisław Kruk jest nie do przyjęcia przez zawodowych historyków. Jest to jakiś powojenny mit, bo pewnie starosta Tomasz Nowacki wyznaczał ludzi do miejskich zadań specjalnych. Można po latach stać się  z tego powodu tymczasowym burmistrzem do zadań specjalnych. Ale to mitologizowanie historii.

No ale skoro są takie relacje ustne o nominacji na  burmistrza dla Stanisława Kruka, to należałoby to jeszcze sprawdzić w aktach archiwum Okręgu Administracyjnego Dolnego Śląska. Poświadczenie z 25 lutego 1949 r.o istnieniu takiej nominacji, wystawione przez Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Namysłowie posiada Bolesław Obręski. Jest to nominacja na burmistrza z 11 września 1945 r. (Pismo Pełnomocnika-Wojewody Nr. O.Os.U.3b/0345).

P>S> Chyba już w 1949 r. istniały takie wątpliwości, kto był tym pierwszym burmistrzem Namysłowa, skoro Bolesława Obrębski w zaświadczeniu podpisanym przez przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej uzyskuje "tytuł" -  "pierwszy burmistrz miasta Namysłowa".

Znalazłem nagrobek ppor. Stanisława Kruka - drugiego namysłowskiego powojennego starosty - z 1946 r. Grób zadbany. Widać, że ktoś się nim opiekuje. Prosta stara lastrikowa skrzynia z ziemią, metalowy krzyż, metalowa tabliczka z krzyżem i paprocią, pod nimi odręcznie i niezgrabnie namalowany napis:

Stanisław Kruk

przeżył lat 63

zm. 7. 12. 1975

Pokój jego duszy

Jeden z najskromniejszych i najuboższych nagrobków na cmentarzu. Z napisu wynika, że w 1946 r. Stanisław Kruk miał 34 lata. Urodził się 19 kwietnia 1912 r. w Białej k. Zgierza - 21 km od Łodzi. Mieszkał w Namysłowie przy Placu Wolności 4. Przydała się stara legitymacja prasowa, bo nie było łatwo uzyskać te dane;)

Według  wspomnień członka Komisji Kontroli Społecznej Powiatowej Rady Narodowej spośród 27 zdających sfałszowana maturę w listopadzie 1946 r. zaledwie dwóch "lewych" maturzystów wykazało odwagę i wyraziło gotowość do ponownego przystąpienia do komisyjnego egzaminu - byli to Adolf Lekki (PPS - późniejszy ostatni przewodniczący Powiatowego Komitetu PPS) oraz Antoni Niewiara (późniejszy dyrektor "Ziemniaczanki"). Ta pierwsza postać jest dosyć ciekawa -  to znany pisarz lubelski, wcześniej dziennikarz Radia Opole, w latach 1955-57 zastępca redaktora naczelnego Radia Polskiego : Adolf Lekki. Prócz tej informacji, w sieci  znajdziemy w Wikipedii krótką notę biograficzną  zredagowaną na pdst. leksykonu Lesława Bartelskiego "Polscy pisarze współcześni, 1939-1991"
 

Nie wiadomo jednak, czy dwaj "odważni" przystąpili do ponownego egzaminu, bo afera została zatuszowana. Chciałem tylko napomknąć, że "lewi namysłowscy maturzyści" mogli stać się póżniej, już  po ukończeniu uczelni,  przedmiotem szantażu UB, a potem SB. Byli potencjalnymi tajnymi współpracownikami służb specjalnych. Taka zatuszowana przez UB sfałszowana matura to hak na całe życie, fundament skutecznego ubeckiego werbunku i ciągłego szantażu.

P>S> Zaciekawiła mnie powieść Adolfa Lekkiego "W Niespokojnym Zachodzie"(1968). Oto recenzja za www.pamiecmiejsca.tnn.pl:

„W Niespokojnym Zachodzie [A. Lekki] podejmuje problematyką pierwszych miesięcy po wyzwoleniu na Ziemiach Zachodnich. Przeżycia bohatera poszukującego mordercy swojej rodziny — gestapowca Schneidemana stają się pretekstem do pokazania szerszego obrazu ówczesnego życia: problemu rodzenia się nowej władzy, rozrachunku z tak jeszcze bliską przeszłością, skomplikowanych spraw narodowościowych związanych z pobytem na tych terenach Niemców i Ślązaków.
Autor, który sam w tym nowo rodzącym się życiu czynnie uczestniczył, pokazuje wszystkie te sprawy w sposób niebanalny, a sensacyjny charakter fabuły czyni z tej książki lekturę ciekawą.”

P>S> 1 Ciekawe, czy towarzysz Adolf Lekki opowiada w swojej "namysłowskiej" powieści o stosunkach polsko-radzieckich w naszym mieście z lat 1945-46. Czy jest to może powieść z jakimś ukrytym personalnym kluczem? Na przykład o ppor. Feliksie Włodarskim, komendancie KP MO, alkoholiku, zmyślonym konspiratorze i więźniu Oświecimia, który znęca się nad szeregowymi członkami NSDAP, aby wydusić z nich, gdzie ukrywa się namysłowski "Schneidemann", morderca jego rodziny?

P>S>2  Szukam w biogramach jakiegoś zdania o wiernej przynależności Adolfa Lekkiego do PZPR - ani śladu. Błekitny towarzysz kornik pisze nowy życiorys pod czerwoną podsufitką wieka trumny - czy co?

Witaj Entedy W tym samym "Leksykonie Duchowieństwa Represjonowanego w PRL" ks. J. Mysztora i s. A. Mirek, znlazłem krótki wpis dotyczący wikarego z parafii św. Piotra i św. Pawła w Namysłowie - Golaka Jana, który w 1953r ostał skazany na 6 lat więzienia za udział w nielegalnej organizacji "Szeregi Wolności" - z listy Janusza Stefaniaka. Po wojnie zaczęły powstawać tajne organizacje harcerskie (było ich ponad 100), których celem była walka z komunizmem. Do organizacji tych należeli harcerze z Szarych Szeregów, ale również żołnierze AK czy NSZ. Jestem ciekawy, czy organizacja ta działała czynnie w Namysłowie, czy ks. Golak był tylko jedynym jej przedstawicielem w naszym mieście a może podlegał komórce np. katowickiej? Może uda mi się to wyjaśnić. MAT

No, no, MAT, wiedziałem, że i historia naszej parafii - Piotra i Pawła - ostatnio wydana przez prezesa T. Wincewicza jest w pewnym sensie skłamana. Ona jest za każdym razem "proboszczocentryczna". Ma czasami postać wazeliniarskiej i autopanegirycznej historii rodem z PRL-u. Serdeczne dzięki. Historię powojennego Namysłowa trzeba pisać na nowo lub co najmniej uzupełnić ją o bardzo dobre suplementy. Pisałem o tym już w 1995 r.No, ale wtedy bardzo bał się tego naczelny GZN, Kaziu Drapiewski. Pewnie nie chciał, aby ktoś się dowiedział, że jako szef namysłowskiego PAX-u był wiceprzewodniczącym powiatowego PRON-u i malował za niezłą kasę na Łączańskiej PRL-owskie napisy "Osiedle XXX - lecia":) Dzisiaj Kaziu chce być wodzem prawicy i ponownym jej kandydatem na burmistrza. To się tak dzisiaj, Kazinku, nie da -  istnieje niezależny portal - "nagrane są Twoje czyny i rozmowy":)

Czytam skład Komisj Kontroli Społecznej Powiatowej Rady Narodowej z 1946:  Widlarz T(PPS),  Rzeszotarski Z.(PZUWND),  Matysiak B.(SD),  Dąbrowski I.( SL),  Sikorski B.(Społem).

Ani jednego członka PPR-u. Porównajmy sobie ten stan z Komisją Hazardową pod przewodnictwem Mirosława Sekuły lub Komisją Rewizyjną Rady Powiatu, badająca sprawę drogi Głuszyna - Brzezinki(Drożki). I krajowe PO, i namysłowskie PSL powinny pobrać nauki od "komunistów" Tomasza Nowackiego i Stanisława Kruka z PPR-u.

Rządzimy, ale kontrolują nas nasi koalicjanci i czynniki społeczne.

Czy nasza demokracja rzeczywiście rozwinęła się od 1946 r.? Czy nie jest przypadkiem "sputinizowana" mentalnie jak  Rosja w 2010 roku?

Nie znalazłem tego ani w monografii prof. Jana Kęsika, ani w pracy magisterskiej "choinki". Ja zresztą sam napisałem, że namysłowska "bezpieka" była lojalna wobec starosty Tomasza Nowackiego. Ale na linii starosta - UB rodziły się jednak napięcia. 2 miesiące przed śmiercią w meldunku do wojewody Nowacki pisał:

"Współpraca moja z Bezpieczeństwem nie budzi specjalnych zastrzeżeń, lecz również [o permanentnych nadużyciach milicji, warcholstwie - nierespektowaniu żadnych pisemnych poleceń służbowych starosty, analfabetyzmie, tchórzostwie wobec Rosjan i pijaństwie Nowacki pisze wcześniej] urzędnicy Bezpieczeństwa robią rewizje i rekwizycje na własną rękę, a nawet ich kierownik o tym nie wie (przykład rewizja przy ulicy Bolesława Chrobrego 25 [ w tzw. getcie niemieckim - entedy] i zabranie zegarków złotych, spinek z brylantami itd. Ponadto bezpieczeństwo ciągle żąda pojazdów mechanicznych zarówno ode mnie, jak i od Spółdzielni Spożywców czy Samopomocy Chłopskiej. Po każdej jeździe oddaje maszynę po kilku dniach i najczęściej zniszczoną [starostwo miało tylko dwa stare samochody - ciężarowy i osobowy - entedy]. Postępowanie Bezpieczeństwa i milicji wymaga radykalnych posunięć."

Po takim meldunku do wojewody stosunki na linii starostwo - "bezpieka" musiały jednak iskrzyć.

Jestem za młody, aby rozpoznać człowieka, ale chyba poznaje miejsce. Takie trochę secesyjne balustrady balkonów we wnękach oraz "wykusze" fasady znajdują tylko w kamienicach Austa. Jest to więc wygodna siedziba KP MO i PB UB - część mieszkalno-socjalna przy ulicy Piłsudskiego. . Dzisiaj kamienica, gdzie mieści się Apteka "Pod Lwem". Ten młody człowiek to porucznik MO lub raczej SB? Ciekawe, co on robi w Namysłowie? Anonimie, chyba podobnie rozpoznajesz miejsce, bo wkleiłeś link w tym miejscu mojego bloga.

P>S> Webmastera proszę o uaktywnienie linku, bo zdjęcie zainteresuje nie tylko chestera.

Zadam pytanie tutaj,gdyż może to dotyczyć powojennej historii miasta...
Obok Szkoły Podstawowej numer 3 znajduje się wybetonowana droga, prowadząca w kierunku ulic Fabrycznej oraz Pamięci Sybiraków. Ulica ta nosi imię PODPORUCZNIKA STANISŁAWA SWOROWSKIEGO. Czy wiadomo kim był ten człowiek i czymże zasłużył się dla miasta, że ma tu swoją ulicę (położoną "trochę" na uboczu)?

Madzik,dobre pytanie.Twoje poczynania(i pytania) na portalu są budujące a przynajmniej dla mnie,gdyż zmuszają i mobilizują do ciągłych poszukiwań.Lubię,to robić jak wiem,że jest ktoś,kogo to interesuje i chciałby coś więcej na ten temat wiedzieć.
Obawiam się,że entedy nam w tej chwili,nie pomoże,bo wdał się w ostrą polemikę z Panem Stawiarskim,no mniejsza z tym,Bóg z Nimi.Możemy spróbować sami wyjaśnić sprawę,sadzę,że odpowiedz może być bardzo prosta,chociaż w tej chwili z nikim mi się ppor.Sworowski nie kojarzy.
Na ostatnio wydanym planie miasta Namysłowa a 6zł(wyd. na zlecenie Urzędu Miejskiego w Namysłowie,przez "Wydawnictwo Pomoże" z Łabiszyna),widnieje nazwa tej ulicy.Dokonałem zakupu mapy 2 miesiące temu,w księgarni p. Nowakowskiej na ul.3 Maja aby mieć pogląd, jak zmieniają się nazwy i ile przybyło nam nowych ulic w Namysłowie.Zwróciłem uwagę na ul. ppor.St.Sworowskiego i podobnie jak Ciebie zaintrygowała mnie ta postać ale wyjaśnienie zagadki kim On był odłożyłem na później.
Będę jutro w Urzędzie Miasta,to popytam a może odezwie się ktoś z uważnych i dociekliwych czytelników blogosfery(portalu) i pomoże nam dociec prawdy?
Chester

Chesterze, właśnie przed spacerem skończyłem zabawę ze Stawiarskim. Ostatni post w/w. p. sięgnął bruku. Dyskusja okazała się stratą czasu. Wracam do historii. Wiercę sensacyjny wątek ze Stanisławem Krukiem. Nie wiem, czy uda mi się potwierdzić tę czarną dla byłego starosty kartę biografii. Na razie nie mogę jej przekazać oficjalną drogą.

Entedy,cieszę się,że zakończyliście dyskusję,zwłaszcza,że każdy z Uczestników ma swoje racje a kompromis jest trudny do wypracowania.Szanuję Was obydwu i uważam,że lepiej szukać tego co łączy a nie dzieli(oczywiście moim skromnym zdaniem).Powiem,może niezbyt odkrywczo,że dobrze by było wypracować,tzw. protokół uzgodnień,co do kwestii w których się zgadzacie a następnie pójść dalej,o ile będzie taka wola z Obu stron?
Uważam,że p. Stawiarski to nowa i nietuzinkowa postać na portalu namyslowianie.pl a jako historyk i archeolog może wnieść(i odkryć) wiele cennych faktów a może i sensacyjnych informacji o ziemi namysłowskiej i jej historii,już rozpoczął,vide: Skarb Namysłowski z Kutnej Hory..,ciekawa historia i warta nagłośnienia(coś na ten temat kilka lat temu czytałem ale szczegóły nie utkwiły w pamięci..)Mam nadzieję,że podzielisz w tej kwestii mój poglad? Pan Stawiarski zainteresował się również najnowszą historią Namysłowa lat 45-56 i obiecał mi swą pomoc w miarę możliwości,nie wnikając w szczegóły powiem,że chciałby z nami nawiązać ściślejszą współpracę.
To tytułem dygresji,naprawdę cieszę się,że wracasz do historii i czekam z niecierpliwością na wyjaśnienie dramatycznej sprawy pełnomocnika(starosty) St.Kruka.
Ja drążę natomiast dalej wątek napisu na kominie Browaru Namysłów,kolejne spotkania (z b. pracownikami browaru) w tej sprawie, przede mną..

Zdecydowanie popieram Chestera, szkoda czasu na takie słowne przepychanki.Obaj Ty Entendy i Ty Stawiarski jesteście wielkimi indywidualistami.Wolę czytać Wasze wypowiedzi dotyczące historii Namysłowa.

Pozdrawiam
Były namysłowianin

Odnośnie do zamieszczonego linku do zdjęcia z Allegro. Otóż nie co dzień zdarza się aukcja, na której sprzedaje się prywatne zdjęcia, tym bardziej zrobione w Namysłowie. Zwyczajna ludzka ciekawość:-) Nic ponadto... a swoje pytanie zamieściłem właśnie tutaj, ponieważ fotografia została zrobiona w okresie stalinowskim, w Namysłowie:-)

Dzieki Anonimie za szybką odpowiedz........... jak juz pisałem znam bardzo dobrze człowieka na zdjęciu.Powiem wiecej wiem komu jest to zdjęcie dedykowane i znam dość dobrze historię obydwu panów.
Entendy dobrze kombinuje jeżeli chodzi o miejsce zrobienia tego zdjęcia.Trafne sa tez spostrzeżenia Entendego odnośnie wieku.Mężczyzna ma 23 lata.

Pozdrawiam
Były namysłowianin

Dojrzała do wyjaśnienia i skomentowania jeszcze jedna zagadka stalinowskiego Namysłowa. Chodzi o zaginiony pierwszy sztandar LO w Namysłowie - z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, wyszywanym przez zakonnice ze Smogorzowa. Wg relacji nieżyjącego już byłego dyrektora LO Bronisława Mikluszki sztandar wyniósł ze szkoły na polecenie partyjne dyrektor Bolesław Stankiewicz. Przyniósł go do siedziby PZPR-u i ślad po nim zaginął. Pikanterii dodaje sprawie fakt, że dyr. Bolesław Stankiewicz to teść profesora Józefa Kalety, nieżyjącego już b. senatora SLD i b. rektora Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Państwo Kaletowie, absolwenci namysłowskiego Liceum, byli na 50-leciu LO Namysłów. W opinii innych zaproszonych zachowywali się w 1995 r. jak gwiazdy zjazdu.

Mam swoją hipotezę na temat losów sztandaru. Myślę, że przeszyto go na procesyjną chorągiew. Chyba przekazano go Kościołowi - tak jak ołtarz z kaplicy Bonifratrów, który po demontażu podrzucono nocą pod kościół. Ale aby sprawę zatuszować, sztandar przekazano pewnie jakiejś wiejskiej parafii. Może tylko jego jedną rozprutą część z Matką Boską Częstochowską? Może ktoś ze starszych pomoże?

Entedy,czy wiesz coś o postaci ze zdjęcia;oficerze Władku i jego bracie Bolku,któremu zadedykował to ciekawe zdjęcie w dniu 6 maja 1948r.?
Jeżeli tak,to podziel się z nami tą historią.Dla mnie to intrygująca postać.
No, chyba,że jeszcze żyją i nie możesz o tym napisać? Dzisiaj Ci Panowie musieli by mieć ponad 80 lat,czy się mylę?

Sniady zadałeś krótkie ale treściwe pytanie.Dla mnie 78zł za zdjęcie to nie jest wysoka cena,bo to "żywa" historia za którą stoją konkretni ludzie i ich często dramatyczne życiorysy.Gdy widzę na allegro karty widokowe Namslau,które "chodzą" po 200zł i więcej a przedstawiają tylko budynki,mury i budowle,to myślę sobie co w nich takiego wartościowego? Tam nie ma żywego człowieka,owszem są to zabytki,historia architektury i budownictwa ale czegoś mi brakuje,ano właśnie człowieka i Jego dramatycznej i często niezwykłej historii.
Pozdrawiam Cię i zapraszam do szerszej dyskusji oraz podzielenia się Twoimi poglądami w tej materii.

Stalinowski świat nieprzedstawiony Namysłowa:

- pierwsi burmistrzowie Namysłowa - posty 1-10; 16-18; 23; 29-35; 40; 45 [entedy, choinka146, chester, madzik]

- II starosta namysłowski ppor. Stanisław Kruk - posty 19-20; 40; 43; 45-46 [ chester, choinka146, madzik, entedy]

- historia parafii pw. Ś.Ś.  Ap. Ap. Piotra i Pawła (ks. Jan Golak; ks. Edmund Jankaniec) - posty 42; 48-49 [entedy, MAT]

- historia LO  (unieważniona matura 46 r., zaginiony sztandar) - posty 14; 65 [entedy]

Do tematu prof. Piotra Wyrosta dwie informacje:

- Jego biogram jako naukowca znaleźć można na stronie http://wsa.dbc.wroc.pl/biogramy/dane/4325.html, a jubileuszowe podsumowanie działalności na http://www.up.wroc.pl/glos_uczelni/4174/nr_53_1997_podsumowania.html

- omawiając Jego działalność na niwie harcerskiej dodam, że drużynowy Piotr Wyrost brał udział w pierwszym zjeździe członków hufca ZHP w Oleśnicy (któremu Namysłów podlegał) 6 X 1946 r. - jak się okazuje zachowała się w zbiorach prywatnych oryginalna kronika 135. Dolnośląskiej Drużyny Harcerskiej w Namysłowie z pierwszych lat powojennych! O tym epizodzie i innych związanych np. ze szkolnictwem na ziemi namysłowskiej wkrótce przeczytać będzie można w najnowszej publikacji Tadeusza Bednarczuka z Brzegu pt.  "Kresy - czas zagłady i wygnania", która wydana będzie nakładem Towarzystwa Rozwoju Ziemi Brzeskiej i Wydawnictwa Namislavia. Problematyka namysłowska poruszana tam jest w co najmniej trzech esejach ludzi związanych z pierwszymi powojennymi latami namysłowskimi: Tadeusza Bednarczuka, Władysława Żołnowskiego (kronikarz 135. DDH!) i  Jana Żulińskiego. Mam nadzieję, że uda mi się namówić p. W.Ż. na napisanie szerzej o znanych Mu faktach z dziejów namysłowskiego harcerstwa 1945-1948.

Madzik post # 12:

Druh Piotr Wyrost jest wspomniany bodajże RAZ w książce Kazimierza Kulińskiego, jako jeden z uczestników Chorągwianego Kursu Drużynowych w Obornikach Śląskich (sierpień 47'), po którym to kursie mógł objąć drużynę (mógł ją tworzyć szybciej, ale bez kursu miałby chyba do czasu jego ukończenia opiekuna drużyny). Link do książki "Harcerstwo w moim życiu"

(http://www.opolska-zhp.home.pl/namyslow/download/Ksiazka_Kulinskiego.pdf)

Dzieki Namislavii trafiły do moich rąk wspomnienia Władysława Żołnowskiego, opolskiego literata, absolwenta naszego LO, po wojnie aktywnie działającego w namysłowskim harcerstwie. Z nich dowiadujemy się, że w jego zbiorach znajduje się Kronika 135 Dolnośląskiej Drużyny Harcerskiej. Jej pierwszym drużynowym był tuż po wojnie dh Piotr Wyrost. Już 6 października 1946 r. był on organizatorem wyjazdu harcerzy namysłowskich na I Zjazd Hufca Oleśnica. Z Kroniki 135 DDH dowiadujemy się także, że przed wakacjami 1947 r. zorganizowane przez dha Piotra Wyrosta Koło Przyjaciół Warszawy oraz on sam byli głównymi organizatorami harcerskiego obozu letniego pod Jelenią Górą. W 1948 r. Piotr Wyrost przestał być drużynowym, bo rozpoczął studia na Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Jego następca został Henryk Bosak, podejrzewny przez kolegów z ławy szkolnej o wspólpracę z "bezpieką". Został on zresztą później najsławniejszym rezydentem wywiadu polskiego w Paryżu. Po latach  z nostalgią wspominającym naukę w LO Namysłów - w tym przede wszystkim lekcje języka francuskiego z hrabianką Umińską-Toeplitz.

Polecam zresztą lekturę całej  publikacji - zbioru wspomnień: Bednarczuk Tadeusz, "Kresy. Czas zagłady i wygnania", a w nim szczególnie wspomnienie W. Żołnowskiego: To się stało przez Adolfa Hitlera, Józefa Stalina i Stepana Banderę [s. 145-176] oraz Na namysłowskiej ziemi  T. Bednarczuka [s.258-261]. Do kupienia w sklepiku Namislavii przy Pacu Wolności - Urząd Skarbowy - na parterze, pod schodami.

Nie czytałem postu # 72 Namislavii. Zawsze wydaje mi sie, że czytam wszystko, co pojawia się na portalu. A tu -  niespodzianka :) .  Ale to dobrze, że powtórzyłem tę informację za Namislavią, bo książka już jest do kupienia.

Wracając do wątków z 30-31 sierpnia 2010 r., dotyczących skazania drugiego namysłowskiego starosty, ppor.Stanisława Kruka, w procesie pokazowym w Domu Kolejarza jesienią 1946 r. oraz listopadowej "lewej matury" w LO z listopada 1946 r. - to dzięki opracowaniom IPN możemy określić, kto był tym szefem PUBP w Namysłowie.

Według tomu 1 "Aparatu bezpieczeństwa w Polsce. Kadra kierownicza - 1944-1956" - str. 346 - fuknkcję tę pełnił kpt. Jan Szumlak (od 1 VI 1946 r. do 18 II 1947 r.).

http://ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0015/105432/Aparat_kadra_kier_tom-I.pdf

http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?idx=S&katalogId=2&subpageKatalogId=2&pageNo=1&nameId=26258&osobaId=53165&

Wtedy z powodu osobistego konfliktu ze starostą Krukiem doprowadził on do śledztwa i jego skazania, które zakończyło się publiczną degradacją i wysoką karą więzienia. Kapitan Jan Szumlak odpowiada także za represje na członkach Komisji Rewizyjnej Powiatowej Rady Narodowej, którzy poinformowali Kuratorium Wrocławskie o bezprawnej maturze w LO, co doprowadziło do unieważnienia wydanych wówczas świadectw dojrzałości. Tę lewą maturę zdawał wówczas również wicestarosta Ignacy Kolerski, p.o. starosty po aresztowaniu Stanisława Kruka, oraz szef PUBP w Namysłowie, właśnie Jan Szumlak.
Kapitan Jan Szumlak mógł wiedzieć o Stanisławie Kruku dużo. Kruk pochodził z Białej k. Zgierza - 21 km od Łodzi. Szumlak rozpoczynał swoją karierę "ubeka" w Łódzkim - WUBP Łódź i PUBP Opoczno. W jego rozpracowaniu mógł posłużyć się resortowymi informacjami i układami z Łodzi.

W sierpniu/wrześniu 2010 r. przemilczałem jeden wątek, który wymaga weryfikacji w źródłach. Wg relacji bratanka partyzanta z Kieleckiego, który brał udział w rozbijaniu posterunku żandarmerii niemieckiej na obszarze tzw. "Republiki Pińczowskiej" w 1944 r., wśród policjantów granatowych wziętych wówczas do niewoli znajdował się Stanisław Kruk. Został on w 1946 r. rozpoznany w Namysłowie przez partyzantów kieleckich - najprawdopodobniej z Al lub BCh, którzy razem z AK walczyli w okolicach Pińczowa. To by tłumaczyło bezradność starosty Kruka wobec niszczącego go szefa PUBP, Jana Szumlaka. Ta informacja zniechęciła mnie do drążenia tematu Stanisława Kruka.

Wróciłem do wpisu z 1 września 2010 r. i zakupiłem na "Allegro" powieść Adolfa Lekkiego "Niespokojny Zachód" - książkę inspirowaną pobytem A. Lekkiego w Namysłowie w latach 1945-1949. Ponieważ Adolf Lekki był I kierownikiem utworzonej w 1948 r. Powiatowej Biblioteki Publicznej w Namysłowie - powieść ta może zainteresować namysłowian. Jest do kupienia w opcji "Kup teraz" za 1 zł.

http://allegro.pl/niespokojny-zachod-adolf-lekki-i3025954255.html?braincode=1

Chętnie przeczytam, tym bardziej, że jakiś Adolf Lekki wystepuje w dokumentach z epoki jako jeden z pierwszych namysłowskich cenzorów (pełnomocnik Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk).  Co do Puchalli w aktach występuje także Puchała - Niemiec biegle posługujacy się językiem polskim, przedwojenny inżynier powiatowy, znający wiele tajemnic niemieckiego Namysłowa i okolicy.Za swój pobyt po wojnie, jak się wydaje, płacił lokalnym władzom informacjami o tym gdzie znajdują się pochowane dzieła sztuki i inne dobra. Ale sytuację w Namysłowie dodatkowo komplikowały powiązania jednego z wyższych urzędników z podziemiem antykomunistycznym. Był on przedwojennym działaczem SN i sprawnym organizatorem, a w czasie wojny, jako oficer AK, kierował komórką  legalizacyjną na północno -wschodnich terenach kresów. Był niewątpliwie mistrzem w wymykaniu sie Niemcom i współpracującym z nimi Litwinom. W końcu wojny zdołał w rejonie Sandomierza zorganizować własny oddział, który we współpracy z Armią Sowiecką zajął miasto. Współpraca ta była błędem, bo niebawem został uwięziony przez NKWD/UB?. Wkrótce ponownie zdołał jednak wydostać się z więzienia i po pewnym czasie, pojawił sie w Namysłowie... W tym miejscu zaczyna się historia rodem z powieści sensacyjno - wojennej. Do miasta mają przybywać "automobilem" wojskowi w mundurach angielskich oraz kurierzy obcych (czytaj: zachodnich) ambasad. Sprawą, z oczywistych względów, bardzo interesuje się także komendant PUBP, który tropi zdrajcę (dziś nazwalibyśmy "kreta") wśród swoich podwładnych... W tle mamy zaginone obrazy Van Dycka lub  Tiepolo...  

"Ale sytuację w Namysłowie dodatkowo komplikowały powiązania jednego z wyższych urzędników z podziemiem antykomunistycznym"

Nadroju, masz na myśli sekretarza powiatu Kazimierza Giecewicza (1912-1964), czy też inną osobę? Bo ten więziony przez Rosjan nie był, dwa miesiące spędził za kratkami, ale zatrzymany przez Niemców. Po wojnie zorganizował MO w Sandomierzu, a w kwietniu 1945 r. przybył do Namysłowa. Mówi się o nim jako o przedwojennym prezesie Związku Akademickiego Młodzież Wszechpolska - chodzi tu chyba o funkcję pełnioną na macierzystej uczelni, czyli Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.

Tak, chodzi o Giecewicza, był więziony przez Niemców, a po zdobyciu przez Sowietów Sandomierza, także przez NKWD (mimo, iż zorganizował milicję -  której nie należy jednak mylić z późniejszą MO).

 

Do Młynarza Alojzego - napisz do mnie na maila podam Ci informację gdzie jest krótka wzmianka o cenzorze Lekkim.  

 

Do zestawu nierozstrzygniętych zagadnień powojennego Namysłowa, które zasygnalizował entedy, chciałbym ponadto dodać dwa:

 

- dlaczego w Namysłowie nie powstał PSL? W literaturze problem nie istnieje, ale wedle jednej ze znanych mi relacji,  w 1945 r.(?), miała miejsce próba zorganizowania stronnictwa mikołaczykowskiego, a w działania te był zaangażowany m.in. ówczesny inspektor oświaty. Organizatorzy zostali jednak spacyfikowani przez szefa PUBP, któremu doradzał (nieznany z nazwiska) major  NKWD. W działaniach tych UB wykorzystało byłego członka KPP i działacza ZSCh z Wilkowa o pseudonimie "Stary Iwan". 

 

- drugi problem to namysłowska MO . Nie cieszy się dobrą opinią w literaturze przedmiotu, ale, wedle niektórych materiałów, jeden z pierwszych komendantów milicji, wraz ze swymi ludźmi, uciekł do "'reakcyjnej bandy"? Wedle mojej wiedzy był świadkiem próby gwałtu na polskich dziewczętach, nie wytrzymał i otworzyl ogień do czerwonoarmistów. Pech chciał, że jeden z sowieckich żołnierzy zdołał uciec...

 

Śmierć Tomasza Nowackiego to także mroczna tajemnica powojennego Namysłowa. Wedle najczęściej głoszonej tezy (nieudowodnionej) sprawcami byli Sowieci. Warto jednak wspomnieć, że po wojnie krążyła plotka, iż pełnomocnik zginął nieprzypadkowo w wyniku porachunków toczonych w łonie ówczesnych władz, a mordercy urządzili na niego zasadzkę. Akta ze śledztwa , co ciekawe, zaginęły już w latach  40.!? Nowacki dodam, mimo iż z PPR, był oddany sprawie  uporządkowania życia w Namysłowie, ale nie rozumiał logiki ówczesnych przemian. Jego działania spotykały się poza tym, ze strony aparatu PPR, z zarzutem nadmiernego liberalizmu.

 

Przeczytałem powieść Lekkiego. Dosyć schematyczna, powielająca wzorce sojalistycznej propagandy. W dodatku akcja toczy sie pod Głubczycami. Właściwie jeden wątek jest ciekawy. Bohater - były partyzant AL został postrzelony przez polskich partyzantów pod Nassadel. Być może chodzi o Jastrzębie i partyzantów z KWP?

Na redakcyjną skrzynkę wpłynął mail o treści:

Jestem wydawcą i w opracowaniu ostatnio wydanej książki korzystałem ze źródeł na stronie www.namyslowianie.pl.

Z uwagi na korzystanie z tego źródła oraz na zapoznanie się z wpisami na tym forum wielu pasjonatów niezwykle zainteresowanych historią Namysłowa i Ziemi Namysłowskiej czuję się zobowiązany do poinformowania o wydaniu książki pt. "Urodzony 22 lipca", której autorem jest Wiesław Klempisz, a w której znajdują się nieznane informacje na temat Stanisława Kruka, pełniącego w latach czterdziestych funkcję burmistrza Namysłowa. Autor książki spędził ze Stanisławem Krukiem pewien czas w jednej celi w więzieniu w latach 50-tych. Pan Kruk przedstawił się jako starosta i podawał zupełnie inne przyczyny swojego aresztowania, niż przedstawione na forum.

Pozdrawiam.

Jacek Klempis
Wydawnictwo ELIOTPOL

"Przeczytałem powieść Lekkiego. Dosyć schematyczna, powielająca wzorce sojalistycznej propagandy. W dodatku akcja toczy sie pod Głubczycami. Właściwie jeden wątek jest ciekawy. Bohater - były partyzant AL został postrzelony przez polskich partyzantów pod Nassadel. Być może chodzi o Jastrzębie i partyzantów z KWP?"

Choć akcja powieści dotyczy niby Głubczyc - to pada tam wiele innych  nazw miejscowości powiatu namysłowskiego nie tylko Nassadel. Przeczytałem powieść Lekkiego dwa lata temu i dzisiaj, korespondując z Grodźca bez dostępu do swojej biblioteki, nie potrafię dokładnie podać tych nazw. Zasadnicza  akcja rozgrywa się niewątpliwie w literackim "Namysłowie". Mowa jest przecież o getcie niemieckim przy ul. Chrobrego. Z pozostałymi uwagami Nadroja zgadzam się. Z wyjątkiem rozdziału pierwszego - czysty socrealizm.

Co do oceny powieści Lekkiego - zgadzam się. Znajdziemy w niej element ówczesnej rzeczywistości, ale, moim zdaniem, w niewielkim stopniu posłużą nam do rekonstrukcji powojennych dziejów Namysłowa i okolicy. Jeden z pierwszych cenzorów namysłowskich, zawarł w niej na pewno atmosferę tamtych czasów, ale ciekawsze byłyby jego wspomnienia. Podnoszona tu sprawa Kruka, nie czytałem zazaczam wspomnień Kempisza (ale znam inne relacje), jest bardzo skomplikowana i wymaga na pewno szerszych badań archiwalnych. Póki co polecam zapomniany tekst Ignacego Kolerskiego, "Powiat Namysłowski po wyzwoleniu", z pracy: "Ruch Ludowy na Ziemiach Północnych i Zachodnich w Polsce Ludowej". Tekst tendencyjny, ale  wnoszacy kilka ciekawych szczegółów. 

Bardzo ciekawa informacja, bo Wiesław Klempisz, autor książki wspomnieniowej "Urodzony 22 lipca" to żołnierz "Kedywu".  Trzeba książkę W. Klempisza  - mimo ceny 41 zł - kupić, no i przeczytać. Ciekawy jestem, czy niby rzeczywista(?) przyczyna aresztowania pokrywa się z tą podaną mi przez potomka partyzantów z kieleckiego, czyli służbą w policji granatowej na terenie przyszłej Republiki Pińczowskiej i oskarżeniem o współpracę z Niemcami? Ale to są wszystko wiadomości z drugiej ręki. Do tego tylko zasłyszane. Wymagające weryfikacji, a ja na to obecnie nie mam czasu.

Świetna informacja. W zeszłym roku korespondowałem mailowo z panem Klempiszem i przekazałem mu trochę informacji na temat postaci starosty Kruka. Entedy, masz rację - publikacja warta zakupienia :)

Poza tematem - pod koniec 2015 r. powinna ukazać się książka pana Piotra Romanowskiego z Muzeum w Złotym Stoku, poświęcona tamtejszej rodzinie przemysłowców Guttlerów. Jeden z przedstawicieli rodu poślubił w 1920 r. Clarę Haselbach, córkę Paula - współwłaściciela browaru :) W Niemczech żyje jeszcze córka Haselbachówny i Guttlera. W publikacji znajdą się informacje o Haselbachach i namysłowskim browarze.

Hallo zusammen, ich bin ein Urenkel vom Baumeister, Konrad (auch Conrad wurde er geschrieben) Puchalla und seiner Ehefrau Paula. Mein Urgroßvater war Baumeister in Namslau, hatte ein eigenes Baugeschäft in der Wilhelmstraße und ein Sägewerk, wo weiß ich leider nicht. Die Familie besaß 2 PKW und mehrere Baufahrzeuge. Da mein Urgroßvater im ersten Krieg in russischer Gefangenschaft war, sprach er relativ perfekt russisch, aber auch polnisch, da er auch immer polnische Mitarbeiter hatte. Was genau nach dem Einmarsch der Roten Armee geschah ist mir leider nicht überliefert, nur so viel, daß er in seiner Heimatstadt mit Ehefrau, Tochter und Enkeltochter (meiner Mutter) blieb. Ob die Russen ihn als Bürgermeister oder nur Mittelsmann für die verbliebenen Deutschen benutzten kann ich nicht sagen. Ich weiß aber, daß meine Großmutter einmal erzählt hat, daß er oft zu Begutachtung von Brücken im größeren Umkreis des Oppelner Regierungsbezirks geholt wurde, um die Statik der Brücken zu prüfen. Wahrscheinlich um festzustellen, ob die Brücken tragfähig sind, um schweres Kriegsgerät überzusetzen. Was weiter geschah, weiß ich nicht - wer sich aber heute hinstellt und meinen Urgroßvater einen Verräter nennt ist einfach nur dumm! Er liebte seine Heimat, wie viele anderen und versuchte sich zu arrangieren, was allerdings nicht möglich war. Er wollte nicht die polnische Staatsbürgerschaft annehmen, da er immer die Hoffnung hatte, daß seine Heimat wieder deutsch wird - er, seine Frau, Tochter und Enkeltochter wurden Ende 1947 (es war wohl bitterkalt) von polnischer Miliz vertrieben aus seinem Haus und seiner Heimat. Sie mußten in einem der letzten Transporte, in einem Güterwaggon eingepfercht. Sie durften nur das, was sie tragen konnten mitnehmen. Meine Urgroßmutter hat das nie verwunden, sie starb wenige Jahre später in einer ihr fremden Stadt. Die Familie kam seinerzeit in Brandenburg an der Havel, nach Wochen des herumfahrens an. Mein Urgroßvater war später wieder als Baumeister und Architekt für die Märkische Bauunion tätig. Zu seinem 80. Geburtstag, wo ich leider nicht sein konnte, kam der engste Familienkreis zusammen - es waren wohl über 70 Personen, viele auch aus der alten Heimat, die dort geblieben sind. Ich suche schon sehr lange nach den anderen Familienmitgliedern, leider spreche ich kein polnisch, was die Suche schwer macht, ich habe nur 2 Namen, der Name ist wohl geblieben nur nicht mehr mit doppeltem "L" sondern die polnische Schreibweise. Ich hege keinen Groll gegen irgendwen, ich hoffe aber, daß Eure Darstellung, in welchem Werk auch immer, nun etwas genauer und vor allen Dingen wahrheitsgetreuer vorgenommen wird. Grüße Stephan

Znam język niemiecki.Jestem wnuczką Tomasza Nowackiego-córką Jego syna Antoniego Nowackiego.Mam 58 lat.Mieszkam w Koszalinie.Żywo interesuję się śmiercią mojego Dziadka.W Koszalinie mieszka  ostatnie żyjące dziecko starosty Tomasza Nowackiego -córka Krystyna.jako dziecko raz słyszałam rozmowę w rodzinie na temat śmierci mojego Dziadka i wiem,ze były 3 różne wrsje,ale głównie o tym milczano...dzieki waszej pracy i dyskusji obraz śmierci mojego Dziadka stał się jaśniejszy.Proszę czekać na tłumaczenie wpisu prawnuka Puchalli.

Konrad Puchalla ur.17.11.1893. Sterzendorf ,żona Paula Puchalla z domu Trzewik ur.30.05.1894. Czy chodzi tutaj o tych Państwa?  Mam zdjecia tej rodziny.Ten Pan był  bratem mojego dziadka Maksymiliana Puchalla .Jeśli mowa jest tu o tej samej osobie.Pozdrawam.